"Można być spacerowiczem, ale nie burakiem". Tak "turyści" potraktowali niepełnosprawnego 5-latka

Katarzyna Grzelak
Jestem zszokowana tym, czego wczoraj doświadczyłam – napisała na Facebooka mama 5-letniego niepełnosprawnego chłopca. Marzena podzieliła się z czytelnikami swoimi wrażeniami po akcji Czyste Tatry, w której razem z synkiem wzięła udział. To, co spotkało ich na szlaku ze strony innych "turystów", należy nazwać wprost – chamstwem.
Mama i niepełnosprawny chłopiec brali udział w akcji Czyste Tatry Fot. nakolkach.com
Niepełnosprawny chłopiec wraz z mamą wzięli udział w akcji sprzątania tatrzańskich szlaków. Marzena na swoim blogu opisała całe przedsięwzięcie.

– Wybraliśmy trasę nad Morskie Oko, nie mogło być inaczej. Sobota należała do niej. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało nam się tam dotrzeć po raz kolejny. I tak, tak – Arek znów, tylko teraz w 95 proc., dotarł tam z naszą pomocą. Podkreślam, gdyby ktoś znów twierdził, że dotarł tam sam. Ale jestem z niego bardzo dumna, bo gdzie tylko mógł, łapał za koła i gnał do przodu – czytamy na blogu NaKolkach.com.

Wolontariusze wyruszyli w drogę o 11.20, dostali specjalne koszulki, identyfikatory i oczywiście worki na śmieci. W końcu celem akcji było oczyszczenie szlaków z odpadków. Nie byli jednak przygotowani na to, co zgotowali im inni spacerowicze.


– Jestem zszokowana tym, czego wczoraj doświadczyłam. Niektóre osoby przechodzące obok nas chciały, abyśmy zabrali ich śmieci, bo skończyli np. jeść czy pić i czemu oni mają to znosić w swoim plecaku, skoro mogą nam dać? "Przecież ma Pani worek, może to Pani zabrać". A gdybym go nie miała, to co by się z tymi śmieciami stało? – pisze mama chłopca.

Oburzona kobieta stara się hamować, jednak inni nie przebierają w słowach. Na fanpage'u Tatromaniak czytamy: "No k****, ludzie... SERIO?! Co trzeba mieć w głowie, żeby widząc parę dziecko na wózku + opiekun, wciskać jej własne śmieci?".
– W drodze do MOKa można spotkać głównie spacerowicza, a nie turystę z zamiłowania, toteż nie należy zbyt wiele wymagać – piszą niektórzy. – Można być spacerowiczem, ale nie skończonym burakiem – odpowiadają inni. Sypią się komentarze o chamstwie i braku kultury. Nie ma co ukrywać – jak najbardziej słusznie.

"O wypadło. A tam, nie chce mi się wracać"
– Jeżeli jesteś w stanie nieść plecak z jedzeniem, to dlaczego nie jesteś w stanie znieść opakowań po nim do kosza, samochodu, zabrać ze sobą? – pyta w emocjonalnym wpisie mama 5-latka.

– Kompletnie tego nie rozumiem, czym wadzi pusty woreczek po kanapce czy butelka po wodzie? Nie rozumiem, dlaczego puszka po piwie jest taka "bleee", kiedy już go w niej nie ma i ląduje w pobliskich zaroślach. Nie rozumiem, jak można świadomie wyrzucać papierek po czekoladzie, lodach, batonie itp. i jeszcze usprawiedliwiać się: "ooo wypadło, a tam, nie chce mi się wracać". Niestety taka sytuacja zdarzyła się na naszych oczach. Pani, po zwróceniu uwagi, wróciła się po papierek, ale bardzo była z tego powodu niezadowolona i nie jestem pewna, czy kiedy zniknęliśmy z jej pola widzenia, nie pozbyła się go, już bez usprawiedliwiania – opisuje Marzena na blogu.

Choć zachowanie takich "turystów" – którzy na to miano z pewnością nie zasługują – może szokować, to niestety, okazuje się, że dla wielu to "smutny standard". W komentarzach na profilu Tatromaniaka znalazło się mnóstwo podobnych historii.

– Trudno w to uwierzyć, ale sama znam historię zbierania śmieci na szlaku. Znajomy szedł z workiem, podeszła jakaś para wyrzucić butelkę. Gdy usłyszeli, że nie jest przenośnym koszem, tylko zbiera to, co na szlaku znajdzie, para bezceremonialnie butelkę rzuciła mu pod nogi i poszła. Słowo, historia prawdziwa. Co miał zrobić? Podniósł i zniósł na dół... – pisze Michalina.

– My szliśmy z workami na Halę Gąsienicową i co jakiś czas ludzie podchodzili, żeby wyrzucić do naszych worków na śmieci pety. Szkoda, że jak nie ma akcji Czyste Tatry, to pety lądują wszędzie – skomentowała Agnieszka.
"Brawo Arek! Jesteś bohaterem!"
W obliczu takiego chamstwa i – nazywając rzeczy po imieniu – braku elementarnej kultury, ci wszyscy, którzy nie śmiecą, a nawet sprzątają po innych, jawią się jako prawdziwi bohaterowie. Pani Marzena i jej synek zebrali wyrazy uznania za udział w akcji. Tym bardziej, że pomimo nieprzyjemności, zapewniają, że są z akcji zadowoleni i w przyszłym roku też wezmą w niej udział.

– Całą akcję Czyste Tatry uważam za bardzo udaną i jestem przeszczęśliwa, że braliśmy w niej udział. Ta edycja była rekordowa! Wzięło w niej udział prawie 7,2 tys. wolontariuszy, posprzątano 275 km szlaków, zebrano łącznie 420 kg śmieci. Dziękuję, że mogliśmy być częścią tego projektu. To wspaniała akcja – chwali na blogu mama niepełnosprawnego Arka.

A Arka chwalą inni. – Bo to jest prawdziwy bohater i wzór do naśladowania, nie tylko dla dzieci, ale większość dorosłych ludzi mogłaby się nauczyć kultury i dobrego wychowania od Arka. A dla mamuśki szacun – za wychowanie i za to, jak świetnie sobie radzi. Jesteś świetną babką – komentuje Ewelina, a inni przyłączają się do gratulacji i braw.

Nie da się ukryć – wszyscy powinniśmy brać przykład z Arka i jego mamy. A ci, którzy "nie wiedzą", do czego służą kosze na śmieci, może nie powinni być wpuszczani na szlaki. Albo powinni być karani. Najlepiej pracami społecznymi – w ramach których mogliby posprzątać po sobie i innych "śmieciarzach".