Fot. materiały prasowe
REKLAMA
Słusznie domyślacie się jednak, że było inaczej. Tekst o mojej kolejnej porażce na polu kreatywnym nie miałby większej racji bytu. Co innego tekst o tym, jak odkryłam markę, która wyczuła, że nie każdy chce przekroczyć tę cienką granicę pomiędzy osobistym ulepszaniem naturalnych kosmetyków a budowaniem domowego laboratorium kosmetologicznego.
Zaznaczmy jednak od razu, że ECOSPA, bo o nich mowa, to marka, która w pełni zadowoli potrzeby również tych z was, którzy jednak zamierzają porywać się z laboratoryjną bagietką na słońce, czyli robić kosmetyki samodzielnie od początku do końca.
logo
Fot. materiały prasowe
ECOSPA od kilkunastu lat zajmuje się dystrybucją surowców kosmetycznych. Asortyment marki jest niezwykle szeroki i rozciąga się od hydrolatów, olejów czy olejków eterycznych, aż po emulgatory, solubilizatory, surfaktanty czy kwasy kosmetyczne.
I chociaż zdarza im się zaopatrywać gabinety kosmetyczne, czy nawet większe salony spa, to ich pierwszym klientem jesteśmy my: osoby dojrzewające do rozstania z drogeryjną “chemią” i gotowe na podbój świata kosmetyków naturalnych.
Dzisiaj, aby skorzystać z oferty ECOSPA wystarczy wejść na ich stronę, poczytać, pobuszować w zakładkach i zamówić potrzebne składniki. Detaliczna dostępność kosmetycznych półproduktów nie zawsze była jednak tak oczywista.
Jak wspomina Artur Chaber, jeden z założycieli marki, jeszcze dekadę temu producenci nie bardzo chcieli się “rozdrabniać”. Twórcy ECOSPA musieli więc przetrzeć sporo szlaków, zwłaszcza że, jak sugeruje nazwa, w swojej ofercie mieli mieć produkty naturalne, organiczne i certyfikowane.
logo
Artur Chaber, współzałożyciel Ecospa Fot. naTemat
I choć dzisiaj nie są już na rynku kosmetycznego DIY sami, to ich oferta wciąż wyróżnia się na tle innych, choćby designem. I zanim powiecie, że to wcale nie o projekt logo tu chodzi, ja powiem: a właśnie że trochę też. Oczywiście, warunkiem bazowym jest jakość produktów, o czym za chwilę.
Nie ma co jednak ukrywać, że kosmetyki kupujemy również oczami. Na toaletce chętniej postawimy przecież gustowny szklany słoiczek niż toporną białą tubę, albo plastikowy pojemnik z etykietą zaprojektowaną na początku wieku przez grafika uznającego jedynie czcionkę Comic Sans.
logo
Ecospa tworzy gotowe zestawy do samodzielnego "złożenia"... Fot. naTemat
W świecie kosmetycznego DIY można natomiast dostrzec tendencję ku folkloryzacji. Rustykalne wzornictwo, kolory ziemi, drewno to dość powszechne motywy przewodnie, które potrafią zachwycać, ale niekoniecznie przemówią do wszystkich. ECOSPA idzie w inną stronę designu, która urzeka mnie zdecydowanie bardziej.
logo
...w których wszystkie składniki są dokładnie odmierzone Fot. naTemat
Oszczędne etykiety, na których bez trudu odnajdziemy skład, czy inne istotne informacje na temat produktu, umieszczane są na opakowaniach kolorem przypominających brązowe szkło apteczne. Niewątpliwym plusem jest również możliwość zakupu wielorazowych słoiczków, buteleczek i opakowań — zarówno na gotowe kosmetyki, jak i na półprodukty.
Po co, pytacie, trzymać wszystkie surowce na widoku? Okazuje się, że kremowe DIY można wykonywać również w wersji “instant”.

Przepis nr 1: kosmetyki “instant”

Nie tak dawno temu miałam spory problem, żeby znaleźć odpowiedni peeling do twarzy — na tyle delikatny, żeby można było go stosować kilka razy w tygodniu, ale jednocześnie na tyle wyczuwalny w strukturze, aby solidnie oczyścić twarz z całodziennego zmęczenia.
Pamiętam, że poszukiwanie produktu, który spełniałby te kryteria i jednocześnie “dogadywał się” z moją cerą zajmowało zdecydowanie zbyt wiele czasu i koniec końców nie zakończyło się pełnym sukcesem.
logo
Fot. naTemat
Moje zdziwienie było więc ogromne, gdy jedną z pierwszych “sztuczek”, jakie pokazał mi Artur, kiedy odwiedziłam laboratorium ECOSPA, był właśnie peeling do przyrządzenia na dłoni. Procedura wygląda następująco: nakładamy na dłoń kapkę bazy myjącej, dosypujemy sproszkowany korund, łączymy i gotową mieszanką myjemy twarz.
logo
Fot. naTemat
Korund przypomina strukturą drobniutki piasek, jest jednak od niego znacznie twardszy. Ten minerał, chętnie wykorzystywany w kosmetologii do zabiegów mikrodermabrazji, na skali twardości lokuje się bowiem zaraz za diamentem. Jego zastosowanie jest bardzo wszechstronne, bo może służyć zarówno do delikatnego peelingu twarzy, jak i całego ciała.
logo
Fot. naTemat
Baza “myjąca”, o której wspomniałam wcześniej to jedna z tych tajemnych receptur, dzięki którym mój zapał do kosmetyków DIY nie spłonie spektakularnie niczym zimne ognie w nowy rok.
Tajemnicą poliszynela jest to, że aby cieszyć się naturalnymi kosmetykami, dostosowanymi do indywidualnych potrzeb, nie trzeba wiedzieć, czym jest emulgator czy surfaktant, ani ile potrzeba jednego czy drugiego, aby olej magicznie połączył się z wodą i zaczął pienić. Nie, ten etap możemy pominąć kupując bazę — gotową, co nie znaczy, że pod względem “naturalności” gorszą. Wygodniejszą w użyciu — to na pewno.
logo
Stworzenie kremu od podstaw to sztuka. Ale jeśli chcecie spróbować, nie ma problemu: oferta Ecospa jest bardzo szeroka Fot. naTemat
W ofercie ECOSPA znajdziemy więc bazy szamponowe, balsamowe, czy nawet bazowe odżywki do włosów. Jednym z moich ulubionych odkryć jest baza w postaci mydła kastylijskiego. Wystarczy dodać ulubiony olejek eteryczny, aby wyczarować mydło o zapachu przypominającym ulubione perfumy (paczuli), letni poranek (trawa cytrynowa), czy ulubione ciasteczka (cynamon).
logo
Fot. naTemat
Żele można oczywiście przygotować w większej ilości, można też wzbogacić je o ekstrakty, czy substancje aktywne. Na stronie ECOSPA znajdziecie gotowe receptury bazowe oraz inspiracje, jak je zmodyfikować.
Wracając do pielęgnacji “na dłoni”: kolejnym “przepisem”, który warto poznać jest ten na odżywcze serum. Uwaga, brzmi on tak: odrobinę roztworu potrójnego kwasu hialuronowego wymieszaj na dłoni z odrobiną skwalanu z oliwek. To wszystko.
logo
Fot. naTemat
Mieszankę nakładamy na oczyszczoną, stonizowaną twarz i cieszymy się efektem głębokiego nawilżenia (kwas hialuronowy) oraz wygładzenia (skwalan).

Przepis nr 2: Peeling lepszy niż lody

Temat peelingów jest tematem rzeką, więc jeszcze przez chwilę nią popłyńmy. Zwłaszcza że delikatne złuszczanie naskórka to nasz obowiązek względem nieco zmęczonej po lecie skóry.
Cały wic polega jednak na tym, aby maksymalnie odżywić i nawilżyć skórę, a nie wcierać w nią barwniki i ulepszacze niewiadomego pochodzenia. Bo niech pierwszy rzuci rękawicą do masażu, kto nie skusił się na “pyszny” peeling o zapachu gumy balonowej, albo taki, który mienił się brokatem jak grzywa jednorożca?
logo
Masło waniliowe pachnie obłędnie. No i nie trzeba się przejmować kaloriami. Fot. materiały prasowe
Przyznaję bez bicia, że na mnie takie sztuczki działały. Zapach pianki marshmallow potrafił skutecznie odwrócić moją uwagę od tablicy Mendelejewa wydrukowanej na etykiecie. Tak było do momentu, kiedy przekonałam się, że naturalne kosmetyki też potrafią upodabniać się zapachowo do ulubionych deserów.
Peeling, którego recepturę zdradził mi Artur, jest banalnie prosty w wykonaniu, pachnie jak najlepsze lody i nawilża skórę tak, jak żaden inny drogeryjny specyfik. I nie ma w tym stwierdzeniu przesady, bo jak zaraz zauważycie, lista składników jest krótka, ale ekstremalnie treściwa.
logo
Fot. naTemat
Mamy olej, mamy masło, mamy oczywiście element złuszczający, w tym przypadku sól z Morza Martwego. Wykonując taki peeling rano, efekty nawilżenia będziecie czuć jeszcze wieczorem: skóra przez cały dzień będzie otoczona aksamitną warstwą ochronną — taką, jak po nałożeniu lekkiego kremu. Naprawdę genialne uczucie, nie do podrobienia z użyciem “zwykłych” peelingów. Przepis poniżej.

Peeling waniliowo-kokosowy

Składniki:
Olej kokosowy - 20 proc. (52 g)
Masło waniliowe - 10 proc. (26 g)
Peeling (sól) z Morza Martwego - 70 proc. (182 g)

Sposób wykonania:
Olej mieszamy z masłem do osiągnięcia konsystencji lekko roztopionych lodów. Grudki znikną, gdy naczynie ogrzejemy chwilę w dłoni i ponownie wymieszamy. Do uzyskanej pasty dosypujemy sól z Morza Martwego. Przekładamy do słoiczka o pojemności 250 g.

Warto wiedzieć, że trwałość tego rodzaju kosmetyków wynosi około 3 miesięcy. Jeśli chcemy mieć pewność. że przez ten czas nie wydarzy się z nim nic złego, do mieszanki możemy dodać kilka kropli witaminy E. Składnik ten posiada właściwości antyoksydacyjne, więc zdecydowanie przedłuży trwałość kosmetyku.
logo
Fot. naTemat
Przepraszam, jeśli właśnie zrzuciłam was z puchatej chmurki marzeń o gładkiej skórze, ale o bezpieczeństwie podczas tego typu eksperymentów należy zdecydowanie napomknąć. Pamiętajcie, że wasza łazienka to nie laboratorium. Trudno więc mówić o zachowaniu sterylnej czystości.
logo
Fot. naTemat
To właśnie dlatego nie warto opuszczać tych elementów przepisów, które mają za zadanie przedłużyć trwałość produktu, czyli, mówiąc dobitnie: konserwantów. Ich stosowanie dopuszczają nawet organizacje certyfikujące kosmetyki ekologiczne, czy organiczne (patrz EcoCert).
Do domowej produkcji kosmetyków należy więc podchodzić świadomie również w tej kwestii. Trzymanie własnoręcznie ukręconego kremu w lodówce nic tu nie pomoże: ważne jest zachowanie higieny podczas pracy nad produktem oraz jego odpowiedzialne zabezpieczenie.
logo
Baz do peelingu jest kilka, można wybierać zgodnie z preferencjami Fot. naTemat
Oczywiście, jeśli zamierzacie wmasować w siebie całą porcję kremu na raz, konserwanty nie będą potrzebne. Jeśli jednak chcecie zrobić sobie, na przykład, krem, który przygotuje waszą skórę na pierwsze jesienne, wietrzne, deszczowe i szare dni — postępujcie zgodnie z poniższymi wytycznymi.

Przepis nr 3: krem jesienny, banalnie łatwy

Zaraz podam wam przepis, którego, poniekąd, jestem autorką. Podam też formułę, czyli klucz do kremowej wiedzy tajemnej. Na jej podstawie możecie tworzyć dowolne połączenia substancji i olejków, które będą oddziaływać na waszą skórę dokładnie tak, jak sobie tego życzycie.
logo
Fot. naTemat
Oczywiście, nie polecam miksowania na chybił-trafił. Ja miałam pod ręką eksperta, który przeprowadził mnie przez poszczególne etapy, za każdym razem wyliczając właściwości składników, które potencjalnie mogły trafić do mojego kremu.
logo
Fot. naTemat
W domowych realiach najpierw proponuję zrobić mały research: przejrzeć listy produktów dostępnych na stronie ECOSPA i dobrać te, które będą odpowiednie dla waszej skóry. Jest to o tyle łatwe, że twórcy marki naprawdę mocno przykładają się do rzetelności publikowanych informacji i starają się maksymalnie ułatwić pozyskiwanie wiedzy.
logo
Fot. naTemat
Jeśli chcecie więc dowiedzieć się, czym jest na przykład, bioferment z aceroli, albo jakie właściwości ma ekologiczny ekstrakt z jabłka — klikajcie w linki i czytajcie — zaraz po tym, jak zaznajomicie się z kremową formułą. Oto ona:

Formuła kremu do twarzy:

Ekologiczna baza kremowa - 88,70 proc (53,22 g)
Ekstrakt - 2 proc (1,20 g)
Olej - 4 proc. (2,40 g)
Substancja aktywna - 5 proc. (3 g)
Olejek eteryczny - 0,3 proc. (0,18 g)

Podstawę już znacie, a oto szczegóły:

Jesienny krem do twarzy

Składniki:
Baza kremowa
Ekstrakt z jabłka
Olej śliwkowy
Bioferment z aceroli
Olejek geraniowy Egipt

Sposób wykonania:
Przekładamy odpowiednią ilość bazy do zlewki, którą następnie umieszczamy w naczyniu z ciepłą wodą. Ogrzewanie sprawi, że składniki lepiej się połączą. Do bazy dodajemy ekstrakt i dokładnie mieszamy. Tak samo postępujemy z kolejnymi składnikami.

logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat
logo
Fot. naTemat
Voilà! Krem na jesień jest już gotowy. Uprzedzając pytania o cenę tej przyjemności, powiem, że zdecydowanie nie jest wygórowana, biorąc pod uwagę nawet, że składniki kupujemy w nadmiarze i możemy zużyć je do innych mieszanek.
Słoiczek kremowej bazy o pojemności 50 ml kosztuje niecałe 11 zł. Ekstrakt z jabłka - 5,40 zł. Olej śliwkowy - 14 zł bez 10 groszy. Bioferment z aceroli - 7,80 zł. Olejek geraniowy - 13,90 zł. W sumie nieco ponad 50 zł.
Czy warto? Policzcie sami. W cenie są naturalne składniki, pełna kontrola nad recepturą oraz procesem wykonania, a także nieziemska przyjemność z naklejenia własnej etykiety na słoiczek. Ja mówię: bezcenne.
logo
Fot. naTemat

Artykuł powstał we współpracy z ECOSPA.