Półkolonie, a może pomoc sąsiedzka? Rodzice zdradzili, co zrobią z dziećmi podczas strajku

Ewa Bukowiecka-Janik
Strajk nauczycieli spędza sen z powiek nie tylko pracownikom MEN, ale też (a może przede wszystkim?) rodzicom. Od poniedziałku 8 kwietnia ok. 80 proc. polskich placówek będzie zamkniętych do odwołania. Co w tym czasie będą porabiać uczniowie i przedszkolaki? Czy wszyscy rodzice znajdą satysfakcjonujące rozwiązanie? Podzieli się z nami swoimi pomysłami.
Kto zaopiekuje się dziećmi, gdy nauczyciele będą strajkować? fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta
Choć wielu rodziców szczerze wspiera nauczycieli w ich walce o lepszą jakość edukacji, nie da się ukryć, że strajk w imię wyższej idei stwarza sporo przyziemnych problemów. Nadszedł ostatni moment, by zdecydować, kto zaopiekuje się młodszymi dziećmi w czasie protestu nauczycieli. Na pierwszy ogień idą dziadkowie. Ale co dalej...?

Spokój za pieniądze
Dość niespodziewanie okazało się, że strajk nauczycieli stwarza na rynku niszę – od kilku dni bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się oferty niań, a w sieci znaleźć można również "półkolonie strajkowe".


– Od czasu ogłoszenia strajku mamy mniej więcej od trzech do czterech razy więcej zapytań o krótkoterminowy wynajem opiekunek – przyznaje w rozmowie z money.pl Barbara Karkoszka, właścicielka firmy Nany Bell. Za 8 godzin pracy niani w czasie strajku zapłacić trzeba 240 zł – to oferta specjalna. Nadgodziny płatne są dodatkowo. Jednak wielce prawdopodobne jest, że warszawskie nianie na czas strajku nie mają już wolnych terminów.

Odpowiedzią na potrzeby rodziców są też "półkolonie strajkowe". Na taki pomysł wpadła m.in. sala zabaw Fikołki z Pruszkowa. Dzieci mogą pozostać w niej pod opieką aż 10 godzin od 8.00 do 18.00 za cenę 100 zł za dzień.

W wielu polskich miastach nie brakuje też ofert fundacji oraz form pomocy ze strony samorządów. Np. w Bełchatowie jedna z fundacji organizuje warsztaty plastyczne w cenie 60 zł za dzień. Władze miast i gmin udostępniają instytucje kultury i obiekty sportowe. Tam organizowane będą bezpłatne zajęcia.

Chętnych nie brakuje, jednak największym problemem jest chaos i informowanie o ewentualnych możliwościach w ostatniej chwili. – Córką zaopiekuje się moja teściowa, jednak wolałabym uniknąć sytuacji, w której będą cały dzień siedzieć w domu lub błąkać się po dworze. Tym bardziej że nie wiadomo jak długo strajk potrwa. Dlatego próbuję rozeznać się ofercie miasta, ale nie ukrywam, że to bardzo trudne – opowiada Adela, mama 5-letniej Zosi z Warszawy.

Instytucja babcia
Pani Adela próbowała skorzystać z rozwiązania, które rodzicom podsuwane było jako pierwsze. Rodzicom dzieci do 8. roku życia, którzy opłacają ubezpieczenie zdrowotne, przysługuje zasiłek opiekuńczy (czyli płatny urlop) w okolicznościach strajku, o ile ten został ogłoszony w placówce nie wcześniej niż do 7 dni przed planowanym rozpoczęciem akcji protestacyjnej.

Wówczas rodzic musi złożyć wniosek o zasiłek opiekuńczy wraz z zaświadczeniem z placówki o planowanym zamknięciu. I tu pojawia się problem.

– Nie otrzymałam takiego zaświadczenia, mimo że o strajku dowiedziałam się w środę 3 kwietnia. Przedszkole, choć w dniach strajku będzie w nim przebywać tylko pani dyrektor, nie będzie zamknięte, więc usłyszałam, że nie ma mowy o wystawieniu zaświadczenia. Pani dyrektor zadeklarowała, że może zaopiekować się ograniczoną liczbą dzieci. Jest to fajny gest, jednak nie chcę, by moje dziecko było pod opieką pani, której nie znam ani ja, ani córka, w towarzystwie dzieci z nie swojej grupy. Rozumiem, że to ukłon w stronę rodziców, ale ponieważ mam teściową na emeryturze, która chętnie pomoże, nie skorzystam z oferty przedszkola – tłumaczy pani Adela.

Przymusowy urlop
Na licznych forach internetowych dziadkowie okazują się pierwszym kołem ratunkowym. Wielu rodziców wywozi dzieci do dziadków już w weekend, inni ściągają babcię "na miejsce", jak pani Adela. Jednak nie wszyscy mogą liczyć na pomoc rodzinną.

W takiej samej sytuacji jak pani Adela znaleźli się rodzice 4-letniego Olafa. – Nie dostaliśmy zaświadczenia z przedszkola, gdyż teoretycznie nie jest zamknięte. Poza tym pani dyrektor twierdzi, że tak naprawdę nie wiadomo czy strajk w ogóle będzie i że takie zaświadczenie można wystawić dopiero po strajku. Nie mam pojęcia ile w tym prawdy i kogo pytać, chaos informacyjny jest ogromny. Tak czy inaczej, nie zostawię takiego malucha z obcymi, już wolę poświęcić dzień z puli dni wolnych na 2019 rok – mówi pani Ewa, mama Olafa.

I dodaje, że martwi się, co będzie, jeśli strajk potrwa długo. – Na razie wzięłam dwa dni, kolejne 2 zapowiedział w pracy mój mąż. Zobaczymy. Oby w ciągu tygodnia było po wszystkim.

Z dzieckiem do pracy
Dzień przed strajkiem mobilizują się firmy. W sieci furorę zrobiło ogłoszenie firmy Iglotechnik, która zapewniła opiekę wszystkim dzieciom pracowników od 7.00 do 16.30. W tym czasie będą zabawy z animatorem i normalne posiłki. Wszystko w sali konferencyjnej w budynku firmy.

Podobnymi inicjatywami wykazują się też inni pracodawcy. Jedna z polskich telewizji oferuje pracownikom możliwość przyprowadzenia dzieci pod warunkiem, że "pozostaną pod opieką rodzica". Z kolei rektor Uniwersytetu Łódzkiego zaapelował do kierowników jednostek uniwersyteckich o umożliwienie pogodzenia opieki nad dziećmi z obowiązkami zawodowymi. Chodzi o ruchomy czas pracy, możliwość pracy z domu oraz przebywanie z dziećmi na terenie uniwersytetu.

Praca z dziećmi nie zawsze jednak wydaje się rodzicom dobrym rozwiązaniem. – Mam salon kosmetyczny, w którym pracuję codziennie od 8.00 rano do 19.00. Jestem w nim tylko z jedną stażystką. Nie mogę jej zostawić samej, nie mogę odwołać klientek. Moje dzieci będą więc, póki ich tata nie wróci z pracy, ze mną w salonie. Nie mam pojęcia czy uda się to zorganizować tak, by dzieci nie przeszkadzały klientkom i mi, a w naszym mieście innej opieki im nie zapewnię – żali się pani Natalia z miasta powiatowego w Wielkopolsce.

Pomoc rodzinna, pomoc sąsiedzka
Poza wspomnianymi babciami, rodzice bardzo często wspominają o pomocy rodzinnej. – Szwagierka jest na macierzyńskim, więc dorzucamy jej naszą dwójkę – śmieje się pan Maciej, ojciec dwóch synów w wieku 8 i 9 lat. Dodaje, że wie, co robi, bo chłopcy są pomocni i samodzielni, więc dobrodusznej szwagierce może nawet i będzie lżej.

Jak się okazuje, podobne "usługi" świadczą też sąsiedzi. – Pracuję z domu, więc moje dzieci zostaną ze mną. Umówiłam się z zaprzyjaźnioną sąsiadką, że nie musi wykorzystywać wolnego i że jej dzieci mogą przyjść do nas. To 6-latki i jedna 8-latka. Nie będzie źle. Klara się zajmie młodszymi i jakoś sobie poradzimy. Może nawet wypuszczę ich samych na dwór? – zastanawia się głośno pani Ania z Poznania.

Lekcja samodzielności
Czas strajku dla niektórych uczniów (podobnie jak dla wspomnianej Klary) będzie porządną lekcją samodzielności, a może nawet szkołą życia. – Zamierzam zostawić dzieci same. Obiad zostawię im ciepły w pościeli, dokładnie tak jak robiła moja mama dla mnie i mojego brata – mówi pani Aneta, mama 8-letniego Adasia i 11-letniej Marty.

Na pytanie, czy nie obawia się o bezpieczeństwo dzieci, odpowiada, że im ufa i że od jakiegoś czasu nosiła się z zamiarem usamodzielnienia córki w pełni. W swoim pomyśle, pani Marta nie jest odosobniona. Na forach dla rodziców wiele mam i ojców pisze, że traktuje strajk jak impuls, by pozwolić dzieciom zostać pierwszy raz w domu bez opieki.

Choć pomysłów rodziców jest wiele, ich wypowiedzi łączy jedno – nie ma dziecka, które nie cieszyłoby się z wolnego. Dzieciaki są zachwycone. Oby długofalowym skutkiem strajku było to, że szkoła będzie tak fajna, że żal będzie ją zostawiać. Trzymamy kciuki!