Nie wiesz kiedy to się stało, jeszcze niedawno tuliłaś do siebie słodkiego bobasa, a teraz masz już w domu rezolutnego dwulatka, który próbuje zaprowadzić swoje porządki. Tak, dzieci zmieniają się niewiarygodnie szybko, a ten rozpędzony pociąg wcale nie zamierza zwalniać tempa. Przed Tobą kolejny rok pełen wychowawczych wyzwań, bo między drugim a trzecim rokiem życia, dzieci coraz mocniej zaznaczają swoją indywidualność.
„Nie tak!”, czyli wszystko musi mieć swoje miejsce i kolejność
W umyśle dwulatka zaczynają pojawiać się obrazy mentalne, polega to na tym, że porządkuje on obraz świata i przypisuje poszczególne elementy do właściwych im miejsc. Jeśli coś w świecie zewnętrznym przestanie pasować do tego co maluch ułożył już sobie w głowie, czuje się on zdezorientowany. Stąd może wynikać tendencja do uporczywego odkładania różnych rzeczy na swoje miejsce (oczywiście, „swoje miejsce” to miejsce wybrane przez dziecko, niekoniecznie oznacza to porządek w rozumieniu dorosłych) i przywiązanie do rytuałów. Rytuały pozwalają dziecku uporządkować obrazy mentalne w głowie, mają wręcz magiczne działanie, które pozwala stłumić lęk i uzyskać poczucie kontroli. Świat wewnętrzny, według dziecka „musi” dostosować się do jego zasad. Stąd wybuchy rozpaczy, kiedy nieświadomie zmieniasz kolejność do której dziecko już się przyzwyczaiło. Nawet drobiazg taki jak założenie najpierw czapki, a potem kurtki (chociaż zawsze było inaczej) potrafi stać się przyczyną płaczu. Dziecięce rytuały nie powinny być dla rodziców powodem do niepokoju, łatwo można tę skłonność wykorzystać na własną korzyść, tworząc np. rytuały kładzenia się spać czy porannego szykowania do wyjścia z domu. Sytuacje, które wymagają konsultacji z pediatrą, to uporczywe kilkutygodniowe trzymanie się sztywnego rytuału lub zmiana nawyku w natręctwo.
Nie chce wracać z placu zabaw
Prosisz, krzyczysz, grozisz, a dziecko dalej w najlepsze bawi się z innymi. Problem leży w tym, że przed ukończeniem dwóch i pół roku maluch nie jest w stanie wyobrazić sobie zdarzeń z przyszłości (tego jak wychodzicie z placu, wchodzicie do domu), a określenia „po południu”, „jutro” nie mają jeszcze dla niego znaczenia. Liczy się tu i teraz, a tu i teraz jest przecież świetnie. W powrotach z placu zabaw mogą pomóc wspólne rytuały wychodzenia z placu (patrz punkt poprzedni) albo proponowanie dziecku gier w stylu „Kto pierwszy dobiegnie do furtki?”, „Kto dotknie tamtego drzewa?”.
Boi się nowych sytuacji
Jest to zupełnie normalne zachowanie dziecka, choć często staje się dla rodziców bardzo uciążliwe. Jak oswoić malucha z nową sytuacją? Otuchy na pewno doda obecność rodzica i wzięcie ze sobą ulubionej zabawki lub innego dobrze znanego przedmiotu. Wprowadzając dziecko do nowego miejsca lub zapoznając z nowymi osobami dobrze jest dokładnie opisać maluchowi to co się wokół niego znajduje. To pomoże mu ułożyć sobie wewnętrzny obraz nowego miejsca. Dużo łatwiej przyzwyczai się jeśli najpierw zaznajomimy go z przestrzenią i przedmiotami, a dopiero potem z nowymi ludźmi.
Nie chce iść spać
Jest to efekt dwóch procesów zachodzących w mózgu dziecka- po pierwsze zmiany w sposobie postrzegania świata powodują panikę i poczucie izolacji, a po drugie zmienia się wtedy naturalny cykl snu i dzieci później zaczynają odczuwać senność. W kładzeniu się do łóżka znów pomocne będą rytuały. Kiedy maluch jest zmęczony nie zarządzajmy od razu „Czas spać!” tylko powoli rozpocznijmy sekwencje czynności prowadzących do położenia się spać.
Nie słucha, kiedy wołasz
Słuchanie poleceń werbalnych, wbrew pozorom, nie jest tak łatwe, jak się wydaje. Dziecko musi usłyszeć nakaz (pamiętajmy o tym, że żyjąc „tu i teraz” może być bardzo zaabsorbowane zabawą), zapamiętać go i znaleźć związek między słowem a działaniem. Kompetencje językowe szybciej rozwijają się u dziewczynek, więc prędzej będą one reagowały na prośby słowne, dla chłopców wciąż skuteczniejszy będzie kontakt fizyczny. Nie chodzi tu, absolutnie, o stosowanie siły! Wystarczy, że wydając polecenie dotkniesz dziecka, tak by przekierować jego uwagę na ciebie.
Używa brzydkich wyrazów
Dzieci najlepiej uczą się przez naśladowanie, skąd jednak mają wiedzieć, co powinny naśladować, a czego nie? Skłonność do naśladowania rośnie, kiedy maluch zauważa że jakaś czynność lub słowo wywołuje żywą reakcje innych. Wulgaryzmy są więc bardzo atrakcyjne. Chcąc je wyeliminować z dziecięcego słownika, musimy po pierwsze zachować spokój i nie utrwalać swoją ożywioną reakcją chęci dziecka do prowokowania nas. Całkowite ignorowanie problemu też nie pomoże nam go zażegnać. Drugim krokiem powinna być nauka słów alternatywnych, które służą do wyrażania emocji i mogą zastąpić te które „są brzydkie i pełne złości”. Jeśli wulgaryzm używany przez dziecko usłyszało ono od Ciebie, zróbcie wspólną umowę, że od dziś oboje używacie słowa zastępczego.
Kiedy dziecko kończy 2,5 roku podstawowym słowem w jego słowniku staje się „chcę”. Dodatkowo zachowanie maluchów staje się bardzo zmienne, jednego dnia są bardzo samodzielne i niezależne, a drugiego nie schodzą rodzicom z kolan. To trudny wiek, który wymaga dużo ciepła i cierpliwości. Przyjrzyjmy się trzem głównym rodzajom „chcenia”:
Chcę sam – to kolejna faza, która nadchodzi po fazie buntu, od dziś nasz zaradny 2,5-latek wszystko będzie robił samodzielnie. Wiadomo, że nie zawsze będzie ku temu odpowiedni czas i sposobność, co wywoła ostre protesty samodzielnego malucha. Oczywiście, warto pozwolić mu na jak najwięcej samodzielności, jednak w sytuacji, kiedy nie ma takiej możliwości, warto zaproponować sprawiedliwy podział zadań- „Co zrobisz ty, a co ja?”, „Może pomogę ci ubrać buty, a ty w tym czasie sam założysz czapkę i rękawiczki?”
Chcę… - kiedy dziecko mówi, że czegoś chce, nie oznacza, że chce tego natychmiast, często stosuje to słowo jako zamiennik myślenia o czymś, lubienia, podobania się, zgadzania się. Nie potrafi też odróżnić pragnień od zamiarów. Warto razem z dzieckiem porozmawiać o obiekcie, na który zwraca uwagę słowem „chcę”, zamiast od razu uznawać to za żądanie i negować. Może się też przewrotnie okazać, że maluch mówiący „chcę kanapkę” po prostu o kanapce myślał, niekoniecznie czując w tej chwili głód.
Chcę, ale nie wiem czego…- czasem rodzicom wydaje się, że dziecka nie da się zadowolić. Dostaje wybór, a potem płacze za tym, czego nie wybrało. To prawda! Maluch wkracza w taki moment rozwoju, kiedy ma nareszcie zdolność zapamiętania wyboru, którego nie dokonało. To powoduje żal i niezdolność do podjęcia satysfakcjonującego wyboru. To etap, który trzeba po prostu przejść. Wiedząc o tym, że dziecko zaraz pożałuje swojego wyboru, można starać się minimalizować ryzyko poczucia straty.
W opracowaniu tekstu pomocna była książka „Próbowałam już wszystkiego” autorstwa I. Filliozat.