Dlaczego musicie przestać mówić za swoje dzieci? Ta rada zmienia myślenie rodziców

Ewa Podleśna-Ślusarczyk
Robi to większość rodziców. Naprawdę, to nie jest odrealniony przypadek. Takie sytuacje mają miejsce w restauracji, kawiarni, u znajomych, czyli w większości sytuacji, gdy jesteśmy z dziećmi poza domem. I najgorsze jest to, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę robimy dziecku.
Dlaczego rodzice muszą przestać mówić za dziecko? Fot. Pixabay/mintchipdesigns
Pozbawiamy dzieci czegoś ogromnie ważnego
Idziemy gdzieś całą rodziną, czy to do znajomych, restauracji czy kina i podejmujemy decyzje za dziecko. Odpowiadamy za niego na pytania, wybieramy, dopominamy się. Chcemy oczywiście dobrze, ale zupełnie nieświadomie działały na jego niekorzyść. W ten właśnie sposób pozbawiamy go podmiotowości. Ono nie jest osobą z prawem do decydowania o sobie. I to my pozbawiamy go tego prawa.

Posłuchajcie co na ten temat ma do powiedzenia Elizabeth Broadbent, matka, która postanowiła nie popełniać tego częstego błędu.

– Gdy słyszę od dziecka: chcę frytki, to mówię, zamów sobie. Mój syn ma 10 lat i bardzo denerwuje się, gdy musi publicznie coś powiedzieć. To moja wina, bo od małego zawsze robiłam to za niego. Ja zamawiałam, ja odpowiadałam na pytania, zawsze wiedział, że to ja wybrnę z sytuacji. Nie uczył się więc rozmawiać z obcymi w sposób grzeczny, kulturalny. Uczył się chowania za naszymi plecami, unikania rozmów z ludźmi, których nie znał. Nie brał odpowiedzialności za słowa i czyny, w końcu mama i tata wszystko za niego załatwią. To ogromny błąd.


Dzieci prędzej czy później pójdą w świat z umiejętnościami nabytymi w dzieciństwie. Czy poradzą sobie z dala od rodziców, jeżeli do tej pory, to mama dzwoniła, by zamówić wizytę u lekarza, mama pomagała w załatwianiu formalności w szkołach, mama pamiętała o spotkaniach i wizytach, tata podwoził i zabierał na zakupy? Rodzice robią za dziecko wszystko, nie musi ono o nic walczyć, niczego załatwiać, nie ma presji sprostania zadaniom – wyjaśnia Elizabeth.

Jak temu przeciwdziałać?
– Zacznijcie więc od najprostszych spraw. Każcie dzieciom samodzielnie zamawiać posiłki w publicznych miejscach, proście, by same komunikowały się z ludźmi, starały się samodzielnie zdobywać informacje. Każcie im stanąć w kolejce po lody i samodzielnie zamówić dla siebie upragniony smak. Nie trzymajcie ich kurczowo, bojąc się, że za chwilę ktoś ich porwie, pozwólcie im oddalić się, by np. coś kupić. Ja tak właśnie robię z dwójką młodszych dzieci. Uczę się na swoich błędach – przekonuje Elizabeth.

– To oni muszą zadzwonić do mamy swojego kolegi czy koleżanki, by zapytać, czy mogą zaprosić ich na noc. W sklepie sami tłumaczą sprzedawcy, jakie chcą buty, spodnie czy bluzy. W szkole każę im samodzielnie rozwiązywać problemy, rozmawiać z nauczycielami i pytać, jak mogą poprawić ocenę. Możecie uznać, że jestem złą matką, bo się nie angażuję i zrzucam ciężar odpowiedzialności na dzieci. Mylicie się, to właśnie przemawia na moją korzyść, bo to ogromnie ważne, by wychować młodego i świadomego swoich praw i możliwości młodego człowieka – dodaje.

Czy pozwalacie dzieciom na tyle swobody? Sami zamawiają swoje posiłki, czy wyręczacie ich?
źródło: Scary Mommy