Nie jestem fanką słodyczy. To znaczy, sama chętnie bym się objadała, ale uważam, że w życiu naszych dzieci nie powinny odgrywać aż takiej znaczącej roli. Nieraz usłyszałam, że niszczę córkom radosne dzieciństwo. Ja jednak upieram się przy swoim: to kreowanie zdrowych nawyków, które zostaje z nimi na całe życie! Teraz mam kolejny powód, by uważać nie tylko na to, ile słodyczy daję dzieciom, ale także kiedy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W rodzicielstwie jest tak, że często dostrzegając, że sami mamy z czymś problem, chcemy tego uniknąć w przypadku naszych dzieci. Takich przykładów jest wiele, ale ostatnio trafiłam na post dotyczący jedzenia słodyczy, który mocno mnie zaintrygował.
Umiar jest potrzebny
Ponieważ sama często mam problem, by powstrzymać się przed objadaniem się słodyczami, bardzo chciałam, by moje dzieci miały inne nawyki. Nie postrzegam tego jako wyrzeczenia czy nieludzkiego rygoru, ale jako inwestycję w przyszłość i cenną lekcję, którą dziecko odbiera zaledwie przez kilka pierwszych lat życia. Potem pewne schematy zostają zakodowane na resztę życia. Choć nieraz słyszałam, że niszczę dzieciństwo, to jednak mam inne odczucia.
Warto wiedzieć, że ważna jest nie tylko kwestia ilości i jakości słodyczy, ale także i pory, kiedy się serwuje takie rzeczy. Niestety bardzo często mamy mają nawyk "wciskania" dziecku jedzenia, gdy to zaczyna płakać, gdy zetrze kolano lub stanie się cokolwiek innego, co wywołuje emocje takie jak złość, smutek czy rozczarowanie. Tak jakby krzyk i łzy dało się przekupić. I choć może dziecko szybko się wycisza, to niestety utrwala to niezdrowy schemat: potrzebuje pocieszacza w formie jedzenia.
Słodycze to nie lek na całe zło
Warto sobie uświadomić, że "dając dziecku słodycze, kiedy ma złe samopoczucie, możesz łatwo je uwarunkować. Co to znaczy? Zachowując się w ten sposób, pokazujesz mu, że słodycze to dobra strategia radzenia sobie z trudnymi emocjami" – wyjaśnia psycholożka Ewa Sękowska-Molga na swoim instagramowym profilu.
Czemu mamy tak robią? Bo, gdy same były dziećmi, zostały dokładnie tak samo "zaprogramowane". "Stresujący dzień w pracy – otwierasz szafkę w kuchni – szukasz jedzenia – problem na chwilę znika. To częste zachowanie u dorosłych. A jak myślisz, gdzie ma swoje źródło? Najczęściej w dzieciństwie" – wyjaśnia psycholożka.
Jednak możesz – i powinnaś – zmienić ten schemat. Co robić, zamiast dawać słodkości? "Zachęć dziecko, by opowiedziało ci, co czuje, jaki ma problem, bądź przy nim, zagwarantuj wsparcie, przytul. Jeśli jest chore, pozwól odpocząć. To zdecydowanie lepsza strategia" – podpowiada ekspertka.