"Dzieciństwo to czas, by się wykrzyczeć, wybiegać, wyszaleć". Polka o wychowywaniu dzieci na Krecie
Iza Orlicz
19 stycznia 2022, 14:52·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 19 stycznia 2022, 14:52
"Dzieci w Grecji są niezwykle lubiane, zauważane, słuchane. Kochają je wszyscy, od pani na ryneczku, przez kelnerów w restauracjach, po pracowników supermarketów, pana spacerującego z psem, listonosza, sąsiadkę czy nieznajomą. Dzieci są wesoło zagadywane na ulicy, częstowane bułeczką w piekarni czy bananem w warzywniaku, zasypywane pytaniami i komplementami. Dzieci nie przechodzą niezauważone, dorośli nie pozostają obojętni na widok maluchów."
Reklama.
O wychowywaniu dzieci na Krecie opowiada Polka, która mieszka tam już ponad 12 lat.
Na Krecie przyszła na świat jej córka, Zosia, która ma obecnie 6 lat.
Dzieci w Grecji są lubiane i bardzo życzliwie traktowane, nikomu nie przeszkadza ich płacz czy ataki histerii.
Sylwia Wasielak pochodzi z Wałbrzycha, ale od ponad 12 lat mieszka w Heraklionie na Krecie. Razem z mężem, Grekiem, prowadzi biuro usług turystycznych, PlanetaGrecja. Jest autorką facebookowej strony Mama Polka na Krecie. Prywatnie mama 6-letniej Zosi i właścicielka rocznego spaniela, imieniem Marley. Interesuje się tematem dwujęzyczności u dzieci, od lat fascynuje ją pedagogika Marii Montessori, fanka literatury dziecięcej.
Jak zaczęła się twoja przygoda z Kretą? Dlaczego akurat tam się przeprowadziłaś?
Wszystko zaczęło się ponad 15 lat temu, kiedy to jako ówczesna absolwentka wrocławskiego AWF-u, po kilku trudnych wydarzeniach w życiu osobistym, trafiłam do małej wioski Spili, na zachodzie Krety. Chciałam nabrać dystansu i złapać oddech. I tam się właśnie zakochałam - w wyspie, jej mieszkańcach, ich codzienności. Pracowałam w rodzinnej tawernie, poznając kulturę i historię Krety, język, proste, ale wyjątkowo piękne i ciekawe życie wyspiarzy.
Przez kilka kolejnych sezonów podróżowałam po świecie jako pilot-rezydent, ale moje serce pozostało na Krecie. Od 12 lat mieszkam na stałe w Heraklionie, nieoficjalnej stolicy wyspy i prowadzę życie dwukulturowe, tworząc wraz z mężem, Kreteńczykiem, szczęśliwą, polsko-grecką rodzinę.
Czy twoja córka przyszła na świat już w Grecji?
Sofia, czyli Zofia, urodziła się na Krecie. Mieliśmy to szczęście, że mogliśmy sobie pozwolić na poród w prywatnej klinice w Heraklionie. Było to dla mnie spore wyzwanie i naprawdę duży stres, chyba najbardziej przez barierę językową. Miałam jednak wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy otoczyli mnie opieką, a mój lekarz uspokajał mnie, że przy rodzeniu dzieci nie trzeba być poliglotą (śmiech).
Gdy już Zosia przyszła na świat, po 16 godzinach różnych perypetii i wyczekiwania, wydała z siebie pierwszy okrzyk, a chwilę później ja usłyszałam słowa po polsku: ‘Litwo, ojczyzno moja…’. Nie wiedziałam, czy to dzieje się naprawdę, czy już może jestem w niebie (śmiech). Okazało się, że to nasz zwariowany lekarz pediatra, ze znanym sobie humorem i jak się później okazało, wielkim sentymentem do Polski i jej kultury, recytował słowa Inwokacji, które nosi w sercu do dziś, wraz ze wspomnieniem ukochanej Polki.
Jak jest traktowana kobieta w ciąży na Krecie? Może liczyć na jakieś specjalne względy?
Traktowana jest bardzo normalnie, ale ma oczywiście swoje przywileje, jak np. pierwszeństwo w kolejce do kasy czy miejsce w autobusie komunikacji miejskiej. Myślę, że Grecy ze sporą czułością i opieką otaczają panie z brzuszkiem. Może nawet panowie są bardziej wyczuleni i empatyczni, zdarzyło mi się, że pan na ulicy zapytał, czy mi ponieść zakupy, gdy wracałam ze sklepu.
Same kobiety ciężarne raczej nie rozczulają się nad sobą, starają się prowadzić życie według stałego programu, jeśli oczywiście kondycja im na to pozwala. Jeśli czują się na siłach i nie ma przeciwwskazań medycznych, pozostają czynne zawodowo nawet do dnia porodu, biorąc udział w codziennym życiu rodzinno-towarzyskim.
A jak wygląda opieka okołoporodowa? Masz raczej pozytywne, czy złe wspomnienia?
Wiele rzeczy mnie raczej rozczarowało. Moja siostra urodziła córeczkę 10 miesięcy przede mną, w szpitalu publicznym w Polsce. Opowiadała mi o szkole rodzenia, o opiece położnych, o wizytach pielęgniarskich tuż po narodzeniu dziecka i po powrocie do domu. Ja czegoś takiego nie doświadczyłam, ani będąc w ciąży, po urodzeniu dziecka, ani w okresie połogu.
Po latach dowiedziałam się od kreteńskich mam, że można się ubiegać o pomoc pielęgniarki środowiskowej, ale nie jest to często w Grecji praktykowane. Tutaj ciężar opieki nad kobietą i dzieckiem jest zrzucony, a może od pokoleń przejmowany, przez matki, teściowe, babki. To one najczęściej, od początku ciąży, przez czas jej trwania, do samego porodu i tuż po, zajmują się przyszłą mamą, a potem też noworodkiem. Matki, babki w Grecji sprawują pieczę nad wszystkim, one doradzają, pouczają, wspierają.
Czy jest jakaś tradycja, związana z porodem, którą można spotkać tylko w Grecji?
Jest jedna ciekawostka, o której warto wspomnieć. Już kilka godzin po porodzie cała rodzina tłumnie odwiedza mamę i dziecko w szpitalu. I to jest coś, czego się nie da opisać słowami. To są po prostu imprezy rodzinne wokół łóżka świeżo upieczonej matki - wspólne picie kawy, zagryzanie słodyczy, częstowanie wszystkich wokół, bo urodził się nowy członek rodziny.
Mówię oczywiście o czasach przed pandemią i o szpitalach państwowych. Na tym się nie kończy. Po powrocie do domu, choć oficjalnie kobieta i dziecko są objęte 40-dniowym okresem połogu, czyli odpoczynku, greckie rodziny z workami prezentów pukają do drzwi, by zobaczyć maluszka i życzyć rodzicom wszelkiego dobra.
Wyobrażasz sobie, jak bardzo jest to męczące dla kobiety, która marzy tylko o ciszy, spokoju i odpoczynku. Można oczywiście taktownie zaznaczyć, że przez 40 dni dziękujemy za odwiedziny, ale często jest to uznane za brak szacunku do rodziny, a nawet obrazę i zniewagę. Szczęście mają te kobiety, jak w naszym przypadku, że rodzina jest blisko, ale się nie narzuca, zapewniając o swym wsparciu w razie potrzeby.
Na jakie wsparcie państwa może liczyć młoda mama?
To jest temat na osobny wywiad. Społeczeństwo greckie jest jak najbardziej rodzinne, natomiast państwo greckie już takie przyjazne nie jest. Kolejne rządy i politycy chlubią się faktem, że Grecja to kraj rodzinny, ale na tym ich rola i zaangażowanie raczej się kończy. System prorodzinny w Grecji jest niezwykle ułomny, ciężar opieki nad maluchami od pokoleń spada na barki dziadków i innych członków rodziny.
Rodzice czynni zawodowo muszą się sporo natrudzić, aby spokojnie pójść do pracy, nie martwiąc się, gdzie w tym czasie są ich pociechy. Najczęściej wtedy z pomocą przychodzą greckie babcie i dziadkowie, którzy całymi godzinami opiekują się wnukami, wożą do przedszkoli czy szkół, na zajęcia dodatkowe, spacerują z maluchami po parkach itd. Trudniej jest, gdy takich dziadków brakuje na co dzień.
A żłobki, przedszkola?
Placówki edukacyjno- pedagogiczne, jak żłobki, przedszkola, wreszcie szkoły są w Grecji od lat niedofinansowane, a miejsc dla dzieci najmłodszych w żłobkach i przedszkolach publicznych wciąż brakuje.
A czy są placówki prywatne?
Istnieje w Heraklionie sporo i to dość dobrych placówek prywatnych. Kto ma szczęście i może sobie finansowo pozwolić na taki komfort, to od mniej więcej 6 miesiąca życia dziecka do 4 lat, może korzystać z niepublicznych żłobków czy przedszkoli. Jest to jednak dla wielu rodzin koszt nie do udźwignięcia, zwłaszcza przy niskich zarobkach sezonowych.
Miesiąc w prywatnym przedszkolu to kwota od 400 euro w górę. W cenę wliczone są najczęściej dwa posiłki, dojazd szkolnym busikiem, zajęcia dodatkowe w starszych grupach, jak muzyka, rytmika, warsztaty teatralne, plastyczne, język obcy.
Przy bardzo niskich dochodach rodzice mogą skorzystać z różnego rodzaju programów europejskich i po dostarczeniu tony dokumentów, starać się o dofinansowanie na dziecko żłobkowo- przedszkolne. Ilość miejsc w takich programach jest jednak dosyć ograniczona. Można skorzystać też z pomocy opiekunki, o którą nie tak łatwo na Krecie, jest to usługa dosyć droga i nie bardzo jeszcze popularna.
A co z sezonem wakacyjnym? Dzieci mają wolne, ale przecież wtedy zwykle rodzice pracują, bo Kreta to turystyczna wyspa.
Sezon letni na Krecie trwa średnio od kwietnia do października i w tym czasie bardzo często jeden lub oboje rodziców pracują w hotelach, barach, restauracjach nieustannie, bez dnia wolnego, często więcej niż po 8 godzin dziennie. Co zrobić z dziećmi, gdy jest się cały dzień w pracy, by zarobić nie tylko na bieżące wydatki, ale też odłożyć na zimę, w czasie której, po sezonie, wyspa zapada w głuchy sen? Zamykają się hotele, restauracje, ośrodki sezonowe, a rodzice przechodzą na tzw. świadczenia posezonowe (średnio 450 euro przez trzy miesiące).
Heraklion oferuje cały wachlarz atrakcji dla dzieci na sezon wakacyjny: obozy i kolonie wyjazdowe, półkolonie sportowo- rekreacyjne, zajęcia plastyczno- artystyczne, wycieczki, wędrówki, i wiele innych możliwości. Większość zajęć jest jednak odpłatna. I tu z pomocą znów przychodzą greckie babcie i dziadkowie, którzy nakarmią, dopilnują, przytulą, zabiorą na spacer do parku czy zawiozą na wieś, gdzie harcom na świeżym powietrzu nie ma końca.
Jest to pomoc nieoceniona, ale jest też przyczyną wielu sporów rodzinnych w Grecji, bo jak wiadomo, rodzice są od wychowywania, a dziadkowie od rozpieszczania. U greckich dziadków można zwykle więcej niż w domu - zajadać słodycze, nie myć zębów, krzyczeć i biegać do późnych godzin wieczornych, nie sprzątać zabawek, bo babcia posprząta, a wieczorem zasnąć szczęśliwym z brudnymi nogami (śmiech).
Wydaje się, że Kreteńczycy, ale chyba wszyscy Grecy lubią dzieci i mają w stosunku do nich dużo wyrozumiałości?
Dzieci w Grecji są niezwykle lubiane, zauważane, słuchane. Kochają je wszyscy, od pani na ryneczku, przez kelnerów w restauracjach, po pracowników supermarketów, pana spacerującego z psem, listonosza, sąsiadkę czy nieznajomą. Dzieci są wesoło zagadywane na ulicy, częstowane bułeczką w piekarni czy bananem w warzywniaku, zasypywane pytaniami i komplementami. Dzieci nie przechodzą niezauważone, dorośli nie pozostają obojętni na widok maluchów.
A jak reagują np. obcy ludzie na płacz czy histerię dziecka w miejscu publicznym?
Na wiele zachowań przymyka się oko, twierdząc, że dzieci nie radzą sobie z emocjami, więc trudny moment należy przeczekać. Sama byłam świadkiem wielu ataków histerii, niebywałych awantur na ulicy, w sklepie czy kościele z udziałem maluchów.
Z pomocą przychodzą wtedy często obce osoby, zwłaszcza starsze panie, babcie, które swym ciepłym i opanowanym głosem próbują uspokoić dziecko. Nigdy nie zdarzyło mi się słyszeć, aby w takiej sytuacji ktokolwiek oceniał mamę, czy próbował ją pouczać, robić wykłady na temat wychowania. Mało tego, często tłumaczono dziecku, że mamusia jest zmęczona, mamusia na ciebie czeka, mamusia ci w domu ugotuje coś dobrego, mamusia cię kocha.
A czy dzieciom pozwala się na wiele?
Tak, ogromną wagę przykłada się do swobody, wolności osobistej. I to jest fajne, że dzieciom pozwala się mówić o tym, czego chcą, co im się podoba, a czego nie mają ochoty robić. Oczywiście pod warunkiem, że nie popadniemy w skrajność. Dzieciom w Grecji pozwala się na wiele, uważając, że dzieciństwo to wyjątkowo krótki okres w życiu i jak nie teraz, to kiedy mają się wykrzyczeć, wybiegać, wyszaleć. To też raczej domena dziadków - odpuszczanie, przymykanie oka, bo greccy rodzice potrafią być bardzo wymagający, zwłaszcza gdy chodzi o naukę.
Chyba trochę stereotypowo grecka mama kojarzy nam się z osobą opiekuńczą, żeby wręcz nie powiedzieć nadopiekuńczą…
Tak, są niezwykle opiekuńcze, a czasem nawet osaczające. Chciałyby, z miłości do dziecka, uchronić je przed całym światem, tym samym, decydować o wszystkim, nie tylko w okresie dzieciństwa czy młodości, ale i w późniejszym życiu dorosłego już człowieka, zwłaszcza jeśli jest to syn.
A czy jest coś, co cię nadal szokuje w kreteńskim podejściu do wychowywania dzieci?
Jest wiele zachowań czy przyzwyczajeń, które mnie szokują do dziś i których nie rozumiem. Dzieci greckie nie jedzą śniadań, za to do późnych godzin wieczornych pozwala im się najadać do syta, łącznie ze słodyczami. Greckie dzieci chodzą późno spać (nawet po 23), a wstają wcześnie rano do przedszkola czy szkoły (7-7:30), nie wspominając o dniach wolnych czy świętach, kiedy to do późnych godzin nocnych dzieciaki biorą czynny udział w życiu towarzyskim, szalejąc w tawernach czy restauracjach.
Dzieci w Grecji często nagradzane są prezentami za dobre wyniki w nauce, posprzątanie pokoju czy pomoc mamie w zakupach. Rozpieszcza się je też upominkami przy pierwszej lepszej okazji. Wreszcie system kar i nagród, za wszelkie przewinienie, potknięcie czy postępy. To jest coś, z czym nie mogę się pogodzić, zwłaszcza w szkołach, ponieważ u nas w domu stosujemy raczej system motywacyjny, uznaniowy, nigdy karania.
A najlepsze aspekty wychowywania dzieci na Krecie?
Bliskość morza i piękna kreteńska przyroda, czyste powietrze, zdrowe jedzenie, wielopokoleniowe relacje rodzinne zapewniają dzieciom bezpieczeństwo na każdej płaszczyźnie. Greccy rodzice, mimo że zmagają się z codziennością niełatwą i systemem, pozostającym bardzo daleko w tyle za krajami Europy Zachodniej, są z pewnością rodzicami troskliwymi, opiekuńczymi, oddanymi bez reszty rodzinie i przyjaciołom. Wiodą życie szczęśliwe, wesołe, towarzyskie, bez wielkiej pomocy państwa, ale przy ogromnym wsparciu najbliższych.
Czy Kreta zmieniła się, odkąd pierwszy raz tam przyjechałaś?
Na pewno zmienił się obraz typowego greckiego rodzica, jaki miałam wiele lat temu, kiedy po raz pierwszy dotarłam na wyspę. Wtedy wydawało mi się, że Grecy poza pracą nie robią nic, tylko oglądają telewizję i przesiadują w kafejkach czy tawernach, a wśród dorosłych pałętają się dzieci, biegają między stolikami do późnych godzin wieczornych, w dymie papierosowym, wśród hałasów i rozmów dorosłych.
Obecnie Grecy stali się bardziej aktywni, doceniają ruch na świeżym powietrzu, wspólne z dziećmi spacery, przejażdżki rowerowe, wycieczki górskie czy wizyty w muzeach, kinach. Świadczą o tym tłumy ludzi, obecne na wszelkich imprezach masowych, jak koncerty, festiwale, pikniki.
Oboje z mężem jesteśmy osobami niezwykle ciekawskimi, lubimy odkrywać świat, poznawać ludzi, próbować, przeżywać, doświadczać i taką ciekawość chcielibyśmy rozbudzić w naszej córce. Mamy ogromne szczęście do wspaniałych przyjaciół, Kreteńczyków, z którymi możemy dzielić nasze zainteresowania, pasje, zamiłowania i wspólnie z dzieciakami wędrować po górach czy wąwozach, odwiedzać muzea i wystawy sztuki. Czas spędzany razem bardzo nas ubogaca, wzmacnia relacje, sprawia, że stajemy się sobie bliżsi.