Dzieci chrońmy, ale dorosłych trujmy. Tak producenci robią nas w balona

Alicja Cembrowska
Kolejne badania udowadniają, że zdanie "Jeśli nie masz BPA w swoim organizmie, nie żyjesz w świecie współczesnym", którym problem z Bisfenolem A opisał amerykański TIME, nie jest przesadą czy powtarzanym na okrągło frazesem. Tym razem przebadano nastolatków, a naukowcy złapali się za głowę...
Prawo autorskie: 06photo / 123RF Zdjęcie Seryjne
Prawie 90 proce. badanych z BPA
Brytyjski Uniwersytet Exeter przeprowadził kolejne już badania na temat wpływu Bisfenolu A na ludzkie zdrowie. Gdy ostatnio pisałam o tym w kontekście woreczków, w których gotujemy kaszę i ryż, znalazły się komentarze, że nie są one zagrożeniem i nie zawierają BPA. Jednak mogą zawierać, podobnie jak większość produktów z plastiku, które towarzyszą nam w codziennym życiu. Mogą, bo nie ma przepisów, które regulowałyby stosowane oznaczenia produktów dla dorosłych ludzi. Pozostaje nam zatem uwierzenie producentowi na słowo.


Badaniami w Exeter kierowały Lorna Harries, profesor genetyki molekularnej i Tamara Galloway, profesor ekotoksykologii. W moczu 86 proc. nastolatków wykryto mierzalne poziomy BPA. Grupę badawczą stanowiły 94 osoby w wieku 17-19 lat. Przypomnijmy tylko, że jest to substancja, która zaburza gospodarkę hormonalną.

Nie do uniknięcia
Naukowcy szczerze przyznają, że niestety we współczesnym świecie bardzo trudno jest uniknąć produktów z substancjami chemicznymi, takimi jak Bisfenol A, dlatego za jedyne możliwe obecnie rozwiązanie uznają bardziej konkretne i jawne etykietowanie opakowań, tak by konsumenci w pełni świadomie mogli wybierać produkty bez BPA. Niestety jest też zła wiadomość - badania nie wykazały mierzalnego wpływu zmiany diety i stylu życia na poziom BPA w organizmie. Chemikalia są już po prostu wszechobecne, a po tygodniu specjalnej diety pewne spadki poziomu BPA w mocz zaobserwowano tylko u tych osób, które przed eksperymentem miały stężenie najwyższe.

Badaczy zdziwiło jednak tak wysokie stężenie w nastoletnich ciałach i to w prawie 90 proc. przypadków. Jednym z powodów takiej sytuacji może być fakt, że młodzi ludzie jedzą dużo fast foodów/jedzenia przetworzonego i tym samym bardziej narażeni są na przenikanie substancji chemicznych z plastików - wykorzystywany jest do produkcji plastikowych pojemników i opakowań, butelek z wodą, folii i opakowań na żywność, znaleźć go można także na powierzchni paragonów i wydruków z drukarek termicznych. Na szczęście BPA stosunkowo szybko, bo po około 6 godzinach, uwalnia się z ciała.

Problemy hormonalne
Problem jednak jest znacznie większy, niż się wydaje, badacze ustalili bowiem, że Bisfenol A może zaburzać gospodarkę hormonalną, a Komitet państw członkowskich UE (MSC) stwierdził, że wpływa na zaburzenia endokrynne. Również profesor Galloway potwierdza, że substancja wywołuje zaburzenie endokrynologiczne.

Za główny problem naukowcy uznają niekonsekwentne oznaczanie, które utrudnia minimalizowanie dawek Bisfenolu, które codziennie pochłaniamy. Bo chociaż badania mówią głównie o najmłodszych i nastolatkach, to narażeni są wszyscy. Od 2011 roku w Unii Europejskiej obowiązuje zakaz stosowania BPA przy produkcji butelek dla niemowląt. W Belgii, Szwecji i Danii zakazano go do produkcji przedmiotów, które mają kontakt z żywnością - niestety ponownie dotyczy to jedynie jedzenia dla niemowląt i dzieci poniżej 3. roku życia. Francja, Kanada czy wybrane stany amerykańskie zakazały go całkowicie przy produkcji pojemników na żywność, opakowań spożywczych czy przyborach kuchennych.

Warto pamiętać, że BPA dostaje się do organizmu, przez skórę, układ oddechowy lub pokarmowy, może zaburzać pracę układu nerwowego, gospodarki hormonalnej czy uszkodzić wątrobę. Nie tylko u dzieci, o czym pisałam w styczniu br.

Konieczne ograniczenia Bisfenolu A
Jeżeli jesteśmy już przy ograniczeniach, to UE narzuca jedynie maksymalną ilość tej substancji, która może zostać uwolniona z danego materiału. Powoli zaczyna się coś jednak zmieniać. W styczniu br. Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego "zatwierdziła wniosek Komisji Europejskiej w sprawie obniżenia limitu migracji specyficznej (SML) mającego zastosowanie do tworzyw sztucznych, powłok i lakierów do metali oraz innych produktów, które są źródłem BPA podczas kontaktu z nimi, z 0,6 mg/kg do 0,05 mg/kg" - czytamy na stronie Europejskiej Agencji Chemikaliów.

Limit obniżono również w przypadku zabawek, które dziecko może włożyć do ust - obecnie wynosi on 0,1 mg/l BPA. Od 26 listopada 2018 r. będzie to 0,04 mg/l.

Substancja wywierająca toksyczne skutki
Na stronie Europejskiej Agencji Chemikaliów (European Chemicals Agency) czytamy, że "Bisfenol A sklasyfikowano w UE jako substancję wywierającą skutki toksyczne w odniesieniu do zdolności do reprodukcji". Badania pod tym kątem prowadzone były już wcześniej - zwiększenie poziomu estrogenów w organizmie pod wpływem BPA u mężczyzn prowadzi do zmniejszenia poziomu testosteronu i obniżenia sprawności seksualnej (Rogers J.A., 2013).

Na listę kandydacką substancji, które stanowią duże zagrożenie (konkretnie na rozrodczość) wpisano Bisfenol rok temu - w styczniu 2017. Pół roku później Komitet państw członkowskich ECHA poparł wniosek Francji o uznanie substancji za stwarzającą zagrożenie wystąpienia zaburzeń endokrynologicznych, co stawia ją obok substancji rakotwórczych.

Powyższy argument dotyczący rozrodczości, jak i negatywny wpływ na środowisko na wniosek Niemiec zostały dodane do wpisu o BPA w styczniu br. I teraz pojawia się światełko w tunelu: "Wszyscy producenci, importerzy lub dostawcy BPA muszą sklasyfikować i oznakować mieszaniny zawierające BPA jako działające szkodliwie na rozrodczość kategorii 1B do dnia 1 marca 2018 r. Oznacza to, że przedsiębiorstwa będą lepiej poinformowane o potencjalnych szkodliwych skutkach oraz o sposobie ochrony pracowników". Może zatem małymi krokami eliminować szkodliwą substancję...


Źródło: echa.europa.eu, exeter.ac.uk