Lewandowska nie wytrzymała. Fanki wytknęły jej błąd i zareagowała... emocjonalnie
Pouczanie kobiet, jest nieomal sportem zawodowym dla wielu osób. Nie ma dla nich nic bardziej relaksującego niż pokazanie innej matce, że jest gorszą, bardziej nieodpowiedzialną, mniej zorganizowaną i w dodatku zupełnie zaniedbaną matką. Krytykowane mamy reagują zazwyczaj tak samo — nerwowo. I nie można się im dziwić.
Każda mama pada często ofiarą krytyki. Sąsiadki, co to zauważa, że dziecko czapeczki nie ma na głowie, koleżanki, co krytykuje, że się karmi, bądź nie karmi piersią czy mamy lub teściowej, które w kwestii wychowania mają także dużo do powiedzenia.
Co mam jednak powiedzieć biedna Anna Lewandowska, która notorycznie staje się ofiarą nagonki innych kobiet? O ile negatywne opinie dotyczące wyglądu, zachowania czy odnoszące się do niej, jako do trenerki lub żony znanego piłkarza, nie są w stanie specjalnie jej sprowokować, o tyle krytykowanie jej predyspozycji do bycia matką już tak. Tym nie różni się od innych kobiet, które w takich chwilach także reagują żywiołowo.
Anna Lewandowska podzieliła się ze swoimi fankami zdjęciem, które wyraźnie miało pokazać innym, że dla chcącego nic trudnego i jak ktoś chce zadbać o dobrą kondycję, dziecko mu tego nie ogranicza. Raczkująca po sali treningowej Klara, to żywy dowód na to, że wszystko można połączyć, jak są chęci. Na nieszczęście córka Lewandowskich postanowiła jednak przysiąść na chwilę, by poobserwować mamę i zrobiła to w sposób niekoniecznie prawidłowy, co natychmiast wychwyciły czujne oczy matek.
Pod zdjęciem od razu pojawiły się "dobre rady" dla Lewandowskiej, sugerujące, że osoba, która chce być ekspertką od dzieci, a nie zauważa błędów popełnianych przez własne dziecko, nie powinna rościć sobie do tego praw. Anna Lewandowska postanowiła odnieść się do zarzutów dość szybko.
Oczywiście, taka pozycja siedząca, nazywana siadem w literę "W" nie jest korzystna dla dzieci, ale trudno ocenić na podstawie 1 zdjęcia, czy Klara robi tak notorycznie i czy jej mama nie uczy jej prawidłowego siadania.
Siad w literę "W" to bardzo często przyjmowana przez dzieci pozycja, bo jest dla nich najwygodniejsza. Ugięcie nóg w kolanach i skierowanie stawów biodrowych do wewnątrz pozwala dziecku na złapanie lepszej równowagi a czasie zabawy. Ciało dziecka jest wówczas zdecydowanie lepiej podparte i czuje się ono bardziej bezpieczne.
Jeżeli dziecko siada w ten sposób sporadycznie i przyjmuje także inne pozycje siedzące, nie ma powodu do paniki. Zwłaszcza u dzieci, które raczkują. Przyjmowanie pozycji "W" jest dla nich naturalnym przejściem do pozycji siedzącej. Gdy jednak dziecko w wieku przedszkolnym nadal wybierają ten rodzaj siadu, wówczas trzeba zwracać na to baczną uwagę. Siedzenie tak przez kilka godzin dziennie może rzeczywiście przyczynić się do dysfunkcji stawów oraz mięśni kończyn dolnych i kręgosłupa. Stąd właśnie problemy chociażby z koślawieniem kolan.
Rolą nauczycieli przedszkolnych jest wspomaganie rodziców w nauce prawidłowego siadania, a najlepsze w tym celu jest proszenie dzieci, by siadały po turecku, w siadzie prostym czy z szeroko rozstawionymi nogami.