Co się naprawdę dzieje, gdy "bierzesz Gripoks Maks i jedziesz dalej"? Lekarz o konsekwencjach
Ten apel jest chętnie udostępniany, bo dotyczy realiów, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Tu odnosi się tylko do dzieci, ale przecież w pracy, czy środkach komunikacji miejskiej, mamy do czynienia dokładnie z takimi samymi sytuacjami.
Od dawna dyskusyjne jest przyprowadzanie chorych dzieci do przedszkoli. Jest to patologia, z którą walczą nauczyciele i dyrektorzy placówek. Rodzice pracujący nie mają czasem wyboru i dzieci z lekkim katarkiem wysyłają do szkół. W takich chwilach nie myślą o innych.
Tak samo dorośli. Gripex, Ibuprom i idą do pracy, choć czują się fatalnie. Presja w korporacji jest ogromna, więc rzadko ludzie decydują się iść na zwolnienie. Przychodzą więc do pracy, siadają za biurkiem i walczą o tytuł "pracownika roku". Zapominają zarówno oni, jak i ich przełożeni, że chory pracownik oprócz tego, że mało wydajny, to jeszcze jest źródłem zarazków, które rozprzestrzeniają się pośród innych. Z jednego chorego robi się ich cały tabun.
Kaszlące dziecko w kinie? Zakatarzone na placu zabaw? Sterta zużytych chusteczek na biurku firmowym? To codzienność i totalny brak szacunku dla innych. Nigdy bowiem nie wiemy, czy w naszym otoczeniu nie jest ktoś poważnie chory, o obniżonej odporności, a kontakt z nami może przyczynić się do znacznego pogorszenia jego stanu zdrowia.
Zanim zdecydujecie więc, czy iść do pracy z graczką i wysyłać kaszlące dziecko do przedszkola, pomyślcie o innych.
źródło: Facebook/SzpitalMoże cię zainteresować także: "Nafaszerowałam córkę lekami i wysłałam do przedszkola z gorączką. Nie jestem wyrodną matką. Walczę o przetrwanie"