
Na pierwszy rzut oka wygląda zwyczajnie. Ot, gospodarstwo na Warmii. Wystarczy pięć minut, żeby przekonać się jak mylące bywa pierwsze wrażenie. Wszystko tu odbywa się z poszanowaniem natury, a słowo „chemia” jest zakazane. Marchewkę pieli się ręcznie, żeby nie zaszkodzić glebie. Krowy i owce pasą się na świeżym powietrzu, nie wiedząc co to antybiotyki. Osobiście czuwa nad tym gospodarz, najstarszy z piątki rodzeństwa, który powoli przejmuje ster rodzinnego biznesu. - Witamy w Podągach – uśmiecha się Stefan Hipp. Ten HIPP, którego ekologiczne słoiczki dla niemowląt chwalą sobie polskie matki.




Zna Pan każdy kąt, każdą owcę w tym gospodarstwie. Widać, że Pan to po prostu kocha.
Egipcjanie i Aztekowie otrzymywali dużo wyższe plony niż to ma miejsce dzisiaj – potrafili wyżywić 15 osób z hektara ziemi. Dla porównania, dziś w USA z jednego hektara można wyprodukować żywność tylko dla jednej osoby, mimo wszystkich osiągnięć rolnictwa opartego na technice i chemii i pomimo stosowania inżynierii genetycznej na szeroką skalę.













