Jezuita zabrał głos w sprawie bicia dzieci. Za te słowa to jemu może się oberwać

Hanna Szczesiak
To nie pierwszy raz (i z pewnością nie ostatni), gdy słowa ojca Grzegorza Kramera wzbudzają emocje i wywołują zaciętą dyskusję w sieci. Jezuita niejednokrotnie naraził się części wiernych, przyznając między innymi, że choć jest przeciwnikiem aborcji, nie potępia kobiet, które jej dokonały oraz że nie boi się uchodźców, bo muzułmanie mają takie samo prawo do religii, jak chrześcijanie. Tym razem ojciec Kramer zabrał głos w sprawie bicia dzieci.
Jezuita Grzegorz Kramer o biciu dzieci. Fot. Roman Rogalski / Agencja Gazeta
– Bardzo często ludzie pobożni, jako argument za biciem (przepraszam, klapsami) dzieci podają teksty z Pisma Świętego o konieczności karcenia. Skoro Pismo mówi o takiej możliwości, to Bóg to popiera – mówią. Ciekawe, że te same osoby nie kamienują kobiet przyłapanych na cudzołóstwie, nie izolują kobiet podczas miesiączki i nie usuwają siebie, podczas chorób zakaźnych poza miasto – podsumowuje o. Kramer, nazywany przez sympatyków PiS "lewackim księdzem", w poście na Facebooku.
Jezuita obnażył absurd, jakim jest usprawiedliwianie bicia fragmentami Biblii. Zauważył, że osoby, które popierają bicie dzieci i dawanie klapsów (choć przecież klaps jest biciem i formą przemocy), często tłumaczą, że Bóg popiera taką metodę wychowawczą, bo za nieposłuszeństwo trzeba karcić. Te same osoby, zwolennicy bicia dzieci, nie przestrzegają jednak innych nakazów płynących z Pisma Świętego: nie kamieniują kobiet przyłapanych na zdradzie, nie izolują się od innych, gdy chorują.


Gdy w katolickim serwisie Deon opublikowano artykuł dotyczący o. Kramera i jego poglądów w kwestii bicia dzieci, pojawił się pod nim komentarz, że "bicie czy wrzaski nie tylko ranią, ale nie mają żadnego sensu", a przy tym "niszczą psychikę". Pod komentarzem było o wiele więcej reakcji negatywnych niż pozytywnych, co tylko potwierdza słowa Kramera – nawet ludzie pobożni, katolicy, którzy powinni miłować drugiego człowieka i wystrzegać się przemocy i agresji, nie rozumieją, że bicie jest złe. Nie rozumieją tego nawet wtedy, gdy duchowny mówi im wprost, że są w błędzie i próbuje wyjaśnić dlaczego.

Pisaliśmy już o francuskim księdzu, który spoliczkował dziecko podczas chrztu oraz proboszczu polskiej parafii, który nazwał chłopca przystępującego do pierwszej komunii "porażką". Dlaczego, gdy w końcu pojawia się głos rozsądku, gdy znajduje się duchowny, który sprzeciwia się klapsom, tak trudno nam spróbować go zrozumieć?

Napisz do autorki: hanna.szczesiak@mamadu.pl

Źródło: Deon.pl