
Dwie lewe ręce
"Kilka dni temu doświadczyłam czegoś na pozór błahego, ale w moim odczuciu – zatrważającego. Wieczorem, po dniu pracy, poprosiłam moją córkę, by przygotowała kolację. Nic wielkiego – kanapki z serem, szynką, plastrem ogórka. Do tego ciepła herbata albo kakao. Zwykły gest.
I wtedy zrozumiałam, że wychowałam dziecko, które... nie umie ukroić chleba. Ona stała nad bochenkiem niczym archeolog nad znaleziskiem z epoki brązu. Trzymała nóż niepewnie, jakby miała z nim pierwszy raz do czynienia. I naprawdę – nie przesadzam – nie wiedziała, z której strony zacząć.
Przypomniałam sobie, że jedyny raz w życiu zrobiła sobie samodzielnie kanapkę, ale wtedy użyła chleba tostowego, oczywiście już pokrojonego. Cała 'operacja' polegała na otworzeniu paczki i wyjęciu dwóch kromek. Dziś nawet tego nie potrafiła powtórzyć, bo chleb był... 'prawdziwy'. Stała, zabierała się do tego jak pies do jeża, aż w końcu odpuściła i powiedziała, żebyśmy zjadły płatki na mleku.
I wtedy sobie pomyślałam: to pokolenie nie przetrwa. Może te dzieciaki i umieją nagrać TikToka, zrobić estetyczne notatki pastelowymi zakreślaczami i zamawiać sushi przez aplikację. Ale w starciu z bochenkiem żytniego chleba są kompletnie bezradne.
Nie piszę tego złośliwie. Piszę to z niepokojem. Coś poszło nie tak – z edukacją domową, z odpowiedzialnością, z codziennością. Chyba za bardzo chcieliśmy dzieciom ułatwić życie, a w efekcie odebraliśmy im coś fundamentalnego – umiejętność zadbania o siebie w najprostszych sprawach.
Zastanawiam się, czy jestem odosobniona w tym doświadczeniu. Czy inni rodzice też widzą, jak bardzo nasze dzieci nie są przygotowane do zwykłego życia? I co jeszcze możemy zrobić, by nie wychować pokolenia, które umrze z głodu w kuchni – pełnej jedzenia?".