Jestem za przywróceniem zasadniczej służby wojskowej. Tak, jestem kobietą. Tak, jestem kobietą, która u swojego boku ma faceta. I tak, uważam, że mój facet powinien pójść w kamasze, przeżyć musztrę i wojskowy dryl.
Służba wojskowa w naszym kraju już od dawna jest fikcją. Panowie wymigują się od niej na wszelkie możliwe sposoby. A to idą na studia (choć naukę chętnie by już odpuścili), a to dostarczą zaświadczenie lekarskie jasno mówiące, że bieganie z karabinem nie jest dla nich. Mój, jak chyba większość, wybrał tę pierwszą opcję, z jedną tylko różnicą – on uczyć się chciał.
Jest prawdziwym facetem
Jest silny, odpowiedzialny i niesamowicie męski. Ale! Wojsko dobrze by mu zrobiło, bo czasem mam nieodparte wrażenie, że obok mnie siedzi na kanapie mały chłopiec, a nie mój prawdziwy mężczyzna. Moje pytania „czy naprawdę nie chciałeś pójść do wojska?” zbywa śmiechem. Jak twierdzi, dziś do wojska idą ci, którym w życiu nie wyszło. A że mają tylko dwie opcje: wojsko bądź Kościół, wybór jest jakby jasny.
Nie krzyczę, nie dyskutuję, nie sprzeczam się. Ale! Nie zgadzam się.
Współcześni faceci są jacyś tacy…niemęscy. Żel na włosach, obcisłe sweterki w serek, no i te spodnie przylegające do ciała. Koszmar! Gdzie znajdę fajnego faceta? Takiego z dawnych lat? Takiego, który w rękę weźmie siekierę i porąbie drewno nie martwiąc się przy tym, że połamie sobie paznokcie. Takiego, któremu nie musisz tłumaczyć czym różni się wiertarka od wkrętarki. Gdzie? Gdzie oni są?! – pyta moja dobra znajoma siedząc na mojej kanapie z moim kubkiem pełnym gorącej jeszcze melissy w ręku. Kolejny raz trafiła na tego „niewłaściwego”. Kolejny raz musi powstrzymywać łzy i tłumaczyć sobie, że kolejnym razem na pewno się uda. Co poszło nie tak?
Wiem, wiem, Ciotka Dobra Rada rzecze: „Drogie Panie, zdradzę Wam tajemnicę. Jak nie mówicie swojemu mężczyźnie o co chodzi, to on nie wie o co chodzi”. I mówiłam, wierz mi. Wyrzuć śmieci, opróżnij zmywarkę, kup mleko – przekazywałam jasne komunikaty. Tak, zaczęłam porozumiewać się z nim za pomocą poleceń, wierząc głęboko, że tym razem mój przekaz do niego dotrze. Nic z tego.
A był w wojsku? – zapytał jej ojciec
-No nie był – odpowiedziała
-A widzisz. Szukaj takiego, który był.
Zaintrygowana sięgam pamięcią wstecz. Mój ojciec w wojsku był. Musiał, ale i chciał. Spokojnie, plan na życie też miał - studia skończył. Sięgam po telefon i dzwonię do osoby, która rozwieje moje wątpliwości. Dzwonię do mojej mamy.
Ojciec zawsze był silnym facetem, ale gdy poszedł do wojska...Dużo się zmieniło. On się zmienił. Był młodym chłopakiem, trochę roztrzepanym, z głową pełną pomysłów. Wszystko chciał tu i teraz. O jego przygodach w wojsku książkę można by napisać. Lądował na "dywaniku", a za kolejne przewinienie musiał wykonywać najgorszą robotę (czytaj: toaleta). Nie boję się powiedzieć, że wojsko nauczyło go życia, radzenia sobie w każdej sytuacji. Odpowiedzialności, odwagi i dyscypliny. Żegnałam chłopca, witałam mężczyznę.
Drodzy Panowie!
Przyłączam się do głosu mojej mamy, mojej przyjaciółki i zapewne niejednej kobiety. Idźcie do wojska! Jestem przyzwyczajona, że mężczyzna w domu przynajmniej (!) wbije w ścianę gwóźdź! Tymczasem, muszę wynajmować "Pana Złotą Rączkę" i udawać, że mój partner wyjechał/chory/bądź zmęczony. Na boga!
Patrzę na to nowe pokolenie mężczyzn zapatrzonych w siebie i przecieram ze zdziwienia oczy. Dlaczego przestaliście być facetami i zachowujecie się jak chłopcy? Rozkapryszeni chłopcy! Spójrzcie wstecz - na swoich ojców, na swoich dziadków. Naprawdę nie widzicie różnicy?
Przyznam, że tęsknię za prawdziwymi samcami. Za takimi, którzy potrafią naostrzyć nóż, zbudować lepiankę, wymienić gniazdko w domu. Za takimi, przy których można poczuć się bezpiecznie. Gdzie się podziała ta wasza zaradność?
A co z waszym poczuciem obowiązku wobec Państwa?
Bo mam wrażenie, że gdy trzeba będzie złapać za broń, wy...uciekniecie. Wyjedziecie tam, gdzie lepiej, gdzie bezpieczniej, gdzie nie trzeba niczego poświęcać, żeby żyć. Nasza armia powinna znów być silna i sprawna. Nie uważacie?
A na koniec, męski głos. Głos faceta, który widzi, obserwuje, wyciąga wnioski i...trochę się wstydzi. "Wśród dzisiejszych dwudziestolatków 100 na 100 nie potrafi obsłużyć broni, nie wie jak się zachować w przypadku ataku terrorystycznego, czy skażenia chemicznego. Faceci powinni pójść do wojska, bo dziś mamy pokolenie ludzi bez ani jednej (!) praktycznej umiejętności. Zostaw takiego w Bieszczadach 30 km od wioski bez telefonu. Co zrobi? Umrze tam".