Nowe doniesienia o ks. Jankowskim. "Dziewczynka nie chciała urodzić jego dziecka, zabiła się"

Katarzyna Chudzik
Nie tak dawno pod pomnikiem ks. Henryka Jankowskiego gdańszczanie kładli dziecięce buciki i kartki z napisem "pedofil". Reportaż o ohydnych czynach księdza wstrząsnał Polską, ale na wierzch wciąż wychodzą nowe doniesienia.
Ks. Henryk Jankowski nie żyje od 8 lat Agencja Gazeta
Ksiądz Henryk Jankowski wiódł życie, które z powodzeniem można nazwać luksusowym. Lata temu pojawił się nawet na liście najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost", był księdzem-przedsiębiorcą. Uchodził też za człowieka honorowego, swego czasu był przecież spowiednikiem i przyjacielem Lecha Wałęsy.

"Sztuka czułości"
Choć pierwsze oskarżenia pod jego adresem pojawiły się już w roku 2004, to dopiero kilkanaście dni temu "cała Polska" dowiedziała się, kim ksiądz Jankowski naprawdę był. Bez ogródek i zbędnych upiększeń – był człowiekiem złym. O tym, że dopuszczał się pedofilii opowiedziała m.in. Barbara Borowiecka, jedna z jego ofiar.


Okazuje się jednak, że kobieta o swoich przeżyciach z ks. Jankowskim powiedziała już w 2017 roku. Historia została zamieszczona w książce "Sztuka czułości" autorstwa Joanny Podsadeckiej, ale nie została wychwycona przez dziennikarzy – na kartach książki nie padają bowiem dane księdza. Barbara Borowiecka przyznaje dzisiaj, że owo przemilczane przez nią nazwisko należało właśnie do Henryka Jankowskiego.

A to, co można było o nim przeczytać, zwala z nóg.

Kiedy dowiedziała się, że jest z księdzem w ciąży, popełniła samobójstwo
Portal wiez.com publikuje fragmenty książki, z których wynika, że ksiądz zapłodnił przynajmniej dwie nastolatki. Jedna z nich w wyniku gwałtu i ciąży popełniła samobójstwo.

"Moja przyjaciółka (ta, która powiedziała rodzicom, że była gwałcona, a oni jej nie uwierzyli), kiedy dowiedziała się, że jest z tym księdzem w ciąży, popełniła samobójstwo. Zostawiła list. Napisała w nim, że to, co powiedziała, było prawdą, i że nie urodzi dziecka osoby, która ją gwałciła. Podała tam nazwisko księdza. Dopiero wtedy doszło do rodziców, że nie kłamała" – można przeczytać w jednym ze wstrząsających fragmentów.

Drugiej dziewczynce mama również nie uwierzyła. Wszak ksiądz to autorytet, a 15-latka jest tylko dzieckiem z fantazjami. Dziewczynka urodziła dziecko księdza, ale nigdy nie ułożyła sobie życia.

"Nie weszła w żaden związek, nie miała więcej dzieci. Spotkałam ją przypadkiem w latach 80., gdy przyleciałam do Gdańska z córkami. Szła z tym swoim synem, który wyglądał jak klon naszego oprawcy… Patrzyłam na niego i ciarki mnie przechodziły" – opowiada Borowiecka w "Sztuce czułości".

"Źle, że to się pojawiło, kiedy on już nie żyje"
Mimo tak przerażających wspomnień wciąż wielu ludzi stara się bronić ks. Jankowskiego. Między innymi wspomniany wcześniej Lech Wałęsa, który w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" stwierdził, że "źle, że się to pojawiło, kiedy on już nie żyje, nie może się bronić". Podkreślił, że "gdyby wiedział, inaczej by do niego podchodził, co najmniej by zapytał czy coś z tego jest prawdą".

Innymi słowy – źle, że nie pojawiło się wcześniej nie dlatego, żeby ucierpiało mniej dzieci i nie dlatego, żeby został dotkliwie ukarany. Dlatego tylko, żeby mógł się bronić. I odpowiedzieć na grzeczne pytanie pana Wałęsy.
Źródło: Wiez.com