Reklama.
Subtelne i zarazem cwane okrucieństwo nastolatków może szokować. Okazuje się, że można jednak walczyć z chamstwem i brakiem kultury.
Może cię zainteresować także: Żałuję, że nie wychowano mnie do starości
Może cię zainteresować także: "Wdrapała się na szpitalne łóżko i chwyciła dłoń babci". Jak powiedzieć dziecku, że jego bliski umiera?
Ta historia zaczęła się latem ubiegłego roku. Za oknem mojej kuchni stoi ławeczka, a na ławeczce często siedzi babcia. Mieszka na parterze w bloku obok i ma okno dokładnie nad tą ławeczką. Nie jest bardzo stara, ale schorowana, chodzi powoli o laseczce. Jest zupełnie sama, nigdy nikogo z nią nie widziałem. Gdy świeci słońce, wychodzi i siada na godzinkę nie więcej. Ale ławeczka jest cenna, bo stoi na uboczu, w kąciku, osłonięta od hałasu ulicy i wiatru. Więc dzieciaki (nie jacyś chuligani, tylko porządnie ubrani chłopcy i dziewczynki, dzieci znanych sąsiadów z okolicznych domów) przepędzają babinkę.
Nie na chama. Obsiadają ją dookoła na ziemi lub stoją nad nią w ciszy i gapią się na nią, wywierają presję. Babcia czuje się zagrożona, robi się nerwowa, zaczyna coś mówić, aż w końcu wstaje i wraca do domu. Przez jakiś czas jeszcze jej dokuczają, pukają w okno, wchodzą na korytarz i dzwonią do drzwi. Sporo czasu spędzam w kuchni i zacząłem reagować.
Najpierw grzecznie przez okno argumenty: „dajcie jej posiedzieć”, „zmieścicie się razem” itd. To był błąd. Niektóre się poskarżyły rodzicom i miałem parę niemiłych tekstów, żebym się nie mieszał. Teraz, jeśli babcia siedzi, a oni się pojawią, wychodzę i jeśli oni stoją nad nią, ja staję przed nimi (jestem wysoki i umiem zrobić paskudy wyraz twarzy) lub siedzę z nią, co tam.
Wiedzą, że teraz babcia nie odejdzie, a ja już ich nauczyłem, że nie odpuszczę. Biorę sobie książkę i tak sobie siedzimy. Czasem zamienimy dwa, trzy zdania o tym, lub o tamtym. Nawet nie wiem, jak Pani się nazywa. Nie szkodzi. :) Taki drobiazg a cieszy. Lubą też poprosiłem, by jak coś zobaczy reagowała podobnie. Pewnie to wychowawcza porażka, ale mnie chodzi, by starsza Pani posiedziała sobie w spokoju kiedy zechce, tylko tyle.
Uderzył mnie jednak kontrast między subtelnym, ale cwanym okrucieństwem i to, że są to tzw. dzieciaki z normalnych, nawet "dobrych" domów, świetnie ubrane, mające najnowsze telefony, mówiące dzień dobry ludziom wchodzącym, wychodzącym lub przechodzącym obok bloku itd... A jednocześnie gdy nikt nie widzi umieją stanąć wokół starszej bardzo schorowanej Pani, patrzeć na nią w szczególny sposób, robić kąśliwe uwagi, podjudzać do działania najmłodsze osoby z grupy (w zależności od dnia pojawia się od 2 do 9 nastolatków i parę 7-9 letnich "satelitów”).
Miały miejsce zaczepki, tupnięcia nogą (co byłoby śmieszne, gdyby nie było smutne, babcia i mała dziewczynka podchodząca do niej, by tupnąć nogą i powiedzieć "sio do domu"), rzucanie papierkami, potrącanie laski tak by zjechała z oparcia ławki na ziemię... A już po rejteradzie starszej pani do mieszkania, stukanie w okno, przykładanie do szyby głośno grającego smartfona, dzwonienie do drzwi i niewybredne drwiny.
Dodam coś może nieoczekiwanego, ale prym w działaniach wobec starszej pani wiodły dziewczynki. To one najdłużej "nie odpuszczały", robiły hałas i ściągały dorosłych. Myślę, że doskonale zdawały sobie sprawę, że jako facet naprzeciw grupy dziewczynek jestem łatwym celem i można narobić hałasu, bo z daleka będzie to (zanim cokolwiek zdążę powiedzieć, wytłumaczyć) wyglądać niekorzystnie. Ale to tylko moje przypuszczenie niepoparte poza odczuciem żadną wiedzą, czy wykształceniem. Dodam jeszcze, że wg mojej wiedzy i obserwacji starsza pani nigdy nie dała żadnego powodu, czy pretekstu, niczym poza zajmowaniem ławki "nie podpadła" tym dzieciakom.