Trudno znaleźć lepsze określenie na plakaty prolajferów, które zalały ostatnio polskie ulice, jak szokujące, przerażające, zatrważające, czy po prostu smutne.
"Moja córka zadała mi pytanie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Jak wytłumaczyć dziecku 7-letniemu, co autor tych plakatów miał na myśli i dlaczego uznał, że problem jest tak ważny, że musi zaistnieć w przestrzeni publicznej?" – pyta nasza czytelniczka.
Jeżeli autor chciał, by rodzice musieli zacząć rozmowy z małoletnimi na temat najtrudniejszych wyborów życiowych, to mu się udało. Teraz już 10-latkowie, a nawet i młodsze dzieci wiedzą, co to jest aborcja, ruchy pro-life i wolność wyboru. Niestety rodzice nie są wcale wdzięczni za takie przyspieszenie edukacji dzieci. Co jednak można powiedzieć dziecku, które widząc plakat zakrwawionego płodu pyta — mamo, co to? To jakaś kanapka?
Część rodziców uda, że nie słyszała pytania i spróbuje odwrócić uwagę dziecka. Część z zaskoczenia przyzna mu rację, nie chcąc rozbudzać jego wyobraźni i bojąc się kolejnych pytań. Pozostali spróbują zmierzyć się z trudnym tematem i zaczną z dzieckiem rozmowę.
Postanowiliśmy więc zapytać Katarzynę Kucewicz, psycholożkę i psychoterapeutkę z Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN, jak wytłumaczyć dziecku plakaty piętnujące aborcję.
Pierwsza reakcja, gdy dziecko widzi plakat. Jak reagować?
Jeśli chodzi o sam plakat, to moim zdaniem należy chronić dzieci przed takimi makabrycznymi ujęciami. Jeśli już dziecko zobaczy plakat, to warto powiedzieć że to, co widzi jest czyjąś wizją na temat tego, jak wygląda płód i że ma to na celu przestraszyć odbiorcę, że służy do tego, żeby wywołać dyskusję i zszokować. Nie polecam denerwowania się czy eskalowania negatywnymi emocjami, bo to tylko nakręci i jeszcze bardziej przestraszy dziecko. Cała rozmowa powinna być spokojna, bezpieczna, z całkowitym przyzwoleniem, że dziecko nie musi patrzeć na te obrazy. Można wyjaśnić mu, że czasem media i różne środki masowego przekazu, gdy chcą wywołać komentarze, posuwają się do tak drastycznych form, przejaskrawionych i drastycznych, jak te zdjęcia.
Jeśli nasze dziecko jest dzieckiem wyjątkowo wrażliwym, to polecałabym odwrócenie w ogóle jego uwagi od tego plakatu. Dzieciom nie są potrzebne do życia tak przerażające zdjęcia, bo malce nie rozumieją ich kontekstu, dla nich to tylko makabryczne zdjęcie krwi, o takiej sile jak scena z horroru klasy B. Czyli bardzo straszne, a kompletnie nieedukujące.
Kiedy powinno się przeprowadzać taką rozmowę?
Rozmowy wysoce wrażliwe, a taką jest rozmowa o aborcji, powinny być przeprowadzane w miarę wcześnie, a już na pewno wtedy, kiedy dziecko samo poruszy ten temat. Kształt takiej rozmowy zależy od wieku dziecka oraz naszych od poglądów dotyczących aborcji. Choć bez względu na to, jakie mamy poglądy, nie należy dziecka straszyć ani wartościować poglądów na te słuszne i na te złe, czy szatańskie. Bo to uczy dzieci uprzedzeń. Idealnie byłoby wskazanie dziecku, że może mieć różne podejście do problemów bioetycznych (jak aborcja czy eutanazja).
Czy ważne jest, by tłumaczyć dziecku, czym jest aborcja?
Jeśli decydujemy się na wyjaśnienie, warto przedyskutować z dzieckiem to, dlaczego ludzie decydują się na aborcję, wyjaśnić przy okazji kwestie rozumienia czym jest szczęście i poczucie bezpieczeństwa dla każdego człowieka. Pokazać dziecku że często kwestie aborcji są związane z tym, że kobieta jej dokonująca stoi przed dużym dylematem moralnym i życiowym. Musi z czegoś zrezygnować, by moc cieszyć się życiem i że są to wybory bardzo trudne a czasem nawet wybory w pewnym sensie nierozstrzygalne, bo po aborcji trudno wrócić do siebie i być beztroskim. Rozmowa o aborcji może przekształcić się w rozmowę o priorytetach, odpowiedzialności, ale także o krzywdzie.
Jeśli omawiamy z dzieckiem własną aborcję również istotne jest, by wyjaśnić dziecku konkretne powody, dla których zdecydowaliśmy się na taki krok. Najgorsze to przyjęcie postawy „to nie twoja sprawa, nieważne”, bo wtedy dziecko (starsze zwłaszcza) będzie szukało i zastanawiało się na własną rękę, co nas od niego z pewnością oddali.
Jakich warto używać słów?
Gdybym miała szanse czegoś chcieć od rodziców to chciałabym, żeby w rozmowie o aborcji nie kierowali się emocjami i nie wpływali na emocje dziecka. By nie była to rozmowa pełna sensacji, nawet jeśli mamy konserwatywne poglądy. Nazywanie aborcji „zabijaniem” jest tak samo wypaczające, jak nazwanie jej „zwykłym zabiegiem jak wyrwanie zęba”. W całej rozmowie stawiałabym na spokojne opieranie się na argumentach nie religijnych a naukowych, społecznych, związanych bardziej z rozmową o wartościach międzyludzkich niż rozmową o grzechu.