"Wydawał się niemal przezroczysty". Mama 6-latka o chorobie, która coraz częściej atakuje dzieci
Iza Orlicz
19 maja 2020, 11:50·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 maja 2020, 11:50
Coraz więcej dzieci choruje na cukrzycę typu 1. Choroba zwykle atakuje znienacka i diametralnie zmienia życie całej rodziny. Jak ją rozpoznać? Jak nauczyć się z nią żyć? Jak oswoić z nią chore dziecko? Oto historia 6-letniego Kazika, u którego niedawno zdiagnozowano cukrzycę typu 1.
Reklama.
Jest połowa lutego, jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa. Wszystko zaczyna się dość niewinnie – chłopiec uczęszcza do przedszkola, a pierwszy niepokojący objaw, to fakt, że od dwóch tygodni bardzo dużo pije i je.
– Jednocześnie zauważyłam, że Kazik mocno schudł, ale nie wzbudziło to mojego podejrzenia, bo w ostatnim czasie bardzo też urósł. Dopiero w drugim tygodniu zorientowałam się, że coś jest nie tak.
Pracowałam przez 3 dni z domu i odbierałam go z przedszkola, a on za każdym razem mówił, że nie ma siły iść ani jechać na hulajnodze. W domu pokładał się na kanapie i cały czas chciał jeść. Do tego wydawał się niemal przezroczysty – opowiada mama Kazimierza.
Skierowanie na cito
Następnego dnia postanowiła pójść z synem na badanie krwi, gdzie oprócz podstawowej morfologii z oznaczeniem OB, opłaciła też badanie poziomu glukozy we krwi.
– Na wieczór umówiłam pediatrę, żebyśmy mogli pójść od razu z wynikami. Niestety wyników nie było, ale pediatra nawet ich nie potrzebowała. Popatrzyła na naszego syna, kazała mu chuchnąć i powiedziała, że czuje jabłkowy, acetonowy aromat. I wypisała na cito skierowanie do szpitala pediatrycznego na oddział diabetologiczny – mówi mama Kazika.
Kolejne sekwencje zdarzeń pamięta dokładnie, choć wszystko działo się bardzo szybko. Są w drodze do szpitala, gdy otrzymują telefon z laboratorium. Wynik pokazuje 330 mg cukru we krwi (norma to 70-100 mg/dL).
– W szpitalu było już ponad 400. Przy pobieraniu kolejnych próbek krwi do badań okazało się, że nasz syn ma już kwasicę ketonową, do której dochodzi, gdy w organizmie następuje nagły i znaczny niedobór insuliny.
I wtedy usłyszałam najgorsze słowa, jakie może usłyszeć każda mama: pani doktor przyjmująca nas na oddział powiedziała, że mamy do czynienia z sytuacją ratowania życia naszego dziecka – przyznaje.
Jesteście lekarzami dla syna
Kazik spędza całą noc podłączony do kroplówki z insuliną, co dwie godziny pobierają mu krew. Dopiero po 12 godzinach poziom cukru zaczyna znacząco spadać, a kwasica ustępuje po dobie.
– Na oddziale spędziliśmy dwa tygodnie. Podczas gdy nasz syn był stawiany na nogi, my codziennie braliśmy udział w szkoleniach, uczyliśmy się podawać insulinę, mierzyć poziom cukru we krwi, podłączać dziecko do pompy i sensora. Musieliśmy też nauczyć się przeliczania jedzenia na dawki insuliny.
Jak powiedziano nam w dniu wypisu ze szpitala: od dziś jesteście państwo lekarzami, pielęgniarkami i dietetykami swojego dziecka. Powodzenia – opowiada mama Kazika.
Sprawdził się sernik
Jak wygląda teraz ich codzienność? Życie z cukrzycą okazuje się ciągłą walką z tym, żeby nie doszło do hipoglikemii (niedocukrzenia) albo hiperglikemii (przecukrzenia), o co wbrew pozorom bardzo łatwo, nawet przy zbilansowanej diecie. Na poziom cukru wpływa wysiłek fizyczny, stres, wybuchy gniewu, o które nietrudno u małego dziecka, a nawet pogoda.
– W nocy mierzymy synowi cukier 3 razy – zgodnie z zaleceniami. Od 21 lutego nie przespaliśmy ciągiem więcej niż 3 godziny. Prawda jest taka, że kiedy jedna osoba w rodzinie ma cukrzycę, to ma ją cała rodzina – wyjaśnia mama Kazimierza.
Przyznaje, że musieli zmienić regularność posiłków – cukrzycy powinni jeść co 2,5-3 godziny.
– Wyrzuciliśmy z domu granolę, płatki kukurydziane, z ciast na razie sprawdził się sernik i marchewkowe, syn marzy o ulubionej bezie, ale na razie ekstrawagancją są lody. Koniec z sokami owocowymi – te dajemy przy niedocukrzeniu, bo okazuje się, że są za słodkie w codziennej diecie. Na stole króluje niesłodzona herbata, niesłodzony kompot, woda – wymienia.
Wsparcie mam innych "cukierków"
Może zabrzmi to dziwnie, ale przyznaje, że pandemia okazała się dla nich zbawienna, bo siedząc w domu z dziećmi mogli na spokojnie uczyć się wszystkiego krok po kroku i powoli zmieniać domowe przyzwyczajenia. Eksperymentowali zwłaszcza ze słodszymi potrawami, by sprawdzić jak reaguje na nie organizm ich syna.
– Mogę liczyć na ogromne wsparcie innych mam "cukierków", które poznałam w szpitalu, a także w grupie Pomagajmy sobie na Facebooku. Wspiera nas też Fundacja dla Dzieci z Cukrzycą. Dziś jesteśmy w komfortowej sytuacji – pompę otrzymaliśmy w szpitalu dzięki refundacji, leki również są refundowane. Ale w przyszłości pomoc fundacji będzie pewnie zbawienna – przyznaje mama Kazimierza.
Cukrzyca atakuje
Lekarze nie do końca wiedzą, dlaczego tak się dzieje, ale w ciągu ostatnich 25 lat aż czterokrotnie wzrosła liczba zachorowań na cukrzycę typu 1 u najmłodszych dzieci (w wieku przedszkolnym) i dwukrotnie u dzieci do 18. roku życia.
Jakie czynniki ją wywołują? Tego też do końca nie wiadomo, dlatego trudno powiedzieć dlaczego konkretne dziecko zachorowało na cukrzycę.
Nie jest to kwestia dziedziczności, bo często w rodzinie cukrzyca typu 1 występuje pierwszy raz. Nie ma wpływu dieta, bo chorują dzieci, które jedzą słodycze, ale też te, u których w jadłospisie ich brak, zarówno szczupłe i te z nadwagą.
Najważniejsze to jak najszybciej zdiagnozować chorobę, by móc ją skutecznie leczyć.
Na co zwrócić uwagę:
– gdy dziecko dużo i często je, właściwie co chwila mówi, że jest głodne, ale jednocześnie chudnie,
– gdy dużo pije i dużo siusia, wygląda to tak, jakby wysikiwało wszystko, co wypije,
– nie ma siły, jest wiecznie zmęczone,
– robi się agresywne albo nadpobudliwe (to objawy zarówno hipo- jak i hiperglikemii)