"Ojciec siłą wziął syna do samochodu, dziecko uciekało na kolanach". List czytelniczki z prośbą o pomoc

Katarzyna Chudzik
Matka, która napisała do nas z prośbą o pomoc, jest bezsilna. My też rozkładamy ręce, choć mamy nadzieję, że wśród czytelników znajdzie się osoba, która będzie mogła kobiecie pomóc. A przede wszystkim jej synowi...
Takich historii jest wiele. I nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić 123rf.com
Choć artykuł o systemowej psychicznej przemocy wobec dziecka powstał już 1,5 roku temu, wciąż dostajemy maile, w których nasze czytelniczki opisują, w jaki sposób taka przemoc ma miejsce w życiu dzieci. Kiedy to czytamy, jesteśmy bezradne.

We wspomnianym artykule Magdalena Woźniak opisała, jak polskie sądy karzą matki za nierealizowanie kontaktów z ojcem. I choć założenie takiej kary jest słuszne, niekiedy dochodzi – z obawy przed nimi – do niebezpiecznych sytuacji, które bezpośrednio zagrażają dobru dziecka. Bo instytucje bywają ślepe.

Tak jest w przypadku mamy 9-letniego chłopca, która dziś napisała do nas maila z prośbą o pomoc. Podpisała się jako Zrozpaczona Mama i trudno się temu podpisowi dziwić. Kobieta nie chce "robić z syna medialnej małpki" i zgłaszać się do rozmaitych programów interwencyjnych. Pisze więc do nas i robi to anonimowo. Jeśli więc ktokolwiek miałby pomysł, jak można jej pomóc, prosimy o kontakt z redakcją.


– Moje dziecko jest w bardzo dramatycznej sytuacji – zaczyna swojego maila.

"Syn nie chce iść do ojca, sąd nie reaguje"
Od 4 lat toczą się między mamą, a tatą chłopca toczą się sprawy sądowe – m.in. rozwodowa, o egzekucję kontaktów i z konwencji haskiej dot. cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka.

Od 2014 roku do 2016 roku ojciec dziecka realizował kontakty z synem, miejsce dziecka zostało ustalone przy matce. W 2016 roku po przegranych sprawach w sądzie polskim ojciec dziecka złożył wniosek o wydanie mu dziecka do Norwegii. Sąd Rejonowy od 2016 roku do dzisiaj rozpatruje sprawę, która była już raz uchylona i przekazana do ponownego rozpatrzenia.

Sprawa więc jest w toku i nie można zabronić ojcu kontaktów z dzieckiem. – Tylko że syn nie chce iść nawet na weekend do ojca, po tym jak ten, siłą, wbrew jego woli, chciał go ode mnie zabrać i przeciągnął go przez siatkę ogrodzenia, kalecząc go. Nie obyło się bez wizyty u psychologa po tym zdarzeniu, ale syn nie chce iść do ojca – pisze mama chłopca.

"Ja czekam, dziecko płacze"
Dlatego, już rok temu, kobieta złożyła wniosek o zmianę kontaktów w sądzie rozwodowym, jednak ten zawiesił postępowanie na czas trwania sprawy z konwencji haskiej. – Syn boi się ojca. Chciałam, żeby chodził do psychologa, który mógłby pomóc mu otrząsnąć się z traumy, ale ojciec dziecka się na to nie zgadza – pisze kobieta.

Na zlecenie sądu rozpatrującego sprawę z konwencji haskiej miały odbyć się badania w Opiniodawczym Zespole Sądowych Specjalistów. Ojciec dziecka nie stawił się jednak na badanie syna, a następnie na piśmie nie wyraził na nie zgody. – Ja czekam, dziecko nie chce kontaktów, płacze. Żaden sąd nie chce wysłuchać syna, a ojciec dziecka składa wnioski o ukaranie mnie za brak realizacji kontaktów – tłumaczy kobieta.

– Czy tak pojmowane jest dobro dziecka? Po tym jak ojciec siłą zabrał syna do samochodu, ten sam wydostał się z auta i na kolanach uciekał do domu! – objaśnia matka.

Dla dobra dziecka sama proponuje spotkania ojca z dzieckiem w fundacji, która zajmuje się sprawami odnawiania kontaktów. Ojciec dziecka, zasłaniając się postanowieniem o kontaktach, nie chce takich spotkań realizować. "Woli zadośćuczynienie pieniężne".

– Żaden sąd nie jest w stanie pomóc mojemu synowi, wysłuchać go. Każdy działa we własnym zakresie i umywa ręce. Ojciec dziecka przychodzi do szkoły, chce go bez mojej wiedzy zabrać, syn ucieka, płacze, chowa się za nauczycieli, nie chce z nim iść. Czy musi dojść do jakiejś tragedii, żeby sądy zaczęły bić się w pierś? –pisze kobieta. – Jak pomóc dziecku? Jakakolwiek zachęta do kontaktu z ojcem kończy się fiaskiem. Syn ma już prawie 9 lat i dużo rozumie – kończy swój list Zrozpaczona Matka.

Czasem takie historie mają szczęśliwy finał, czasem kończy się tragedią. Apelujemy więc o pomoc.