"Myślisz, że masz chore dziecko, to ci się należy?" Historia z kolejki to dowód na znieczulicę

Katarzyna Grzelak
Nie jest nowością, że choć w Polsce głośno krzyczy się o ochronie życia, to z szacunkiem dla tego życia nie jest już tak kolorowo. Nie raz boleśnie przekonują się o tym rodzice niepełnosprawnych dzieci. Pani Iza podzieliła się z internautami przykrą historią, jaka spotkała ją ostatnio w sklepie. I zapytała, czy w tej sprawie może liczyć na wsparcie prawa.
Niepełnosprawni bez kolejki mogą zostać obsłużeni w tzw. kasach pierwszeństwa Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
Pani Iza (wszystkie imiona w tekście zostały zmienione) na jednej z facebookowych grup podzieliła się wątpliwościami.

– Czy jest jakaś ustawa mówiąca, że matka niepełnosprawnego dziecka może robić zakupy bez kolejki? Mój syn zawsze zanosi się i dostaje spazmów, kiedy wózek stoi w bezruchu. Ludzie czasem przepuszczą, a czasem jeszcze złośliwie się ociągają albo robią pogaduszki z kasjerką, nie zważając na sytuację... – zapytała.

Skontaktowałam się z panią Izą, okazało się, że jest mamą 14-miesięcznego chłopca. – Synek ma wadę genetyczną: sekwencję Pierre'a Robina. Łagodną postać. Kiedy miał 8 miesięcy, przeszedł poważną operację. Ponieważ była podwyższonego ryzyka, zastosowano narkozę narkotyczną i odczuwamy jej skutki do dziś. Syn jest nerwowy – wyznała.


– Niepełnosprawności po nim nie widać, ale kto nas zna, a ta pani (klientka przy kasie – przyp. red.) zna, wie, że syn od urodzenia przez 8 miesięcy jadł przez sondę – podkreśla pani Iza w rozmowie z MamaDu.

"Nigdy się nie upominam"
Zapytałam panią Izę, jak to jest z tą naszą kulturą – czy inni ustępują jej miejsca czy sama musi się o to miejsce upomnieć. – Nigdy się nie upominam, bo jest mi niezręcznie. Ale w 90 proc. ludzie sami proponują, abym kupiła bez kolejki. Czasem same kasjerki proszą – przyznaje. Jednak ostatnia sytuacja wytrąciła ją z równowagi.

– Opisana na grupie sytuacja była inna niż zwykle, bo klientka sprawiała wrażenie, jakby specjalnie przeciągała transakcję i to wyprowadziło mnie z równowagi. Nawet przez chwilę pomyślałam, czy to nie ma podtekstu rasistowskiego, bo mąż jest Hindusem i choć męża z nami w tym dniu na zakupach nie było, to ta klientka wie, że jesteśmy mieszaną rodziną – powiedziała.

– Syn ma 14 miesięcy, ale kiedy się niecierpliwi albo wózek jest w postoju, to nie płacze, a drze się na cały sklep, co jest uciążliwe i dla personelu sklepowego, i klientów, nie mówiąc o mnie. No i dziecka też szkoda – podkreśla pani Iza.

"Mnie chcieli zlinczować"
Pani Iza nie jest odosobniona. Na grupie, pod jej postem, natychmiast pojawiły się dziesiątki podobnych komentarzy. – Też tak mam. Moja dorosła córka na wózku strasznie krzyczy, kiedy wózek stoi. Staram się chodzić do sklepów, gdzie teoretycznie mamy mniejsze kolejki. Kasjerki nas znają, czasem same poproszą, a z ludźmi to różnie bywa – napisała pani Basia.

– Jak krzyczy to pół biedy, mojej zdarza się zsikać z nerwów – napisała pani Ewa.

– Mnie w Biedronce ostatnio chcieli zlinczować, jak przepuściłam staruszkę, która stała tylko z cukrem na końcu kolejki, ledwie żywa – skomentowała pani Joanna.

– Byłam nawet nie w sklepie, a na pobraniu krwi z córką. Kolejka tam zawsze masakryczna. Weszłam do gabinetu, żeby powiedzieć, że dziecko jest niepełnosprawne i objęte ustawą. Myślicie, że panie się przejęły? Musiałam ludzi pytać, czy mnie przepuszczą, bo one o takich sprawach nie decydują. Po prostu śmiech na sali – podzieliła się swoją historią pani Karolina.

Co na to ustawa?
Pani Karolina zapewne ma na myśli tzw. ustawę "za życiem". Faktycznie w polskim prawie znalazł się zapis o tym, że dzieci z orzeczoną niepełnosprawnością mają prawo do korzystania ze świadczeń medycznych poza kolejnością. W tym – prawo do zakupu leków. Innymi słowy – bez kolejki mogą zostać obsłużeni w aptekach.

Przepis dotyczący pierwszeństwa w kolejkach w innych sklepach, urzędach czy placówkach publicznych nie istnieje. Choć obowiązywał do 2004 roku, na mocy Ustawy o pomocy społecznej (z dn. 29 listopada 1990 r.). W 2004 w życie weszła nowa ustawa, która zniosła obowiązek obsługi niepełnosprawnych poza kolejnością.

Prawodawca uznał najwidoczniej, że zwyczaj przepuszczania osób w kolejkach jest kwestią kultury. Ale wiadomo, że z kulturą i empatią we współczesnym społeczeństwie nie jest najlepiej.

"Bez przesady z tymi przywilejami"
Post pani Izy wywołał poważną dyskusję – czy niepełnosprawni i rodzice niepełnosprawnych mają prawo domagać się ciągle nowych przywilejów?

– Jak się czyta takie teksty, że "moje dziecko jest chore, to nam się należy", to czasem ręce opadają. Nic dziwnego, że inni nie zwracają już uwagi na niepełnosprawnych, jak ciągle to słyszą – skomentowała jedna z mam.

– Niektórzy by chcieli, żeby wszyscy żyli pod dyktando niepełnosprawnych. Jeżeli wiesz, że dziecko źle znosi wizyty w sklepie, to po co je tam ciągasz? – zapytała inna.

Nie ma się co oszukiwać – opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem to ciężka praca i każda, nawet najmniejsza pomoc, jest potrzebna. A przecież nie każdy rodzic może pozwolić sobie na wyjście po zakupy bez dziecka. Nie każdy ma też ulubiony sklepik, w którym zna panie ekspedientki.

Może warto by ten nieistniejący już przepis o pierwszeństwie w kolejkach przywrócić. A kto nie chce, nie musi z niego korzystać.

W większości sklepów działają tzw. kasy pierwszeństwa, a w urzędach specjalne stanowiska dla osób niepełnosprawnych. Z tym że często jedynie w teorii. W praktyce często są zamknięte, a rodzic z chorym dzieckiem musi liczyć na łaskę i niełaskę współkolejkowiczów.