W okrutny sposób wykorzystywał zaufanie rodziców. Właściciel parku zabaw stanie przed sądem
Trampoliny, "dmuchańce" i wata cukrowa w Fun Parku w Borównie pod Bydgoszczą były jego teatrem. Media pisały o nim "fałszywy przyjaciel dzieci". Były dziennikarz, Marek M. szukał skutecznego sposobu na zwabienie ofiar. Niestety, znalazł go, otwierając "dziecięcy" biznes. Kilka dni temu do sądu trafił akt oskarżenia. Mężczyźnie postawiono 35 zarzutów.
Zaczęło się od postów na Facebooku, które dawały do myślenia. Na Halloween Marek M. planował przebrać się za "włochatego penisa", na łamach forum cytował też Jokera: "Przestaliśmy szukać potworów pod naszymi łóżkami, gdy zrozumieliśmy, że one są w nas". Potem posunął się krok dalej – opublikował zdjęcia nagich dzieci.
Wówczas śledczy namierzyli mężczyznę i przeszukali jego mieszkanie. Kluczowe dowody znaleziono w komputerze Marka M. Jak informuje Wirtualna Polska, są tak drastyczne, że śledczy nie mogą patrzeć w ekran. Mężczyzna odurzał dzieci środkami usypiającymi, wmawiając im, że to płyn na komary. Następnie skuwał swe ofiary kajdankami i gwałcił. Te, które pozostawały choć odrobinę przytomne musiały go dotykać. Niektóre miały oczy zaklejone taśmą.
Ofiarami Marka M. byli głównie chłopcy. Stwierdzono, że najmłodsze zgwałcone dziecko miało 6 lat, a najstarsze 12. Jeśli można w przypadku tak drastycznej sprawy mówić o jakimkolwiek jasnym punkcie, to będzie nim fakt, że farmaceutyki, które stosował Marek M. wywołują amnezję. Dzieci nie pamiętają, co się wydarzyło.
Akt oskarżenia przeciwko Markowi M. trafił do sądu kilka dni temu. Od marca 2017 roku przebywa on w areszcie. Postawiono mu 35 zarzutów, które dotyczą głównie gwałtów, których miał dokonać od sierpnia 2015 do marca ubiegłego roku. Oskarżony wypiera się gwałtów i odurzania dzieci. Przyznał się jedynie do dotykania swoich podopiecznych. Psychiatra orzekł, że był on poczytalny, a psycholog uznał, że mężczyzna ma skłonności do pedofilii. Marek M. może zostać skazany na 15 lat więzienia.
Źródło: wiadomosci.gazeta.pl