Energia elektryczna i obsługa urządzeń zasilanych prądem, to często omijany temat w edukacji małych dzieci. Unikanie rozmów o niebezpieczeństwie, najczęściej wynika z obaw rodziców, czy wprowadzenie dziecka w świat elektryczności nie spowoduje jego wzmożonego zainteresowania gniazdkiem w ścianie czy listwą zasilającą.
Jak ochronić dziecko przed niebezpiecznym prądem i jednocześnie pokazać mu świat elektryki opowiada pedagog, pasjonat i bloger MamaDu - dr Jan Amos Jelinek z Instytutu Wspomagania Rozwoju Człowieka i Edukacji - Katedra Pedagogiki Małego Dziecka APS w Warszawie.
Czy powinno się edukować małe dzieci jak bezpiecznie korzystać z energii elektrycznej?
dr Jan Amos Jelinek: Oczywiście, tak. Dziś jednak wiadomo, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Małe dzieci nie mają doświadczeń związanych z zagrożeniami, które czekają na nich w technicznym świecie. Współczesne dziecko jest coraz intensywniej wdrażane w świat urządzeń elektrycznych. Mówiąc o edukacji należy pamiętać, że współczesne urządzenia mają swoje pierwowzory. Natomiast dopiero od ponad 60 lat mamy w Polsce do czynienia z powszechnym dostępem do prądu elektrycznego (Ustawa o powszechnej elektryfikacji wsi i osiedli, z dnia 28 czerwca 1950 r.).
Wynalazek silnika elektrycznego systematycznie zastępował narzędzia i proste maszyny, które były wcześniej wykorzystywane. Zmierzam do tego, że mówienie dzieciom o elektryczności nie powinno być wyizolowane - mówiąc dzieciom o przepływie prądu powinniśmy zwracać uwagę na jego możliwości, bo przecież elektryczność zastąpiła ludzką pracę i sprawiła, że stała się ona zautomatyzowana.
Czy taka zachęta ze strony rodzica jest bezpieczna, a może to niepotrzebne pobudzanie ich zainteresowania?
Co do zainteresowań, to należy pamiętać, że w wieku przedszkolnym ujawniają się uzdolnienia techniczne. Dzieci, które je przejawiają chętnie sięgają po tablet, smartphone i komputer. Żywo reagują na rozpoczynającą pracę drukarkę itp. Zwróćmy też uwagę, że dzisiaj to dzieci uczą swoich dziadków obsługi tych urządzeń. Odpowiadając zatem na pytanie, czy ważne jest zapoznawanie dzieci z elektrycznością, odpowiem, że jest konieczne.
Dzieci, które znają działanie urządzeń elektrycznych mają większą świadomość niebezpieczeństw z nimi związanych, to jeden z powodów dla którego należy wprowadzać dzieci w tajniki prądu elektrycznego.
Czy jest dobry moment w życiu dziecka, odpowiedni wiek, żeby rozpocząć temat?
To najtrudniejsze pytanie jakie można postawić. Nie ma „dobrego wieku”. Myślę, że w uczeniu dzieci (edukacji - ogólnie) trzeba mówić o racjonalnym podejściu. Jeśli nasze dzieci są zainteresowane bateriami warto pokazać im jak działa latarka, zbudować prosty obwód elektryczny.
Moje obserwacje wskazują, że tego typu doświadczenia można prowadzić z dziećmi już w drugim roku życia (o tym jak to robić, piszę na stronie dziecięcafizyka.pl). A dzieciom 5-letnim można pozostawiać przedmioty niezbędne do zbudowania obwodu zamkniętego do samodzielnego zbudowania.
Jak wskazują badania, które przeprowadziłem, już po 20 minutach dzieci cieszą się świecącą żarówką.
Nieco inaczej jest z gniazdkiem elektrycznym. Trzeba pamiętać, że jest coś takiego jak prąd bezpieczny i prąd niebezpieczny. W skrócie powiem, że baterie powszechnie dostępne (a więc baterie z napięciem do 9V) są uznawane z bezpieczne. Granica jaką ciało ludzkie zaczyna odczuwać napięcie prądu elektrycznego to 10V (tak więc proszę nie dotykać akumulatora samochodowego – 12V).
Dzieci mogą bezpiecznie dotykać obu biegunów (metalowych płytek) baterii (nie znalazłem wyników badań, które przeczyły by temu). Bezpieczny prąd zmagazynowany w bateriach nie drażni w sposób znaczący (świadomy) naszego unerwionego ciała (zmysłu). Inaczej jest w przypadku tych części ciała, które są szczególnie wrażliwe tj. język. Dla przykładu dotknięcie językiem naraz obu płytek płaskiej baterii (4,5V) może spowodować lekkie mrowienie.
Osobiście pozwalam dzieciom „spróbować” bezpiecznego prądu. Wyjaśniam wówczas, że prąd, który odczuwają może być groźniejszy - i lokalizuje go w gniazdkach.
Dzieci potrzebują doświadczeń w kontekście energii elektrycznej. Potrzebują zbudować przy użyciu baterii latarkę, łańcuch choinkowy, a nawet wykorzystać zbudowany obwód do sprawdzenia materiałów, które przepuszczają prąd. Muszą w końcu doświadczyć poprzez zbudowanie modelu tekturowego domku jak zainstalować w nim okablowanie by w środku umieścić żarówkę.
Czy straszenie konsekwencjami bliskiego spotkania z elektrycznością ma jakikolwiek sens? Mówić czy pokazywać?
Straszenie nigdy nie było dobrą metodą na dostarczanie wiedzy. Wiedzę trzeba pozwolić dziecku budować samemu. Można to zrobić tylko poprzez tworzenie sytuacji, w których dzieci będą mogły samodzielnie poznawać urządzenia elektryczne / elektryczność. Trzeba im dać dostęp do materiałów. Muszą same zbudować, same też muszą poczuć czym jest prąd elektryczny.
Posłużę się tu opisem: jeśli elektryk nigdy nie został porażony prądem to odczuwa w tym względzie dyskomfort - nie wie czego się spodziewać. Podobnie jest z dziećmi. Jeśli chcemy aby czuły się dobrze w otoczeniu pełnym urządzeń elektrycznych, to muszą znać właściwości prądu elektrycznego (w tym - uważam - jak „smakuje” prąd).
Mówienie nic tu nie da. Gdy analizowałem programy wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej, w większości programów zajęcia dotyczące elektryczności rozpoczynały się od analizy wiersza Juliana Tuwima („pstryczek”), rozpoczynających się słowami „sterczy w ścianie pstryczek, taki mały pstryczek elektryczek...”. Wiersz ten powstał pod koniec połowy XX wieku, a więc dokładnie w czasie kiedy doprowadzano w Polsce elektryczność do mniejszych miejscowości. Celem tego wiersza było przybliżenie ludności czym jest prąd.
Jest to zaskakujące, że nadal z niego korzystamy. Przecież nasze dzieci wiedzą dużo o urządzeniach wykorzystujących prąd. Zachęcam do wykorzystania ich wiedzy na zajęciach praktycznych.
W jaki sposób upewnić się, że nasze dziecko traktuje rozmowę “serio”?
Gdy rozmawiasz z dzieckiem ono patrzy na Ciebie, lub ma gdzieś umiejscowiony wzrok. Widać wtedy, że myśli. Zastanawia się nad tym co powiedzieliśmy. Bywa też tak, że dzieci nie mają nawyku słuchania. Często określa się je mianem roztrzepanych. Truizmem będzie jeśli powiem, że łatwiej prowadzić zajęcia z dziećmi, które widać-że-myślą. Wiemy bowiem co je zastanawia, który fragment naszej wypowiedzi. Wiemy też w jakim kierunku możemy „z nimi iść”, aby jeszcze przybliżyć im zagadnienie.
W przypadku elektryczności niezwykle ważna jest cierpliwość, posłuszeństwo, uważność - ale to zdobywa się z czasem i poprzez odpowiednie wychowanie.