Chore dziecko w przedszkolu? Oczywiście to nie do pomyślenia (choć definicje zdrowego i chorego dziecka potrafią być różne). A co z rodzicami? Koleżanka opowiedziała mi o pewnej sytuacji, która miała miejsce w jej przedszkolu. Dla niej to skandal. Mnie ta historia skłoniła jednak do zastanowienia się nad trudnościami, z jakimi się mierzymy jako rodzice.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niedawno moja znajoma, pełna emocji, opowiedziała mi o scenie, jakiej była świadkiem w przedszkolnej szatni. "Wyobraź sobie – mówiła z wypiekami na twarzy – pewna mama przyszła odprowadzić dziecko do przedszkola i wyglądała, jakby ledwo stała na nogach. Czerwony nos ciągle wycierała chusteczką, co chwilę też pokasływała. Nie mogłam uwierzyć, że przyszła do przedszkola w takim stanie! Była ewidentne chora, możliwe, że z gorączką! A przecież wokół dzieci, inni rodzice, nauczyciele…".
Rozumiem świetnie jej oburzenie – przecież nikt nie chce, by jego dziecko było narażone na infekcje, a tym bardziej na coś, co przynosi chory rodzic. Pierwsza myśl: czy w ogóle ta kobieta myślała o konsekwencjach? Z drugiej strony jednak pojawiła się we mnie refleksja. Być może w tym całym oburzeniu łatwo przegapić, jak trudne mogą być okoliczności takiej mamy.
A może nie miała wyboru?
Przedszkole to dla wielu rodziców miejsce, gdzie dzieci spędzają dzień w bezpiecznym środowisku, a chory rodzic – jeśli akurat dziecko jest zdrowe – ma okazję odpocząć i choć trochę się zregenerować. Być może ta mama była już tak osłabiona, że zajmowanie się dzieckiem w domu było poza jej siłami, a jedynym wyjściem, jakie widziała, było zaprowadzenie malucha do przedszkola. Może nie miała kogo poprosić, by odprowadził dziecko.
Sama wiem, że są chwile, kiedy czuję się nie najlepiej. Nie wyobrażam sobie jednocześnie, by dziecko nie poszło do przedszkola czy szkoły. Ja mam to szczęście, że ktoś zawsze mi pomoże. Zastanawiam się, ilu z nas, rodziców, miało podobne dylematy. W społeczeństwie oczekuje się od rodziców wielozadaniowości i niezawodności – musimy być obecni w pracy, musimy być rodzicami na pełen etat, nie ma miejsca na słabości.
Bardziej odpowiedzialnie
Oczywiście, to wszystko nie zmienia faktu, że bezpieczeństwo innych dzieci jest kluczowe. Czasem stan naszego zdrowia nie zależy od nas, ale zawsze mamy wpływ na to, czy zachowamy się odpowiedzialnie. Ta mama z historii znajomej mogła lepiej się zabezpieczyć, na przykład maseczką.
Jednocześnie myślę sobie, że wszyscy potrzebujemy więcej empatii i, jeśli to możliwe, wsparcia. Może warto czasem zaoferować innym pomoc, zamiast patrzeć tak oskarżycielsko…