kolonie
Wakacyjne wyjazdy to dla dzieci świetna przygoda. fot. Marek BAZAK/East News
Reklama.

Jako dziecko często jeździłam na kolonie. Za każdym razem patrzyłam z zazdrością na koleżanki i kolegów, których w połowie turnusu odwiedzali rodzice. Razem szli na lody i spacer, spędzali miło czas. Moi nigdy mnie nie odwiedzili. Wtedy byłam przekonana, że jako mama nie popełnię ich błędu. Dopiero po latach zrozumiałam, dlaczego takie wizyty to zły pomysł. W tym roku wysyłam dziecko na pierwszy obóz i nigdzie się za nim nie wybieram.

Duża zmiana

Pierwsze dziecięce wyjazdy nie są łatwe. Z jednej strony cieszymy się, że nasze pociechy ruszają w świat, gdzie przeżyją fajną przygodę. Z drugiej, to przecież pierwsze tak długie rozstania. Silne emocje targają zarówno dziećmi, jak i rodzicami, dlatego kusi, by odwiedzić pociechę i sprawdzić, jak sobie sama radzi.

Jako wychowawca kolonijny przerobiłam kilka różnych wyjazdów. Za każdym razem scenariusz był ten sam. Początkowo nieśmiałe i lekko przestraszone, ale zdecydowanie podekscytowane dzieciaki szybko łapały rytm obozu. Nawiązywały się nowe przyjaźnie, a czas upływał na realizacji przygotowanych przez wychowawców i organizatora aktywności.

Tęsknota? Owszem, pojawiała się, gdy było zbyt dużo dzwonienia do domu, szczególnie wieczorami. Limity na elektronikę jednak często pomagały. 

Wizyty to błąd

Niestety pojawianie się rodziców na obozie rozwalało wszystko. Na początku rozsypywały się dzieciaki, których nikt nie odwiedził. Zazdrość przypominała im, jak bardzo tęsknią i sprawiała, że czuły się porzucone. Z kolei te, których odwiedzili rodzice, miały kryzys tuż po ich odjeździe.

Zamiast się bawić, traciły czas na niepotrzebne łzy. Dzieciaki za każdym razem potrzebowały kilku kolejnych dni, by ponownie złapać kolonijny rytm. Ale potem trzeba było wracać do domu.

Każdy ma prawo tęsknić, to ważna i potrzebna emocja, ale w tym przypadku naprawdę niepotrzebnie podsycana przez rodziców. Chcesz jechać do dziecka, które jest na koloniach? Zastanów się, kto tego tak naprawdę potrzebuje, bo najpewniej jesteś to tylko ty.

Czytaj także: