W Europie praca na niepełny etat to jeden z najlepszych sposobów na łączenie obowiązków rodzinnych z zawodowymi i sposób na powrót na rynek pracy po przerwie związanej z urodzeniem dziecka. W Polsce takie rozwiązania nie są zbyt popularne.
W najnowszym raporcie o rynku pracy opracowanym przez Narodowy Bank Polski czytamy, że na niepełnym wymiarze czasu pracy w naszym kraju zatrudnionych jest zaledwie 7.2 proc. pracowników. A wśród tej grupy, tylko 1.1 proc. zdecydowało się na taką formę zatrudnienia z uwagi na to, że opiekują się małymi dziećmi.
Dla porównania w krajach skandynawskich umowę na ułamek etatu ma nawet 35 proc. pracowników w wieku między 19 a 35 lat.
Męcina, który dodatkowo od lat zajmuje się badaniem aktywności zawodowej Polaków dodaje też, że z jego obserwacji wynika, że praca w niepełnym wymiarze w polskich firmach możliwa jest jest jedynie w przypadku osób zajmujących stanowiska pomocnicze. – W przypadku kluczowych stanowisk w zasadzie nie ma mowy, by ktoś pracował w niepełnym wymiarze – dodaje wiceminister.
Barierą pieniądze i przepisy
Dlaczego jednak pracodawcy na informację o tym, że młody rodzic chce pracować w niepełnym wymiarze od razu zaczynają kombinować, by się go pozbyć? – To dla pracodawców na pewno kłopot organizacyjny. Łatwiej jest zatrudnić jedną osobę niż dzielić obowiązki na dwie – tłumaczy Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Ale barierą są nie tyle przekonania i ogólna niechęć do nietypowych rozwiązań, ale przede wszystkim sprawy dotyczące uregulowań prawnych.
– W Polsce mała liczba pracowników na część etatu, to, naszym zdaniem, skutek nieżyciowych przepisów o czasie pracy. Wyliczenie, ile, gdzie i w jaki sposób powinien pracować niepełnoetatowy pracownik, jest tak skomplikowane, że w zasadzie wymaga, by firma zatrudniła do tego oddzielną osobę. To kłopotliwe rozwiązanie i dlatego pracodawcy nie chcą z tego korzystać – mówi prof. Joanna Tyrowicz, ekonomistka, współautorka raportu NBP. – Boją się także, że coś przeoczą, źle policzą i zostaną za to ukarani przez Państwową Inspekcje Pracy – dodaje ekspertka.
Zdaniem Tyrowicz w Polsce umowy w niepełnym wymiarze czasu pracy zastąpiły cywilnoprawne kontrakty (umowy zlecenia i o dzieło), które są łatwiejsze do zrealizowania od strony prawnej i tańsze.
To jednak nie jedyne przyczyny. – Ogromną barierą są też pieniądze. Płace w Polsce są jednak znacznie niższe niż na zachodzie, a praca za połowę stawki może się po prostu nie opłacać – wyjaśnia Wojciechowski. – A poza tym wiele osób boi się, że będą pracować za mniejsze pieniądze, ale obowiązków im nie ubędzie. Tyle, że będą je wykonywać w domu po godzinach – mówi Wojciechowski.
Resort pracy chce promować częściowe etaty
Ministerstwo pracy zapewnia jednak, że stara się wprowadzić takie rozwiązania prawne, które pomogą rodzicom godzić obowiązki rodzinne z zawodowymi.
W nowej ustawie o promocji zatrudnienia, która weszła w życie w maju tego roku zapisano dwa dedykowane dla rodziców i opiekunów rozwiązania. Jedno to świadczenie aktywizacyjne, drugie – grant na telepracę. W ramach tych rozwiązań pracodawca może dostać dofinansowanie z urzędu pracy (nawet 800 zł), jeśli zechce zatrudnić osobę wracającą na rynek pracy po urodzeniu dziecka. – Te pieniądze są rekompensatą za ewentualne niedogodności wynikające z takiego zatrudnienia. To może być właśnie to związane z pracą na niepełny etat – wyjaśnia Męcina.
Niestety, nie jest to popularne. W całym kraju skorzystały z niego tylko pojedyncze osoby.
Ta mała popularność pracy w niepełnym wymiarze to w Polsce pewien kłopot. Tak naprawdę jest to dla pracownika znacznie lepsze rozwiązanie niż urlop wychowawczy, po którym trudno jest wrócić na rynek pracy. Poza tym pracodawca powinien też docenić to, że pracownik nie znika mu z firmy na kilka lat.