
Babcia i wnuczek
Do tramwaju weszła starsza kobieta (babcia) z wnuczkiem, na oko takim ośmioletnim. Było sporo ludzi, większość miejsc zajętych, ale chłopiec bez chwili wahania usiadł na wolnym "fotelu" i wygodnie się rozsiadł. Babcia stanęła obok, trzymając się poręczy, co przy gwałtownych zakrętach i hamowaniach nie było łatwe. Kilka razy omal się nie przewróciła, ale wnuczek nawet nie drgnął, by jej ustąpić. Co więcej – ona też nic nie powiedziała. Ani prośby, ani zachęty do ustąpienia miejsca. Jakby to było takie oczywiste, że to ona powinna stać, a on siedzieć.
Stałam obok i przyglądałam się z niedowierzaniem. Po chwili usłyszałam za swoimi plecami: "O i z takich dzieci niedorajdy życiowe wyrastają". Nikt nie skomentował.
Współczesne pokolenie
I tak właśnie wychowujemy kolejne pokolenie. Pokolenie wygodnickich, którzy uważają, że świat powinien się dostosować do nich, a nie odwrotnie. Pokolenie, które nie rozumie, czym jest szacunek do starszych i nie czuje potrzeby, by choć odrobinę się wysilić. A potem dziwimy się, że młodzi nie potrafią poradzić sobie z najprostszymi trudnościami, że wyrastają na ludzi niezaradnych i oczekujących, że wszystko zostanie im podane na tacy.
Nie chodzi tu nawet o ten jeden tramwaj czy tę jedną babcię. Chodzi o szerszy problem – o to, jak kształtujemy charaktery młodych ludzi. Jeśli od dziecka uczymy ich, że mogą być bierni, że nie muszą myśleć o innych, że nie warto się wysilać, to jakimi dorosłymi staną się w przyszłości?
Nie wystarczy narzekać na młodzież. To my, dorośli, mamy obowiązek pokazywać jej, co jest właściwe. Mamy obowiązek wymagać, uczyć odpowiedzialności i szacunku. Bo jeśli tego nie zrobimy, wychowamy pokolenie, które nie tylko nie będzie wiedziało, czym jest dobre wychowanie, ale także nie będzie potrafiło samodzielnie funkcjonować w dorosłym świecie.