Od kilku dni w internecie krąży zdjęcie małego dziecka, które robi kupę na rękę trzymającego je ojca.Zdjęcie jest artystyczne, naturalne a ojciec, którego spotkała „taka niespodzianka” autentycznie zaskoczony i z dystansem do siebie. Wiadomo, dla młodych rodziców kupa dziecka to ważna sprawa, ale czy trzeba od pokazywać ją całemu światu?
Wszystko do sieci
W internecie czytamy, że Al Ferguson, ojciec małego Teda postanowił zrobić sobie sesję fotograficzną z synem. Zamówili usługę u Kirsty Grant, fotografki, która specjalizuje się w takich zdjęciach. Wszystko przebiegało sprawnie aż do momentu, gdy śpiące niemowlę postanowiło oddać stolec. Ojciec później przyznał, że w pierwszej chwili był zaskoczony. Później jednak uznał, że to całkiem zabawne i postanowił umieścić fotografię w sieci.
– Przy pierwszym dziecku rodzice mają często potrzebę dzielenia się z innymi każdą kupką, każdym uśmiechem i każdym ziewnięciem. U tego pana prawdopodobnie radość z posiadania syna jest tak duża, że postanowił się podzielić nią z całym światem – tłumaczy rodziców Teda Izabela Kobierecka, psycholog z Bowarto.pl
Zdjęcia małego chłopca błyskawicznie stały się popularne. Fotografka chwali się na Twitterze, że udostępniło je 6,5 tys. internautów.
W internecie nic nie ginie
Rodzice się cieszą z sukcesu i niespodziewanej popularności. Dziecku na razie jest wszystko jedno, bo obecnie niewiele poza jedzeniem, spaniem i wydalaniem go obchodzi. Niewykluczone, że nieco gorzej poczuje się wtedy, gdy ktoś mu tę fotografię pokaże za kilkanaście lat. Bo czy nam się to podoba czy nie – w sieci nic nie ginie. A ta historia może się za nim ciągnąć przez długie lata.
Przykład z rodzimego podwórka? Kilka lat temu Edyta Górniak rozesłała do dziennikarzy dramatyczny list, w którym nazwała ich „hienami”. Miała im za złe, że po urodzeniu syna stała się więźniem we własnym domu i może z niego wyjść najdalej do ogródka. To dlatego, że pod jej domem przez kilka godzin koczowali fotoreporterzy pragnący zrobić zdjęcie dziecku piosenkarki.
Ale o ile pretensje Edyty Górniak są zrozumiałe, o tyle dziwić może opublikowane obok listu zdjęcie pośladków dziecka ubrudzonych kupą – mały Alan miał właśnie zmienianą pieluszkę. W ten sposób , jak tłumaczyła, chciała dać im to, o co zabiegali – zdjęcie swojego dziecka.
Dziś syn Edyty Górniak i Dariusza Krupy nie nie jest już słodkim bobasem. To chłopiec, za którym ciągną się nie tylko publicznie wylewane wzajemne żale rodziców do siebie, historia o tym, że ojciec pod wpływem narkotyków spowodował wypadek, ale także wystawiona na publiczny widok pupa w fekaliach. Którą do dziś przy odrobinie trudu można znaleźć w internecie.
Brak poczucia zasięgu
Zdaniem ekspertów, większość osób umieszczających zdjęcia w internecie nie zdaje sobie sprawy z tego, że odtąd będą one żyły swoim życiem. Nawet jeśli ktoś udostępni je na Facebooku tylko wybranym znajomym, to nie ma pewności, że oni nie przekażą ich dalej.
Kilka dni temu brytyjski Guardian przytoczył badania mówiące o tym, że wśród przebadanych 1,7 tys. matek w wieku 18 – 44 lata ponad 97 proc. z tych, które korzystają z FB, publikuje tam zdjęcia swoich dzieci, a co druga także filmy.
Wśród nich są także rozebrane zdjęcia najmłodszych, chociaż jak pisze „Guardian” coraz uważniej je dobieramy. I słusznie, bo takie zdjęcia mogą z łatwością wykorzystać pedofile.
Z drugiej strony nie brakuje takich, w których dziecko znajduje się w sytuacjach urągających jego godności – właśnie defekujące, gotowane w garnku czy śmiesznie przebrane. A w takiej sytuacji trudno nie odnieść wrażenia, że wykorzystują oni zależność dziecka i jego brak możliwości przeciwstawienia się. Tylko po to, by zebrać jak najwięcej lajków.
Reklama.
Izabela Kobierecka
psycholog
Rodzice często zapominają, że dzieci kiedyś przestają być dziećmi i mogą się wstydzić takich fotografii. Ja sama mam w domu zdjęcia z dzieciństwa, których za nic nie pokazałabym innym. Nie wyobrażam sobie, że mogłyby one krążyć w sieci.