"Ważne, że nikt nas nie złapał". Zachowanie matki w poznańskim zoo obnaża głupotę rodziców

Hanna Szczesiak
Tablice z zakazem wstępu, ogrodzenie, szlaban, ostrzeżenia, posty w mediach społecznościowych i apele nie skutkują. Mimo wielu prób i próśb rodzice świadomie naginają regulaminy obowiązujące w ogrodach zoologicznych i narażają bezpieczeństwo własnych dzieci. Dla zdjęcia ze zwierzakiem zrobią wszystko. Zdjęcie kilkuletniego Oskara przy wybiegu dla tygrysów bulwersuje i skłania do dyskusji. Do jakiej tragedii musi dojść, żeby rodzice przejrzeli na oczy?
Skandaliczne zachowanie matki w poznańskim zoo. screen Facebook/Zoo Poznań
Jakiś czas temu na fanpage'u poznańskiego zoo pojawił się apel do rodziców, by respektowali tabliczki z zakazami i ostrzeżenia rozmieszczone na terenie zoo. Zoo nie przebierało w słowach. "Otruj dziecko, uduś, oddaj – skoro chcesz je zamordować, ale nie zabijaj niewinnych zwierząt!" – brzmiała treść posta. Wpis zniknął niedługo po publikacji i zastąpił go bardziej wyważony komunikat. Zdjęcie, do którego dotarli pracownicy zoo, to najlepszy dowód, że takie wyważone posty to za mało, żeby dotrzeć do niektórych rodziców.

– Na zdjęciu mina Oskara typu "Nie można było tam wchodzić, ale nikt nas nie złapał". Ważne, że jest fotka z tygrysem – napisała na Instagramie mama Oskara, chłopca, o którym od kilku dni jest głośno w mediach.


Oskar to szczęściarz i pechowiec w jednym. Szczęściarz, bo żyje. Pechowiec – bo jego mama naraziła go na niebezpieczeństwo dla jednego zdjęcia z tygrysem w tle. Tym razem nie doszło do tragedii. Czy następnym razem będzie mieć tyle szczęścia?
Zoo poinformowało o całej sytuacji poinformowało za pośrednictwem Facebooka.

– W tym roku za nękanie i dźganie kijem tygrysa Tungusa sąd skazał sprawcę na miesiąc bezwzględnego więzienia. Niedawno popełniliśmy ostry post do rodziców dzieci. Co jeszcze mamy zrobić? Jak nazwać taką matkę i taką sytuację? – pytają pracownicy zoo. – Dziecko stoi w tym samym miejscu, co sprawca wówczas. To zaplecze tygrysiarni, niedostępne dla zwiedzających. Szlaban, tablice z zakazem wstępu, ogrodzenie nie pomogły – dodają.


Rzeczniczka zoo Małgorzata Chodyła przyznała w wyjaśnieniu dla mama:Du.pl, że władze zoo nie zamierzają zostawić tak sytuacji. – Mając świadomość, że ktoś popełnia przestępstwo, łamie nie tylko Regulamin zoo, ale i przepisy kodeksu karnego (świadome narażenie życia i zdrowia dziecka). Jesteśmy zobowiązani do reakcji i złożenia doniesienia do organów ścigania.
Oświadczamy, że będziemy w taki sposób reagować i upubliczniać informacje o rodzicach lekceważących zdrowie i życie swoich dzieci podczas odwiedzin zoo. Chronimy i prawa dzieci i prawa zwierząt – zapewnia Chodyła.

Przyłączam się do pytania zoo. Co musi się stać, żeby rodzice zaczęli myśleć o konsekwencjach swoich czynów? Co mają zrobić władze ogrodów zoologicznych, żeby zapewnić bezpieczeństwo zarówno dzieci, jak i zwierząt? Nieważne, ile komunikatów i ostrzeżeń pojawi się w mediach, wygląda na to, że niektórzy rodzice wiedzą lepiej.