Do szpitala trafia mężczyzna w ciężkim stanie. Jest otyły, ledwo oddycha. Naprawdę jest wielki. „Co my tu mamy?" pyta lekarz. „Chyba atak serca" mówi lekarka. I podaje wiek pacjenta ( 33 lata!) i wagę ( około 160 kg). Szybka retrospekcja. Dlaczego „duży" wcina fast foody, dlaczego w szafce w pracy trzyma batoniki, dlaczego prowadzi popijając colę. Dlaczego je, je i je. Dlaczego się nie rusza? Dlaczego, gdy słyszy: „chyba ma pan cukrzycę" nie reaguje tylko znów wcina.
Wszystko to "dzięki" swojej mamie. Gdy Duży był Mały, mamusia podkarmiała go frytkami, słodkimi napojami, ciasteczkami. Mały siedział przed telewizorem i wcinał, wcinał, wcinał. Jedzeniem zatykano mu usta, by nie krzyczał, jedzeniem go pocieszano, i nagradzano. Znajoma rzeczywistość? Tak. Ale teraz piszę o krótkim filmie, który jest częścią kampanii przygotowanej przez amerykańską stronę Strong4life, propagującą zdrowy styl życia, i walczącą o to, by zdrowych nawyków uczyć dzieci.
Filmik jest wstrząsający w swojej prostocie. Na końcu komunikat: „To jest przyszłość waszych dzieci". Jeśli, oczywiście postępujemy jak mama Dużego. A często postępujemy. Jeśli nie my, to nasze mamy, które kochają podkarmiać wnuki, dziadkowie, ciotki, nianie, nauczycielki.
Obejrzyjcie go, pokażcie swoim bliskim. Cola, chipsy, lody w hurtowych ilościach, ciasteczka, batoniki. To nie są nagrody, pocieszacie, uspokajacze, lekarstwa na zło, rozrywka. To droga do katastrofy. Nieakceptacji ciała, siebie, problemów, chorób. Smutna droga, na którą często wprowadzamy siebie i nasze dzieci. Zdrowie jest gdzie indziej. A szczęścia nie znajdziemy w jedzeniu. Czasem daje nam ulgę. Ale tylko na chwilę.