
REKLAMA
„Pewnie się o coś założył z kolegami, przegrał zakład i tyle - jest zmuszony w tym chodzić”. „A ja myślę, że ona właśnie skończyła szkołę albo kursy manikiuru i chciała sobie na kimś poćwiczyć, a jedyną osobą pod dachem był jej facet, więc nic dziwnego, że ma tak idealnie pomalowane paznokcie. Dziewczyna zna się na swoim fachu”. „Pewnie teraz siedzą przy stoliku, ona wpatruje się w jego pomalowane paznokcie, a jak stąd wyjdą on założy damską bieliznę i jakąś seksowną kieckę i zrobi dla niej striptiz”.
„Różni ludzie lubią różne rzeczy, może on po prostu kocha kolorowe lakiery do paznokci”. „Pewnie to jakaś akcja Platformy Obywatelskiej - wszak pomarańczowy to ich flagowy kolor”. „Masz tylu znajomych gejów, czemu cię to dziwi?” „Jest aktorem i właśnie wraca ze spektaklu, albo w weekendy dorabia jako klown na dziecięcych imprezach”, „Lubi na siebie zwracać uwagę. I pewnie ma włączoną kamerę i nagrywa nasze reakcje”.
Te oraz inne komentarze rozprzestrzeniły się przy naszym stoliku w nowootwartej tajskiej restauracji. Mężczyzna z pomarańczowymi paznokciami trzymał w swoich męskich, pięknych i zadbanych dłoniach, dłonie swojej kobiety i patrzyli się sobie w oczy. Owszem, mam znajomych gejów, ale żaden z nich nie maluje paznokci - co ma piernik do wiatraka? Znam też paru heteryków, którzy regularnie dbają o stan swoich paznokci na dłoniach i stopach - brawo dla nich, tak powinien się zachowywać każdy facet. I jestem zdania, że salony manikiuru i pedikiuru powinny nie być zdominowane przez kobiety, tylko bardziej przystępne dla facetów.
Mężczyźni w Polsce wstydzą się chodzić do salonów pielęgnacji paznokci. Najczęściej dbają o stopy ci, którzy mają ewidentne problemy z wrastającymi paznokciami (większość panów grających w piłkę), a o dłonie ci, którzy pracują na wysokich stanowiskach i brudne, zarośnięte pazury nie byłyby ich wizytówką w kontaktach służbowych.
Przeciętny Polak prędzej sam weźmie cążki i obetnie, co uważa niż „zniży się” do poziomu pójścia na manikiur. A co dopiero myśleć o malowaniu czy nawet nakładaniu odżywki - okropność! Dlatego ja, wraz z moją przyjaciółką nie przestawałyśmy się dziwić, jak idealnie paznokcie tego faceta były pomalowane. Obie miałyśmy manikiur nieco mniej dokładny i pamiętający czasy świetności kilka dni wcześniej…
Następnego dnia byłam na otwarciu nowej knajpki mojego dobrego kolegi. Z ciekawości rzuciłam ten temat przy kilku zgromadzonych facetach przy naszym stoliku i usłyszałam, że nie powinno mnie to dziwić. Przecież mieszkam w Warszawie i to normalne. - Chyba w takim razie mieszkamy w innej Warszawie, bo dla mnie to niezwykle rzadki widok. Inaczej bym go drugi wieczór nie przeżywała. Pomalowane paznokcie kojarzą mi się z gwiazdami rocka z Londynu, czy Nowego Jorku. Ale nie na soczystą mandarynkę, tylko na czarno. Nie mniej, mężczyźni pozostali niewzruszeni i uznali, że szukam dziury w całym.
Być może szukałam. Może czegoś nie zrozumiałam. Może moje postrzeganie płci jest konserwatywne, a może żyję w tak konserwatywnym społeczeństwie, że widzę każdą odmienność jak w krzywym zwierciadle? Mężczyzna z brodą i podkładem na twarzy oraz pomalowanymi rzęsami jest dla mnie nadal widokiem ciekawym. Faceci malujący usta winylowym błyszczykiem - również. Patrzę się na nich i nie zastanawiam nad orientacją, bardziej nad tym ile pierwiastka kobiecości mają w sobie? I dlaczego mój mąż na przykład takiej potrzeby nie ma i pomimo, że jesteśmy razem od 8 lat, nadal nie przekonałam go do używania jednego chociażby kremu do twarzy?
Ale nie poprzestałam na samej obserwacji i rozmowach ze znajomymi. Skoro niektórzy twierdzą, że facet z kolorowym manikiurem to normalny widok na ulicach Warszawy, musi być o tym jakaś wzmianka w internecie. I bingo! Znalazłam! Artykuł na stronie refinery29.com, w którym autorka napisała felieton na podobny temat. Okazuje się, że zawodnik drużyny bejsballowej Travis d’Arnaud również maluje paznokcie na pomarańczowo, żeby inni zawodnicy, którzy przechwytują piłki od niego - lepiej widzieli jego ruchy. Nie znam się na bejsballu, więc wybaczcie jeśli coś przekręcam. Natomiast jest jeszcze inna strona medalu, która wzbudziła moje totalne zainteresowanie.
Akcja pod hasztagiem #Polishedman, o której możecie posłuchać pod tym linkiem:
Polega ona na tym, że faceci, którzy popierają walkę z przemocą i wykorzystywaniem seksualnym dzieci do 18 roku życia, solidarnie malują na obojętnie jaki kolor lakieru jeden paznokieć. Oprócz tego robią sobie zdjęcie z takim manikiurem i wrzucają na instagram, jak tutaj:
Akcję wymyślił Elliot Costello, który jest założycielem fundacji non-profit YGAP. Podróżując po Kambodży spotkał dziewczynkę Theę, która była wykorzystywana seksualnie przez dwa lata podczas pobytu w sierocińcu. Dziewczynka miała 10 lat i jej koszmar zaczął się w wieku 8. Po tym, jak opowiedziała Elliotowi swoją historię pomalowała mu paznokcie na dłoniach. A on w ramach solidaryzowania się z nią zaczął malować jeden paznokieć i namawiać innych facetów na udział w tej akcji. Fundacja YGAP zbiera środki na pomoc takim dzieciom jak Thea i przede wszystkim robi rozgłos wokół tematu, który dotyczy dzieciaków na całym świecie a jest zamiatany pod dywan. Jak więc się okazuje, nie każdy męski kolorowy paznokieć jest fanaberią! Ale na każdy mimo wszystko zwracamy uwagę i czasami o to chodzi.
Oczywiście pan z pomarańczowym manikiurem na wszystkich dziesięciu palcach raczej nie popierał tej akcji. Ale być może robił to jeszcze z innych pobudek niż nam przy naszym stoliku się wydawało. Jeżeli były tak szlachetne jak #Polishedman, chylę czoła i popieram całkowicie! A jeśli to jego ekscentryczny wizerunek lub manifestacja filozofii gender, nie mam nic przeciwko. Od zeszłego piątku wypatruję na ulicach kolejnych facetów z kolorowymi paznokciami, ale nie spotkałam żadnego. Może naprawdę mieszkam w innej Warszawie niż moi znajomi, gdzie podobno takie widoki są chlebem powszednim? A może właśnie spotkałam trendsettera, który jak brodacze kilka sezonów temu zaraz zrobi oszałamiającą karierę w mediach społecznościowych i znajdzie miliony naśladowców?