W Lublinie mężczyzna umiera w autobusie. Reakcje pasażerów wywołują oburzenie

Ewa Podleśna-Ślusarczyk
Mężczyzna umierał, a ludzie denerwowali się, że spóźnią się do pracy. Jak to jest możliwe, że nikt nie ruszył na pomoc? Dorośli nie reagują, a oczekują, że kiedyś otrzymają pomoc od dzieci, które patrzą na nich i kopiują złe zachowania?
W autobusie zasłabł starszy mężczyzna. Nikt nie ruszył na pomoc. Fot. Lublin 112
O sytuacji, która miała miejsce w jednym z lubelskich autobusów, napisał portal Lublin 112. W jadącym w kierunku Elizówki autobusie linii nr 4 doszło do przerażającej sceny. Starszy mężczyzna siedzący na jednym z siedzeń, nagle upadł na podłogę. Jak twierdzą świadkowie zdarzenia, w pojeździe było wielu pasażerów, jednak nikt nie zareagował. Gdy autobus zatrzymał się na przystanku autobusowym, wysiadło ok. 30 osób, ale nadal nikt wezwał pomocy do starszego mężczyzny. Dopiero gdy małe dziecko podeszło do jednego z mężczyzn i powiedziało, że jakiś pan umarł, ten ruszył na pomoc. Po chwili do resuscytacji przyłączyły się trzy młode dziewczyny.


Okazało się, że starszy pan rzeczywiście nie daje oznak życia, więc wezwano pogotowie ratunkowe, a cztery osoby starały się pomóc mężczyźnie zgodnie ze wskazówkami przekazywanymi przez dyspozytora pogotowia. Wkrótce na miejsce zdarzenia przyjechali ratownicy medyczni, którzy przejęli opiekę. Jak potwierdza st. sierż. Kamil Karbowniczek z Komendy Wojewódzkiej Policji, mężczyznę udało się uratować i po przywróceniu funkcji życiowych został przewieziony do szpitala.

To nie pierwszy przypadek, gdy ludzie nie reagują na to, co dzieje się z drugim człowiekiem. Powinno zawstydzić wszystkich zachowanie młodych, bo to tak naprawdę oni zmusili do podjęcia jakichś czynności dorosłych. Gdyby nie dziecko mówiące na głos słowa o czyjejś śmierci, ludzie byliby nadal zbyt zajęci sobą i swoimi telefonami, by dostrzec, że ktoś obok umiera. Świadek zdarzenia opisał, jak wyglądało zajście.

– Najbardziej boli mnie to, że pozostali tylko stali i patrzyli. Prosiłem, żeby ktoś zmienił dziewczyny w wykonywaniu masażu serca, jednak bez rezultatu. Nie dość, że nie pomogli, to jeszcze mieli pretensję, że dalej nie pojadą. Dzwonili chyba do przewoźnika, z pytaniem, kiedy zostanie im podstawiony drugi autobus, aby mogli kontynuować podróż. Mieli pretensję, że muszą iść pieszo ten jeden przystanek. Nie pomógł nam nawet kierowca. Stał z rękami w kieszeni i tylko gdzieś dzwonił – opowiada czytelnik Lublin 112.

Czy właśnie tak chcemy wychowywać dzieci? Czy w takich warunkach mają dorastać, patrząc na ludzką głupotę, egoizm i wygodnictwo? Historia z Lublina to wstrząsający obraz tego, jaka znieczulica funkcjonuje w społeczeństwie. Nie chcemy się w nic angażować, staramy się unikać wchodzenia w jakiekolwiek relacje z innymi. To wszystko prowadzi do takich właśnie sytuacji, będziemy umierać w autobusie pełnym ludzi.
źródło: Lublin 112