Oto bohaterka, którą pokochały dzieci na całym świecie. Ale rodzice szukają dziury w całym

Redakcja MamaDu
Nie psoci, nie bałagani, słucha się mamy - oto idealna bohaterka pierwszej książki, którą najchętniej podsunęlibyście swojemu dziecku do przeczytania. Przeczesujecie więc półki księgarń w poszukiwaniu przedszkolaków o nienagannych manierach czy obowiązkowych pierwszoklasistów. Nic z tego. Dzieci wolą czytać o bohaterach, którzy psocą, brudzą i, z uporem godnym lepszej sprawy, drążą najbardziej kłopotliwe zagadnienia - takie jak na przykład istnienie Wróżki Zębuszki.
Fot. 123rf.com / Evgeny Atamanenko
Z ostatnim wymienionym problemem styka się główna bohaterka serii “Hania Humorek i przyjaciele” w książce pod tytułem “Wróżka Zębuszka”, w której zasłyszana ukradkiem straszliwa plotka, jakoby skrzydlata kolekcjonerka mleczaków była wymyślona, szerzy się wśród przyjaciół Hani, niczym ospa wietrzna.

Rezolutna panna Humorek nie zamierza jednak wierzyć propagandzie uprawianej przez przypadkowego piątoklasistę. Dopóki samodzielnie nie upewni się, że w miejsce zęba pod poduszką nie pojawią się monety, nie zamierza tracić nadziei. Warunki do przeprowadzenia badań empirycznych są idealne: jej brat, Smrodek, aktualnie szczęśliwy posiadacz chyboczącej się dwójki, zgadza się dołączyć do zespołu badawczego.
Po krótkiej batalii, polegającej na wydobyciu z mleczaka z zębodołu, rodzeństwo rozpoczyna eksperyment. Wieczorem umieszczają ceny towar pod poduszką Smrodka. Młody idzie spać, a Hania niecierpliwie oczekuje pojawienia się Wróżki.

Megan McDonald, autorka serii, zna dzieciaki jak nikt - pisze dla nich od lat. Pierwsza książka z Hanią Humorek (a właściwie: Moody Judy, bo tak rudowłosa psotnica nazywa się w oryginale) ukazała się ponad dwie dekady temu.

Od tego czasu McDonald stawia przed swoją bohaterką coraz to nowe wyzwania, dobrze wiedząc, że aby zainteresować najmłodszego czytelnika lekturą, nie mogą być to problemy, których rozwiązanie przyjdzie Hani zbyt łatwo.
I tak, aby sprawdzić, czy Wróżka naprawdę wymienia mleczne zęby na pieniądze, konieczne są dwa podejścia. Co ciekawe, jednoznaczna odpowiedź na to pytanie nigdy nie pada. Kasa pod poduszką się zgadza, ale czy ktoś widział choćby cień posypanego brokatem skrzydełka? Na pewno nie Hania, ani Smrodek, ani tym bardziej czytelnik. Czy takie zakończenie nie pozostawi zbyt dużego niedosytu?

Niekoniecznie, choć McDonald rzeczywiście nie odpowiada na pytanie wprost. Pozostaje jednak ze swoimi czytelnikami w 100 procentach szczera, wiedząc że dzieciaki od razu wyczułyby fałszywe nuty towarzyszące nagłemu pojawieniu się fantastycznego stwora w książce, której akcja dzieje się tu i teraz.

Z drugiej strony, perypetie Hani i Smrodka są wystarczająco “niegrzeczne”, a ich konwersacje na tyle komiczne, że po przeczytaniu “Wróżki Zębuszki” młody czytelnik raczej nie zapyta ponownie: “To ta Wróżka Zębuszka istnieje w końcu czy nie?”. Bardziej prawdopodobne, że upomni się o kolejną książkę z serii. I nie będzie w tym odosobniony: Moody Judy ma swoje odpowiedniki już w 22 językach.
Światowy sukces opowiadań z Hanią Humorek to kwestia nastawienia do czytelnika - tak przynajmniej przekonuje McDonald w jednym z wywiadów. - Moje opowieści są ludzkie, mają duszę, a do tego są pełne poczucia humoru. Hania Humorek symbolizuje dzieciństwo, a dzieciństwo jest takie samo wszędzie na świecie, niezależnie od kraju, w jakim dorastasz - twierdzi McDonald.

W zdobyciu wiedzy na temat tego, co dzieci śmieszy, a co niespecjalnie, z pewnością nie zaszkodziło doświadczenie McDonald jako bibliotekarki. Zanim została autorką na pełen etat, pracowała w dziale dziecięcym. W wywiadach często podkreśla, jak duże znaczenie miał dla niej fakt, że mogła być jedną z osób, które budziły w dzieciach czytelniczą pasję:

- Książka, która obudzi w tobie czytelnika, to sprawa bardzo indywidualna. Ja na przykład nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie wywarły na mnie “Mały szpieg”, “Pajęczyna Charlotty”, “Ramona” czy “Małe kobietki”. Kiedy pracowałam w bibliotece miałam przywilej połączenia dziecka z książką, stworzenia tej wyjątkowej relacji, która będzie trwała latami - wspomina autorka.
Podbijając karty biblioteczne najmłodszych czytelników, McDonald nie mogła wiedzieć, że za jakiś czas to właśnie jej nazwisko będzie widniało na “pierwszych” książkach wielu dzieci.

Pytanie, czy towarzyszem pierwszych samodzielnie przeczytanych stron nie powinna być jednak postać spokojniejsza? Mniej skłonna do ładowania się w kłopoty? Taka, która nie sprawi, że w głowie dziecka zakiełkuje pomysł, aby z okazji Dnia Mańkuta, jeść wszystkie posiłki lewą ręką (motyw przewodni części pod tytułem "Zręczni Leworęczni")? Czy przypadkiem potencjalny "wzór do naśladowania" nie powinien raczej odwodzić dzieci od zbierania dziwnych przedmiotów, zamiast przekonywać jak fajnie jest posiadać kolekcję plastrów z opatrunkiem (tak, właśnie takie skarby posiada Hania)?

Stawianie takich pytań to klasyczna ilustracja powiedzenia: "Zapomniał wół, jak cielęciem był". Zanim spojrzycie z ukosa na Hanię, przypomnijcie sobie draki, jakie urządzali bohaterowie Musierowicz czy Niziurskiego. Przy nich bledną nawet humorki bohaterki stworzonej przez McDonald.

Poza tym, w walce o podniesieniu poziomu czytelnictwa każdy sposób jest dobry, prawda? Zwłaszcza, że przygoda z Hanią Humorek wcale nie musi się skończyć po trzeciej klasy podstawówki - dla starszych dzieci dostępne są również dłuższe wersje jej przygód.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Egmont.