"Straszę córkę, bo tylko wtedy mnie słucha. Jej zachowanie na placu zabaw przelało czarę"

Hanna Szczesiak
27 września 2024, 11:54 • 1 minuta czytania
"Bo przyjdzie pan i cię zabierze". Albo Baba Jaga. Diabeł. Wujek, którego dziecko się boi. Potwór spod łóżka. Wychowanie oparte na strachu można uznać za rodzicielską porażkę, jednak co zrobić w sytuacji, gdy żadne inne metody nie działają? Zastanawia się nad tym nasza czytelniczka, mama 3,5-letniej Zosi.
Straszenie dziecka nie jest dobrą metodą wychowawczą. fot. 123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Droga Redakcjo,

Piszę do Was, bo czuję się bardzo zagubiona i potrzebuję wsparcia od innych rodziców. Jestem mamą 3,5-letniej córeczki, którą kocham nad życie. Staram się być dla niej najlepszą mamą, jaką potrafię, ale nie zawsze mi to wychodzi. Mimo moich starań czasami czuję, że jestem na granicy wytrzymałości.


Problem, z którym się zmagam, dotyczy dyscypliny i posłuszeństwa. Wiem, że dzieci w tym wieku często testują granice, że nie rozumieją jeszcze w pełni konsekwencji swoich działań. Jednak w codziennym życiu, kiedy proszę o coś Zosię, a ona mnie kompletnie ignoruje, pojawia się frustracja. Czasami próbuję mówić spokojnie, wyjaśniać, dlaczego coś jest ważne, ale to często nie działa. Po kilku minutach próśb, które zdają się trafiać w próżnię, pojawia się we mnie złość i bezradność.

W takich momentach, mimo że wiem, że to złe, łapię się na straszeniu. Czasem, żeby wymusić coś na niej, mówię jej, że jeśli mnie nie posłucha, przyjdzie Baba Jaga albo ktoś ją zabierze. Na przykład w sklepie, kiedy mówię, że musimy już iść. Albo kiedy wieczorem, zamiast położyć się do łóżka, biega po pokoju.

Ostatnio byłyśmy na placu zabaw, gdzie zazwyczaj Zosia świetnie się bawi. Wszystko szło dobrze, dopóki nie nadszedł moment powrotu do domu. Było już późno, a ona była wyraźnie zmęczona, co jeszcze bardziej potęgowało jej opór. Kiedy powiedziałam, że musimy wracać, ona stanowczo odmówiła, zdjęła buciki i zaczęła uciekać po całym placu, śmiejąc się i nie reagując na moje prośby. Po kilku minutach próśb i spokojnych tłumaczeń, że musimy iść, zaczęłam czuć narastającą frustrację.

W końcu, zrezygnowana i sfrustrowana, powiedziałam: 'Jeśli nie założysz butów i nie wrócimy do domu, przyjdzie tutaj Baba Jaga i cię zabierze!'. W jednej chwili widziałam, jak uśmiech znika z jej twarzy, a oczy stają się pełne niepokoju. Bez słowa zaczęła zakładać buty, ale ja od razu poczułam, że zrobiłam coś złego. Moja córka nie posłuchała mnie, bo zrozumiała, dlaczego musimy wracać do domu, tylko dlatego, że ją przestraszyłam.

Po takich chwilach mam ogromne wyrzuty sumienia. Zdaję sobie sprawę, że dziecko, które kocham najbardziej na świecie, nie zasługuje na takie traktowanie, a ja powinnam być dla niej bezpiecznym portem, a nie źródłem strachu. Próbuję z tym walczyć, ale nie zawsze mi się udaje.

Piszę do was, bo chciałabym zapytać innych rodziców, czy również mają takie trudności. Czy są sytuacje, w których, mimo najlepszych intencji, nie potrafią utrzymać nerwów na wodzy i sięgają po metody, których nie chcą stosować? Jak sobie z tym radzicie? Czuję się z tym bardzo samotna. Wiem, że muszę pracować nad sobą, ale każda rada i wsparcie byłyby dla mnie bezcenne.

Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi.

Pozdrawiam serdecznie,

Zagubiona Mama".

Macie jakieś rady? Piszcie na naszą redakcyjną skrzynkę mamadu@natemat.pl.

Czytaj także: https://mamadu.pl/167089,rodzice-czesto-strasza-dzieci-nie-zastanawiajac-sie-co-w-ogole-mowia