Jaki wpływ kłopoty w szkole mają na problemy w domu i odwrotnie? Na to pytanie odpowiedzieli psychologowie z University of Southern California. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Child Development".
Co dzieje się z negatywnymi emocjami?
Wyobraźmy sobie prostą sytuację: dziecko przeżywa szkolne niepowodzenie. Słabo wypada w czasie szkolnego odpytywania albo poniżej swojego poziomu pisze dyktando. Przeżywa to, angażuje się emocjonalnie. Potem dziecko kłóci się z rodzicami i dochodzi do awantury w domu. Właśnie takie sytuacje interesowały dwójkę amerykańskich badaczek.
Doktorantka psychologii, Adela C. Timmons i profesor Gayla Margolin z USC postanowiły sprawdzić, jak długo taki cykl negatywnych emocji może potrwać. W eksperymencie wzięło udział ponad stu uczniów w wieku od 13 do 17 lat oraz ich rodzice. Przez 14 dni nastolatkowie i ich opiekunowie oddzielnie wypełniali kwestionariusze, dotyczące konfliktów domowych i sposobu ich rozwiązywania. Dzieci dodatkowo opisywały też swoje problemy w szkole i emocje, ze szczególnym uwzględnieniem stanów lękowych.
Zasada dwóch dni
Wniosek z przeprowadzonych badań jest taki: negatywne skutki szkolnych niepowodzeń mogą pojawić się w relacjach z rodzicami nawet dwa dni po przykrym dla dziecka wydarzeniu. Często dochodzi do sytuacji odwrotnej: kłótnie i awantury, do których dochodzi w domu wpływają na to, jak dziecko radzi sobie w szkole.
Choć wnioski te mogą wydawać się przewidywalne, to mniej oczywiste są sposoby ich zastosowania. Badaczki z University of Southern California przekonują, że wyniki badania mogą pomóc uchronić uczniów przed nieprzyjemnymi skutkami niepowodzeń. Adela C. Timmons i profesor Gayla Margolin przekonują, że szybka interwencja po pierwszym niepowodzeniu może pomóc zapobiec kolejnej porażce. Co więcej, może zmniejszyć też skłonności depresyjne u dzieci.
Pojawia się pytanie i stara zasada wielu badaczy "Correlation does not prove causation". Oznacza ona, że współwystępowanie dwóch zjawisk (problemy w domu po problemach w szkole) wcale nie muszą oznaczać związku przyczynowego. Może chodzi więc tutaj o popualrna, zdroworozsądkową zasadę, zgodnie z która "nieszczęścia chodza parami"? I dotyczy to także dzieci?