Internauci osądzili transseksualistkę krzyczącą na dziecko, ale zapomnieli o czymś ważnym [Komentarz]

Alicja Cembrowska
Warszawska transseksualistka, Rafalala, bez wątpienia ma wybuchowy charakter. Jednak wczoraj wieczorem pojawiło się w serwisie YouTube nagranie, które wymusza pytanie o granicę pomiędzy uczeniem innych tolerancji, a naruszeniem ich nietykalności. I w jakim stopniu pewne zachowania można tłumaczyć wybuchowym charakterem i słowami "taka po prostu jestem".
Fot. Screen z YouTube'a / DukeKiddy
Ocenianie wyglądu
Na filmie widać jak Rafalala krzyczy na nastolatkę, która miała się śmiać z jej wyglądu. Dziewczynka wygląda na przestraszoną i skonfundowaną, a wykrzykująca artystka-performerka polewa ją jakimś napojem i pyta "czy jest jej teraz przyjemnie". W późniejszych nagraniach tłumaczy swoje zachowanie. Mówi, że jest człowiekiem, a nie robotem i trudno być spokojnym, gdy dziecko śmieje ci się w twarz i bez zażenowania komentuje wygląd.

Nie da się ukryć, że na transseksualistkę posypały się gromy, a w komentarzach pod artykułami internauci zwracają uwagę, że rodzice dziewczynki powinny zawiadomić policję. Trochę trudno się dziwić takim reakcjom, bo sam sposób "zwracania uwagi" dziecku budzi wątpliwości. Na nagraniu, które Rafalala sama udostępniła w internecie, usłyszeć możemy całe wiązanki z przekleństw. Wygląda to trochę jak atak, a nie tłumaczenie swojego stanowiska. Przykro, że osoba, która wymaga szacunku, odnosi się do drugiego człowieka w taki sposób.


Trans - zły, dziecko - dobre
Wielu jednak tak bardzo zajęło się seksualnością artystki, że pominęło ten aspekt, który wywołał jej wściekłość. Nie broniąc żadnej ze stron, może warto zwrócić uwagę, że również dziewczynka zachowała się niewłaściwie. Jeżeli Rafalala mówi prawdę, to spotkała się z przykrą sytuacją w miejscu publicznym – nastolatka śmiała się z jej wyglądu. Jeżeli w takiej sytuacji dorośli będą "bronić niewinnego dziecka", jednocześnie wytykając transseksualistce jej życiowe decyzje, to najzwyczajniej w świecie można nazwać ich hipokrytami.

Cała nauka tolerancji polega na tym, by dawać przykład najmłodszym. Taka prosta analogia. Rodzic w domu wykrzykuje swoje niepochlebne opinie o politykach, feministkach, osobach homoseksualnych. Używa przekleństw. Później potomek w szkole powtarza to w stosunku do nowego kolegi z klasy, który jest czarnoskóry lub nie chodzi na religię. Czyli jest "inny", a tą inność dziecko rozumienie negatywnie. Maluch zostaje ukarany, ale nie może zrozumieć, jak to możliwe, że tata czy mama mogą manifestować swoje "poglądy", a on nie. I tak powtarzamy, że "tego nie wolno mówić/robić", a za chwilę wygodnie zasiadamy przed komputerem i komentujemy osobę transseksualną, a nie samo zdarzenie, fakt, że dorosły człowiek krzyczy na nastolatkę i udostępnia jej wizerunek w sieci.

Absolutnie nie bronię Rafalali. Również jestem zdania, że jej reakcja nie była adekwatna. Mogła zwrócić uwagę nastolatce, powiedzieć, żeby zastanowiła się następnym razem, gdy zacznie komentować wygląd drugiego człowieka, jednak zupełnie nie do zaakceptowania jest oblewanie napojem czy wrzeszczenie, z którego oprócz słów "k***a, k***a" trudno wyłuskać coś innego. Jednak uważam również, że niedopuszczalne jest nazywanie transseksualistki "prostytutką", wypominanie jej samego aspektu zmiany płci czy, bez rozpoznania sprawy przez powołane ku temu osoby, wybielanie dziecka jakoby "biedne, niewinne zostało pobite".

Dziecko nie zostało pobite. Przynajmniej nie widać tego na nagraniu. Na pewno zostało jednak upokorzone i zawstydzone. Nakrzyczała na nie obca osoba. To mieści się w ramach przemocy - pytanie brzmi czy autorka nagrania zdaje sobie z tego sprawę. W tej sytuacji działania powinni podjąć rodzice, a nie internauci, którzy już zaczęli wysyłać Rafalali groźby.

Co to znaczy "niewinny"?
Według Słownika Języka Polskiego "niewinny" oznacza: nieświadomy zła, cnotliwy, nieszkodliwy, mało ważny, niegroźny, niewynikający ze złych intencji. Trudno na podstawie tego nagrania dojść do tego, czy dziewczynka, która w tym wieku już raczej świadomie myśli i dekoduje społeczne relacje, faktycznie nie śmiała się z wyglądu Rafalali. Sednem sprawy jest dla mnie zatem nie ta konkretna osoba i nie ta konkretna dziewczynka, ale usprawiedliwianie przemocy słownej lub fizycznej. I w tym przypadku działa to w dwie strony.

Obserwatorzy oczywiście zawsze "wybierają stronę", patrzą przez pryzmat, który jest im bliższy. W tym przypadku rodzica czy opiekuna, który broni swojego dziecka, a nie osoby, która została obrażona z powodu swojego wyglądu.

Sprawę powinni wyjaśnić rodzice, Rafalala i policja. Może będzie to lekcja dla nas wszystkich.