"Dziękuję, że od niego odeszłaś". List córki do matki obnaża prawdę o wielu rodzinach

Redakcja MamaDu
Jestem już dużą dziewczynką, ale dopiero teraz mam odwagę wyrzucić z siebie to wszystko. Ja nawet nie pamiętam, kiedy to się zaczęło i kiedy to się skończyło. Trochę tak, jakbym chciała te kilka lat wymazać z pamięci. Wiem, że byliśmy szczęśliwą rodziną, miałam szczęśliwe dzieciństwo. Ty i tata byliście dla mnie całym światem, ja byłam waszym oczkiem w głowie. Układaliśmy puzzle i chodziliśmy na spacery, każdego roku jeździliśmy na wakacje. Byliśmy "normalną" rodziną. Nagle ta bańka pękła, tuż przed moimi oczami, a ja tego nie zauważyłam. Już sama nie wiem, czy jakakolwiek rodzina jest "normalna".
Co czuje dziecko, które przeżywa rozwód rodziców? Prawo autorskie: loganban / 123RF Zdjęcie Seryjne
Chodziłam do szkoły, chyba do piątej czy szóstej klasy. Spotykałam się z koleżankami, śmiałam się tak bardzo, że czasem bolał mnie brzuch. Przepraszam, że nie zauważyłam, jak nikniesz w oczach. Zaczęłaś maleć i szarzeć. Może blaknąć? Przepraszam, że nie byłam wtedy z Tobą. Że chodziłam do kina, zamiast zostawać z Tobą. Że uśmiechałam się od ucha do ucha, zamiast ocierać Twoje łzy. Że nie widziałam. Albo nie chciałam widzieć.

Między Tobą a tatą było coraz gorzej, wiem. Wiem, że częściej go nie było w domu, niż był, wiem, że skończyły się nasze wspólne spacery, a Ty nie czekałaś na niego z obiadem, jeśli tego dnia miałaś wolne. Sama dużo pracowałaś, żeby niczego mi nie brakowało, ale kiedyś zawsze znajdowałaś dla nas czas. Później miałaś go tylko dla mnie, a ja i tak go nie wykorzystywałam tak, jak bym mogła.


Oboje zaczęliście znikać. Ty – ze smutku i rozpaczy, bo wszystko to, w co wierzyłaś, zaczęło się sypać. On – bo miał już nową rodzinę, a my nie byłyśmy jej członkami. Wiem, że inni mają gorzej. Że są domy, w których wóda leje się strumieniami, w których obrywa się szmatą czy pasem za niepościelone łóżko albo krzywe spojrzenie. U nas było inaczej. To, że tata nas nie bił i nie pił, nie oznacza jednak, że miałyśmy życie usłane różami. Dopiero teraz, po latach, odkryłam, że nie byłyśmy jedyne. Że takich rodzin jest o wiele więcej. Jednak nie u wszystkich kończy się to tak, jak u nas. Niektórzy ze sobą zostają, chociaż nie mogą na siebie patrzeć i śpią w osobnych pokojach.

Pamiętam dzień, w którym mi powiedziałaś, że tata odchodzi. Że ma kogoś. Że Cię nie kocha, ale mnie będzie kochał zawsze. I Ty będziesz mnie zawsze kochać, i nic się nie zmieni. Zmieniło się wszystko, ale wiem, że próbowałaś. Mój świat runął, ale wcale nie dlatego, że on odchodzi. Wtedy dopiero uświadomiłam sobie, że z mojej mamy z dołeczkami w policzkach już prawie nic nie zostało. Spojrzałam na Ciebie i nie mogłam Cię poznać. Od tamtej chwili mam do siebie żal, że tego nie zauważyłam wcześniej.

Gdy to mówiłaś, on już był spakowany. Przyszedł, pocałował mnie w czoło, powiedział, że mnie kocha i wyszedł. Nie mogłam na Ciebie patrzeć, chciało mi się wymiotować, ściskało mnie w żołądku. Poszłam do łóżka, ale przez całą noc nie zmrużyłam oka.

To nie był koniec. Pamiętasz, że jakoś po tygodniu wrócił do nas? Powiedział, że to był błąd. Nie mówiłam Ci tego, ale podsłuchałam Twoją rozmowę z babcią. Zastanawiałaś się, czy go kopnęła w tyłek, że wrócił. Chyba wtedy zaczęłaś palić papierosy, choć nigdy wcześniej tego nie robiłaś. Wiem, że miałaś mętlik w głowie. Że zaczęłaś brać jakieś leki.

Wiem, że to była najtrudniejsza decyzja w Twoim życiu. Ale dziękuję, że ją podjęłaś. Dziękuję, że od niego odeszłaś. Że kiedy wrócił, powiedziałaś mu, że nie chcesz. Że ma wracać do niej. Wiem, że wychodząc, odetchnął z ulgą. Obie to czułyśmy: nie wrócił dla nas. Wrócił, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia. Dziękuję, że miałaś siłę i nie rozpadłaś się wtedy na kawałki. Że trzymałaś się na nogach, choć bałam się, że upadniesz i się złamiesz.

Dziękuję, że choć tata złamał Ci serce, nigdy nie powiedziałaś przy mnie o nim złego słowa. Powtarzałaś mi, że mnie kocha. Ja wiem, że tak było, że tak jest do dzisiaj. Ale jego miłość jest inna niż Twoja. W Twoją miłość nigdy nie wątpiłam.

Mamo, minęło już prawie 20 lat, a ja nigdy Cię nie przeprosiłam, nigdy Ci nie podziękowałam. Dlatego robię to teraz. Nie wiem, czy bardziej dla siebie, czy dla Ciebie.

Mamo, jesteś najsilniejszą babką, jaką znam i, uwierz mi, nikt nie ma zgrabniejszych łydek od Ciebie. Wiem, że radzisz sobie całkiem nieźle, że niczym nie przypominasz tamtej bezbarwnej osoby, którą się stałaś przez jego odejście. Nie będę kłamać, że nie kocham taty, bo kocham. Ale to Ty jesteś moją bohaterką. Ciebie kocham najbardziej, Ciebie podziwiam i chciałabym być dla moich dzieci taką matką, jaką Ty byłaś i jesteś dla mnie.

Dziękuję, że kazałaś mu wtedy odejść. Że nie chciałaś ratować małżeństwa dla mojego dobra. Radzę sobie całkiem nieźle, Ty odzyskałaś dawny blask. A on, cóż. Jakoś mu się wiedzie. Dziękuję, że nie skazałaś mnie na waszą nienawiść. Że nie musiałam jej oglądać i żyć w jej centrum. Kto wie, jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyś powiedziała mu wtedy "Zostań"?