
REKLAMA
Troje dzieci, teatr, kino, szkoła, teraz jeszcze ART HOUSE... Jak udaje się Pani połączyć tyle obowiązków? Czy to się rzeczywiście udaje? :-)
Roma Gąsiorowska: Najważniejsza jest dobra organizacja. w kalendarzu mam zaznaczone na czerwono priorytety w postaci wizyt dzieci u lekarza i innych, dookoła dziecięcych obowiązków, jeśli ani ja, ani mój mąż nieodwołalnie nie możemy w tym czasie się tym zająć, pomaga nam moja siostra. Zatrudniłam ją jako nianie na pełen etat i to jest najcenniejsza rzecz, jaka mnie od niej w życiu spotkała.
To jest niezastąpiona pomoc. Dzięki temu, że to tak bliska mi osoba mam mniejsze wyrzuty sumienia kiedy pracuję, choć czasem jest tych obowiązków rzeczywiście przytłaczająca ilość. Zawsze staram się wywalczyć jeden dzień wolny w tygodniu, w którym regeneruję siebie poświęcając się tylko domowi i dzieciom.
Wspomina Pani szczerze na swoim blogu, że ciężko Panią zaszufladkować do kategorii matka-celebrytka, bo jednak nie stać Pani na komfort niepracowania i opisuje Pani jak biegnie z synkiem z gorączką do lekarza, a potem musi zostawić dziecko i iść na plan. Dobrze to rozumiem. Jak sobie Pani radzi z wyrzutami sumienia?
Nie radzę sobie. One po prostu są i muszę je zaakceptować, bo nie mam wyjścia, budując jak to nazywam swoje imperium myślę o tym, że może dzięki temu, im będzie łatwiej wystartować jako nastolatkom niż mnie, ale to jest daleka perspektywa. Natomiast kiedy jestem w domu, staram się staram się być z dziećmi całkowicie i w stu procentach dla nich. Daję im dużo czułości, dotyku, sadzam na kolanach, noszę po domu, całuję, mówię, że są wspaniali i najważniejsi i że ich bardzo kocham.
Mój synek próbuje jeszcze czasem manipulacji, kiedy widzi, że wychodzę zaczyna płakać, ale jak mówię, że muszę iść do pracy, po chwili uspakaja się i mówi pa pa. Jest zadbany i kochany kiedy mnie nie ma, wiec jest mu dobrze. Córka natomiast jak wracam do domu chce być blisko i domaga się, żeby ją tulić i całować, i jak już się tym upoi, to dopiero może się bawić.
Obserwuje Pani jednocześnie tzw. demongendery, jak je Pani nazywa, czyli kobiety, które przedkładają karierę ponad macierzyństwo? Dziwi to Panią?
Bardzo mnie to dziwi, ale nie tylko takie podejście mnie dziwi. Wiele razy widzę lub słyszę sposób, w jaki rodzice, lub dziadkowie odzywają się do dzieci, który mnie wręcz paraliżuje. Nie jestem w stanie zrozumieć jak czasem ludzie nie widzą jak krzywdzą. Ale wiem, że to wynika w większości z kompleksów, frustracji i braku empatii. Niestety dzieci rozwijają się w takich warunkach o wiele wolniej lub nabywają poważnych problemów. Dziwi mnie to, że w czasach, kiedy tak wiele mamy narzędzi psychologicznych, czy coachingowych, które pozwalają nam dotrzeć do sedna swoich problemów i rozwiązania ich, ludzie nadal czasem stoją w miejscu albo idą złą drogą ślepo.
Pisze Pani na blogu apel do mam, żeby nie pakowały w swoje dzieci niespełnionych ambicji. Często spotyka pani takie mamy?
Często. Dzieciaki są tym umęczone. Otworzyłam Art house w Soho factory, tam dzieci i młodzież mają bardzo duże pole do rozwoju i kocham to dzieciakom umożliwiać i bardzo namawiam do tego rodziców, ale pod warunkiem, że wsłuchują się w ich autentyczne potrzeby. Uważam, że warto inwestować w dziecięce talenty, ale tylko pod warunkiem, że to są rzeczywiście talenty dzieci, a nie wyobrażenie rodziców na ten temat...
A jak jest w Waszej rodzinie?Czy ktoś pomaga Wam przy dzieciach? Siostra? Niania? Babcia? Jeśli tak, to czy udaje się zachować spójność w idei wychowywania, gdy tylu dorosłych wokół? Czy zdarzały się może takie sytuacje, że myśleliście Państwo inaczej o kwestiach wychowawczych? Jakie to były sytuacje? (np. wiara w Boga, spanie z dziećmi, karminie itd.)
Moja siostra jest bardzo empatyczna, ma niezwykle rozwiniętą inteligencję emocjonalną, nie zdarzyło się nam, że myślałyśmy inaczej na jakikolwiek temat dotyczący dzieci przez te trzy lata. To jest cudne i jestem szczęśliwa, bo daje mi to potężne poczucie bezpieczeństwa.
Z mężem nie jesteśmy zawsze zgodni, zdarza się, że pewne rzeczy musimy przepracować, ale to są drobiazgi. Ja bardzo zwracam uwagę na słowa, które się wypowiada do dzieci i ton, jakim się to robi. Może czasem przesadzam z analizą,ale mam taki dar jakbym patrzyła na świat oczami dziecka (nie tylko, bo i z dorosłymi też tak mam) i natychmiast czuje co się może z nim dziać jeśli usłyszy to, czy tamto.
I to próbuję mężowi przekazać, on się na szczęście nie wkurza, że mu na coś zwracam uwagę, bo wie, że z intuicją kobiety nie ma co dyskutować w tej kwestii. Ale jesteśmy zgodni co do priorytetów i lubimy podobnie spędzać czas. Więc wszystko się nam pięknie składa. Mamy również synka mojego męża w domu połowę tygodnia, i tu jesteśmy bardzo czujni,żeby jego dom z nami i dom z mamą miał podobne linie programowe, oczywiście różnią się te dwa domy, ale ustalamy z mamą Leona wspólną strategie i dzięki temu on ma większe poczucie bezpieczeństwa. To cenne.
Jakie są Wasze dzieci? Czy jest tak, że córka po Mamie, synek po Tacie? Albo też wykapane Babcie?
Nie wiem jeszcze. Nie mam poczucia, że po kimś coś. Dzieciaki są bardzo radosne i silne i bardzo empatyczne, widać też, że mają dusze liderów. To po mamie i po tacie raczej.
Czego nauczyła Panią matka? Czy jest Pani podobną czy inną matką? Kto jest dla Pani wzorem matki?
Moja mama nauczyła mnie wszystkiego, co mi w życiu pomogło. Przede wszystkim szacunku do innego człowieka, do pracy, do pieniędzy, ale też dała poczucie bezpieczeństwa i akceptowała wszystko i zawsze pomagała, nigdy nie strofowała, nie wątpiła we mnie, nie podważała moich wyborów, zawsze równo obdarowywała uczuciem mnie i siostrę, dbała o to, żebyśmy ze sobą nie konkurowały. I była niezwykle silna. I nigdy nie obarczała mnie swoimi problemami.
Miałam wrażenie, że ze wszystkim i zawsze sobie poradzi i tak było. Pomimo różnych trudności była zawsze uśmiechnięta i pozytywna. To wszystkie cechy mam po niej. Moja siostra się czasem śmieje, że mam po niej gen zaciskania zębów.
Jestem dokładnie taka jak ona, nawet budowę ciała mam podobną, mam tylko jeszcze więcej siły i może trochę więcej bezczelności. ale nie ma takiej rzeczy, którą musiałabym przepracowywać, bo mama mnie czymś skrzywdziła. To był dla mnie ideał. W przeciwieństwie do ojca.
Co było dla Pani najtrudniejsze w macierzyństwie?
Myślę, że jeszcze wszystko przede mną, moje dzieci są malutkie, na razie mam na nie duży wpływ, ale syn od września idzie do przedszkola. To jest dla mnie trudny moment. Potem szkoła. Kiedy nabiera ze społeczeństwa nawyków i zachowań spoza domu. To jest coś czego jeszcze nie wiem i napawa mnie lekkim lękiem, znając polski system szkolnictwa.
Momenty zachwytu....
Każdego dnia kiedy patrzę w ich oczy. Ale miałam taki moment wczoraj, kiedy usypiałam moją córkę. Poczułam po raz pierwszy, że to będzie kiedyś kobieta. I że to ja mam na to duży wpływ jaką ona będzie kobietą i to mnie bardzo wzruszyło. I dziś kiedy spędzałam dzień z moimi dziećmi, myślałam o tym, że uczę ich czułości i miłości każdym gestem. To jest piękne.
Dwoje znanych rodziców... Jak i czy chronicie dzieci przed mediami? Jak dzieci reagują na zdjęcia, paparazzi itd.?
Dzieci są małe. Nie wiedzą jeszcze, o co chodzi w tym temacie. Nie możemy ich uchronić. Będziemy na bieżąco wszystko tłumaczyć i dbać o to, żeby budowały swoją tożsamość niezależnie.
To myślę, że jest najtrudniejsze dla nich. Żeby nie tworzyć siebie jako córki czy syna znanych, tylko jako osobne byty, ale nieunikniona będzie ta konfrontacja. Wszyscy ludzie, których znam, którzy osiągnęli medialny sukces, a mają dorastające dzieci - zmagają się z tym samym. Te dzieciaki naprawdę potrzebują sporego wsparcia w okresie dojrzewania, kiedy muszą nie tylko ogarnąć siebie w tym świecie jako córka czy syn kogoś tam znanego, ale również pojawia się często kompleks, czy chęć dorównania lub bycia lepszym. Wszystko przed nami. Musimy być bardzo czujni.
Czy jesteście za tym, by włączać dzieci w świat mediów czy izolować? Czy jakoś inaczej?
Izolować, ile się da, ale nie mamy na pewne rzeczy wpływu niestety. Już w niejednej gazecie pojawiły się zdjęcia moich dzieci, co prawda mają wymazane oczy ale to niewiele zmienia. Natomiast na pewno nie mam ciśnienia, żeby z nich robić celebrities i jeśli one same będą miały takie pomysły, to będziemy długo dyskutować.
Organizuje Pani warsztaty dla dzieci, stworzyła projekt Art-House... Skąd taki pomysł? Co się u Was dzieje? Dlaczego warto przyjść?
Kolejnym krokiem na mojej drodze obok aktorstwa, projektowania ubrań i szkoły aktorskiej jest Art house. Konsekwentnie realizuję swój pomysł sprzed trzech lat, kiedy powstawało Aktorstudio. Na tamten moment moja idea musiała zawęzić się do szkoły, ale przez te trzy lata udało mi się na tyle umocnić pozycję szkoły i przekonać odpowiednie osoby do współpracy, że Art house od marca ruszył. W tym momencie mamy zajęcia dla dzieci i młodzieży i dla dorosłych. W marcu 16-22 mamy tydzień otwarty, każdy może do nas przyjść i sprawdzić jak wyglądają poszczególne zajęcia, porozmawiać i spróbować wziąć w nich udział.
A tematy jakie poruszamy, to: pisanie scenariusza, pantomina, teatr fizyczny, grupa teatralna, hip hop dance, salsa, wieczorki taneczne, rar, songwriting,warsztaty fotograficzne oraz warsztaty filmowe. Tworzymy też swoją własną telewizję internetową. Od czerwca ruszamy z klubokawiarnią i ze sceną. Otwieram tam również concept store z markami młodych projektów, których cenię i z moja marką. To będzie prawdziwe spełnienie moich marzeń. Ośrodek rozwoju poprzez sztukę, gdzie każdy bez względu na wiek, czy zainteresowania znajdzie miejsce dla siebie.
Soho to idealne miejsce do tego typu działań. Panuje tam bardzo twórcza atmosfera. Więc pomimo tego, że muszę tam włożyć ogrom pracy, daje mi to dużo siły i energii, bo w perspektywie mam miejsce, gdzie stwarzam możliwości realizacji marzeń tysiącom ludzi.
Od poniedziałku ART HOUSE zaprasza na Tydzień Otwarty - dołącz do wydarzenia na Facebooku