Co jakiś czas z mediów społecznościowych docierają do reszty świata trendy, które są modne w konkretnych pokoleniach. Teraz zetki oszalały na punkcie hot rat boy. Wszystko fajnie, bo chodzi o promowanie naturalności i normalności w wakacyjnym wydaniu. Z drugiej strony to znowu skupianie się na stereotypach i szufladkowanie przez pryzmat wyglądu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pokolenie zetek to generacja, która w mediach społecznościowych skupia się głównie wokół TikToka. Jeśli coś pojawia się na tej platformie, ma szansę stworzyć trend, o ile młodzi się tym wystarczająco mocno zainteresują. Dla zetek TikTok jest tym, czym Facebook i Instagram dla iksów i igreków – czasami ciężko im bez niego żyć. Co jakiś czas pojawiają się tam różne nagrania opatrzone hashtagami, które mają pokazywać jakieś modne kierunki w zachowaniu czy wyglądzie.
Tak było w przypadku np. zdjęć zetek, które zakrywały na fotografiach swoje nosy. Teraz kiedy zaczęło się lato, a młode osoby poczuły wakacyjny luz, pojawił się nowy trend dotyczący letniego wyglądu. Rodent Boyfriend, znany też w mediach społecznościowych jako hot rat boy to trend, który opisuje estetykę letniego, atrakcyjnego chłopaka, który jest wyluzowany, marzycielski, wakacyjny. Moda rozpoczęła się od uwielbienia przez zetki filmu "Challengers", w którym gwiazdami są Mike Faist i Josh O'Connor. Panowie idealnie wpisują się w estetykę hot rat boys.
Portal scarymommy.com przyjrzał się zjawisku, które "grzeje" pokolenie zetek. W artykule napisano, że hot rat boy to wakacyjny look, który wiąże się z atrakcyjnymi mężczyznami, czarującymi w niekonwencjonalny i nieoczywisty sposób. Zetki promują wakacyjny wygląd, którego nie uosabia muskularny młody mężczyzna z rozwianymi włosami i umięśnionym ciałem. Chodzi o odejście od stereotypu przystojniaka, pracującego np. jako ratownik nad wodą.
Hot rat boy to z jednej strony promowanie normalności i naturalności, bo skupia się na normalnych mężczyznach, którzy nie mają idealnie symetrycznej twarzy, ogromnej masy mięśniowej i wystylizowanego zarostu. W stylistykę wpisują się młodzi mężczyźni wyglądem przypominający... szczura (rat – ang. szczur, gryzoń). Trend obejmuje też styl ubierania, który jest nonszalancki, niewymuszony, a jednocześnie emanuje pewnością siebie.
Stygmatyzowanie wyglądu
I wszystko super, ale czy nie widzicie, że to znowu powielanie jakichś schematów i wkładanie ludzi do różnych szufladek? Zetki tyle mówią o otwartości, wolności, poszanowaniu dla różnorodności. Tu znowu widzimy trend, który ma na celu wrócić normalność i rezygnuje z promowania napompowanym opalonych facetów, którzy są symbolem lata. Ale, czy stawiają na kolejny trend związany z konkretnym wyglądem, nie zaprzeczają przypadkiem sami sobie?
Gdzie ta wolność i możliwość bycia różnymi, kiedy promujemy wygląd faceta, nazywając go "szczurzym"? Nie podejmuję już w ogóle dyskusji na temat tego, że "szczurzy" ma społecznie dość negatywne konotacje. Czy nie możemy po prostu wszyscy wyglądać tak, jak chcemy? Bez szufladkowania, że jak jesteś opalony i umięśniony, to już nie jesteś cool?
Scarymommy.com zauważa, że hot rat boys to nie jest nowość, bo w ten trend już kilka lat temu wpisywali się Adam Driver, Timothée Chalamet czy Jeremy Allen White (znany z serialu The Bear). Jak słyszę o takich trendach, to od razu sobie myślę, że przecież to pokolenie jest tak bardzo przeciwne stereotypom (szczególnie tym dotyczącym wyglądu), a teraz jednak samo ulega jakiejś modzie.
Mimo tego, że przecież to niejako zaprzeczenie trendu, bo stawiamy na coś, co wcale nie jest idealnie piękne i wymuskane, to nadal skupianie się na wyglądzie. Myślę, że z drugiej strony nie da się chyba przerwać tych pokoleniowych przyzwyczajeń i oceniania przez pryzmat wyglądu. Jak widać, często mimo świadomości, że zjawisko jest krzywdzące i młodzi próbują przerywać schematy, ocena przez wygląd nadal leży w ludzkiej naturze.