Sytuacja z dojazdem do szkół to ewenement na skalę kraju. Kto zapłaci?

Katarzyna Chudzik
Inwestor ubiegający się o zgodę na budowę osiedla na warszawskim Służewcu będzie musiał zadeklarować, że przez pięć lat pokryje koszt dowozu dzieci mieszkańców do szkoły w innej dzielnicy. Dzieci w okolicznych szkołach się po prostu nie zmieszczą, a zaproponowane przez dewelopera rozwiązanie jest ewenementem na skalę kraju.
Inwestor zrobi wszystko, żeby rozpocząć budowę 123rf.com
Jesienią Rada Warszawy przyjęła uchwałę, w której minimalną odległość od szkoły i przedszkola dla inwestycji "lex deweloper" (na mocy której inwestor chce wybudować osiedle) ustalono do 800 m. Poza tym zapisano jeszcze, że owo przedszkole musi mieć możliwość przyjęcia 5 proc. planowanej liczby mieszkańców przyszłego osiedla, a szkoła – aż 10 proc.

Docelowo mieszkań wybudowanych przez spółkę Apricot Capital Group ma być ok. 250 tysięcy. Oznacza to, że znajdująca się maksymalnie 800 metrów dalej szkoła musiałaby pomieścić 54 nowych uczniów, a przedszkole – 27 dzieci. Tymczasem dwie podstawówki i cztery przedszkola na Służewcu, na którym trwa mieszkaniowy boom, są przepełnione.


Spółka zaproponowała więc pokrycie kosztu dowozu dzieci i zorganizowanie specjalnego transportu na ten cel przez 5 lat od powstania osiedla. Firma złożyła wniosek, a sprawą zajmie się Rada Warszawy na następnej sesji. To rozwiązanie legalne i jeśli radni wyrażą na nie zgodę, nie będzie żadnych przeciwwskazań do budowy nowego osiedla. Nie wiadomo jeszcze, jakie byłyby koszty takiej inicjatywy.
Źródło: Gazeta Wyborcza