Mężczyzna czekał 108 lat na ten dzień. Prawnuczka odkryła i spełniła jego najskrytsze marzenie

Ewa Podleśna-Ślusarczyk
"Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy" – powiedział Esmond Allcock, najstarszy żyjący mężczyzna w Kanadzie. Urodził się w 1910 r. i miesiąc temu obchodził kolejne, 108 urodziny. Mężczyzna wraz ze swoją ukochaną żoną doczekał się sześciorga dzieci, 17 wnucząt, 36 prawnucząt i 12 praprawnucząt. Historię, która wydarzyła się w ostatnich tygodniach, opisała jego prawnuczka, która właśnie urodziła drugie dziecko.
Najstarszy mężczyzna w Australii Esmond Allcock ma 108 lat. Zrzut z Facebooka
„Nawet nie wiesz, ile to znaczy dla mnie”. Dziadek spotyka praprawnuka
– Mam ogromne szczęście, bo wielu spośród moich znajomych nie ma czasem nawet szansy poznać swoich dziadków. Ja ostatnie 30 lat mogłam widywać swojego pradziadka, wspaniałego mężczyznę. Pradziadek nie zawsze pamięta wszystkie swoje wnuki i prawnuki, czasem musi upłynąć dłuższa chwila, zanim kogoś rozpozna. Mnie zazwyczaj pamięta, ma ze mną śmieszne wspomnienia. Gdy byłam małym brzdącem, raczkowałam często wokół jego nóg, a on zawsze mówił do mnie: chodź mały kumplu. Po tym mnie poznaje. Gdy dowiedział się, że pojawi się na świecie moje pierwsze dziecko, obdzwonił swoje dzieci, mówiąc im, że jego prawnuczka zasila populację. – opowiada Jenna Lehne.


Kiedy kobieta zaszła w ciążę po raz drugi, dotarła do niej rozmowa pradziadka z żoną. Mężczyzna wspomniał, że przyczynił się do przyjścia na świat 71 potomków, ale nikt nie nazwał swojego syna jego imieniem.

– Mój mąż i ja postanowiliśmy nazwać naszego nowego syna imieniem prapradziadka. Mój Esmond urodził się 11 stycznia 2017 roku, prawie 107 lat po swoim pra-pradziadku. Gdy zrobiło się trochę cieplej, wyszykowałam dziecko i wyruszyłam do sąsiedniej prowincji, aby przedstawić mojego pradziadka synkowi. Kiedy przybyliśmy, nie był pewien, kim jestem. Wiedział, kim są moi dziadkowie (jego córka i zięć), ale nie był zbyt pewny co do mnie. Wyjaśniłam, kim jestem, ale wtedy był już zachwycony Esmondem. Mniej więcej w połowie naszej wizyty rozpoznał mnie. Byłem dziewczyną chodzącą po podłodze. Trzymając mojego syna, pocałował go w głowę i powtarzał w kółko: "Nie wiesz, co to dla mnie znaczy. Nie wiesz, co to dla mnie znaczy”. Zrozumiałam wtedy, jak ważne to było dla niego. Jego słowa i pocałunek, były błogosławieństwem dla mojego syna Esmonda.

Dziś coraz częściej imiona dawniej popularne nadawane są małym dzieciom. Franciszek, Jan, Stanisław, to imiona, które od kilku lat stoją na czele list najchętniej wybieranych. Czytając tę historię, można zrozumieć jak ważne jest, by pewne imiona nigdy nie zaniknęły i by nasze dzieci były częścią wspomnień całej rodziny.
źródło: Love What Matters