To już niedługo. Wielkimi krokami zbliża się dzień, kiedy przywitam na świecie swoją córkę. Może jeszcze dziś, może jutro. Każdy dzień może być tym najważniejszym dla nas obu. Boję się. Jednak nie jest to strach przed porodem. Największą obawą jest to, że najbliższe osoby nie uszanują mojej woli.
To mój pierwszy poród, ale jestem świadoma jak to wszystko może wyglądać. Jestem pewna, że będę zmęczona po ciąży i porodzie, w końcu to nie lada wysiłek. Mówią, że porównywalny do przebiegnięcia maratonu. Istnieje prawdopodobieństwo, że położna będzie musiała naciąć krocze. Szwy, ból, dyskomfort. No i sprawa najbardziej istotna. Poznam jedną z najważniejszych osób w moim życiu - córkę. Wszystko to jest dla mnie bardzo intymne i chciałabym móc przeżyć te chwile jedynie z moim partnerem.
No ale przecież są mamusie, babcie, teściowe, koleżanki, ciocie Wszyscy chcą zobaczyć dziecko. I oczywiście twoje świeżo szyte, obolałe krocze, które lekarze każą wietrzyć, żeby szybciej się goiło. Najlepiej jeszcze udzielić kilku niezbędnych rad, zauważyć, że nie radzisz sobie z pierwszymi karmieniami, skomentować jak nieudolnie przewijasz dziecko. I oczywiście wypytać jak było. Ile godzin, jak bardzo bolało, jak głęboko cię nacieli, ile założyli szwów. Bo jest to idealny moment na powrót do świeżych wspomnień bólu sali porodowej. Niestety mało kto myśli o komforcie świeżo upieczonej mamy.
Ja już jakiś czas temu poinformowałam wszystkich, że nie życzę sobie żadnych odwiedzin w szpitalu po porodzie. Ani mojej mamy, ani teściowej. Jedyną osobą, która będzie z nami będzie mój partner. Uważam, że tylko on jest na tyle blisko, żeby dzielić ze mną tę intymność. Rozumiem kobiety, które chcą mieć przy sobie jeszcze kogoś, to sprawa indywidualna. Jednak w przypadku, kiedy jest to dla nas niekomfortowe, nie bójmy się powiedzieć “nie”.
Antyspołeczna matka? Myśląc o swoim porodzie rozmawiałam też z kilkoma dziewczynami, które mają to już za sobą. Okazuje się, że nie jestem antyspołeczną jednostką nie pozwalającą najbliższym na kontakt z nowym członkiem rodziny. Jak moje koleżanki, jestem kobietą i matką, która próbuje zadbać o komfort swój i dziecka. Najważniejsze to umieć o tym powiedzieć.
Jeszcze mniej komfortowe jest, kiedy całe pielgrzymki pojawiają się u kobiet leżących na tej samej sali. I oczywiście jestem w stanie zrozumieć wizyty tych najbliższych i najpotrzebniejszych, ale nie zamęczanie całymi tłumami obcych ludzi. Odwiedziny na salach poporodowych powinny być mocno ograniczone, myślę, że nawet przez sam szpital. W niektórych placówkach są do tego celu wyznaczone specjalne sale, jednak niestety nie we wszystkich.
Powrót do domu
Oswojenie się dziecka z nowym miejscem. Przywyknięcie rodziców do nowej sytuacji. Jednym z nas potrzebna jest pomoc mamy, może teściowej czy przyjaciółki Ja znów uważam, że mamy prawo we trójkę spędzić tyle czasu, ile będziemy go potrzebować. Odpocząć, nauczyć się siebie. Zapowiedziałam rodzinie, że to ja wyjdę z inicjatywą tych pierwszych odwiedzin. Nazwijcie mnie egoistką, zdania nie zmienię. Mam prawo do zapewnienia komfortu sobie i córce.
To czy po porodzie chcesz mieć przy sobie całe tłumy, czy tylko partnera zależy tylko od ciebie. Jeśli jednak nie jesteś na sali poporodowej sama, błagam, zastanów się, czy obok nie leży ktoś, kogo to krępuje. Ja swojego zdania nie zmienię. W tak intymnych chwilach dla mnie, partnera i dziecka, rodzina musi uszanować nasze potrzeby.
Trzeba być po prostu asertywną, ja byłam. Rozumiem, że każdy z bliskich ma chęć zobaczyć nowego członka rodziny, ale jeśli stanie się to miesiąc później nic się nie stanie. Pamiętajmy, że nasz komfort i malucha są najważniejsze.
Agnieszka
Po pierwszym porodzie odwiedzali mnie w szpitalu, faktycznie, nie jest to komfortowe. Kobieta, zwłaszcza po nacięciu krocza czuje się skrępowana. Oczywiście jest to zrozumiałe, że każdy chce zobaczyć dzidziusia, ale warto pomyśleć o mamusi, która potrzebuje trochę czasu na regenerację i powrót do formy. Komuś, kto nie miał nacięcia wydawać się może to egoistyczne, ale ubranie majtek i zejście z łóżka to naprawdę czasami nie lada wyczyn...
Po drugim porodzie oddział został zamknięty ze względu na grypę. Mąż przychodził tylko na chwilę, aby coś przynieść, odwiedziny były wstrzymane. Porównanie więc mam i zdecydowanie lepszy komfort bez odwiedzin. Odwiedziny w domku jak się dojdzie do siebie - jak najbardziej :)
Ewa
Do mnie pielgrzymki nie przychodziły, ale za to do mojej sąsiadki całe tłumy. Było to dla mnie bardzo krępujące. Jednego razu położna się wkurzyła i przegnała całe towarzystwo. Nie powiem, że mnie to nie ucieszyło. Wspomnę jeszcze, że leżałam po cc tydzień z ta sama sąsiadka i nie było to fajne.
Bożena
Ja jeszcze przed pójściem do szpitala oznajmiłam rodzinie i znajomym, że nie życzę sobie wizyt w szpitalu. Tylko tatuś. Niestety w niektórych szpitalach odwiedziny są możliwe na sali poporodowej i mimo, że ja nie chciałam gości, to pielgrzymki stawiały się regularnie u koleżanki z sali. Leżałam na łóżku przy drzwiach- był to ogromny dyskomfort!
Zuzanna
Przy pierwszym dziecku gdy wróciłam do domu ze szpitala, czekała na mnie niespodzianka, teściowa ze swoimi rodzicami. Myślałam, że w łeb sobie strzelę. Nie dali mi nawet dnia żeby się ogarnąć po powrocie ze szpitala. Dobry tydzień mi się zwalała bezczelnie bez zapowiedzi.
Agnieszka
My też prosiliśmy, aby dali nam trochę czasu na powrót do sił i oswojenie się. Po pierwszym porodzie odkąd wyszłam ze szpitala praktycznie dzień w dzień ktoś przychodził. Po drugim porodzie mąż sam prosił, by dać trochę czasu, jedni to zrozumieli, inni nie, jeszcze inni się obrazili.