Szkoła ustaliła zakaz, ale rodzice notorycznie go łamią. "Córka zanosi się płaczem"
"Nie jestem wielką fanką słodyczy. Uważam, że jest ich zbyt dużo wokół nas. Dzieci są nimi obsypywane przez dziadków i innych krewnych, częstowane przez koleżanki oraz kolegów. Do sklepowej kasy nie da się podejść, nie zaliczając przeglądu batoników. Nie wspominając o reklamach, które wmawiają nam, na co mamy ochotę.
Nie neguję słodyczy, to ważny element dzieciństwa (sama mam takie smakowite wspomnienia), mimo to wychowywanie dzieci z umiarem w dzisiejszych czasach jest niezwykle trudne. Ucieszyłam się bardzo, gdy na zebraniu pani ogłosiła, że klasy 1-3 uczestniczą w programie, który ma na celu kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych.
Dla zdrowia dzieci
Co to oznacza w praktyce? Otóż w skrzydle dla najmłodszych klas nie ma automatów z przekąskami, ani sklepiku szkolnego. Dzieci mają również zakaz przynoszenia słodyczy do szkoły. Będą także prowadzone warsztaty kulinarne. Według mnie to dobrze, przez te parę godzin dziecko zje kanapkę, owoc, może obiad. Jeśli będzie miało ochotę na coś słodkiego może zjeść po powrocie w domu.
Pojawiło się kilka pytań w stylu, czy drożdżówka to też słodycz. Pani rozwiała wątpliwości co do domowych wypieków i wydawało się, że temat jest zamknięty. Okazuje się jednak, że rodzice mają całkiem spory problem ze słuchaniem ze zrozumieniem.
Po co są zakazy?
Staram się, by śniadaniówki mojego dziecka były atrakcyjne. Poza klasyczną kanapką daję sporo przekąsek, jak orzechy, bakalie, warzywa w słupkach czy owoce. Choć są to rzeczy, które bardzo lubi, to jednak niemalże każdego dnia wraca ze szkoły z płaczem.
Okazuje się, że dzieci w swoich śniadaniówkach mają gumy rozpuszczalne, cukierki, batoniki i lizaki. Niemalże każdego dnia słyszę pytanie, czy ona też może zabrać coś słodkiego, skoro innym rodzice pozwalają? Ja jednak jestem nieugięta, bo uważam, że tu chodzi o coś więcej niż tylko zdrowe zęby.
Przeraża mnie, co robią ci rodzice. Jeśli chcą własne dziecko nabawić cukrzycy i próchnicy, to mogą to skutecznie robić także po lekcjach, ich sprawa. Na zebraniu nikt z rodziców nie zgłosił sprzeciwu, nawet nie podjął dyskusji. Nie zrozumieli zakazu? A może po prostu uznali, że nie będą się stosować... Przecież w ten sposób komunikują dziecku, że 'zakazy, które nam się nie podobają, można śmiało łamać'.
Przerażające na kogo wyrosną takie dzieci".
Czytaj także: https://mamadu.pl/163582,czy-dziecko-moze-jesc-slodycze-kiedy-chce-rodzice-maja-rozne-podejscie