Mamy, które przebywają na urlopie wychowawczym, spędzają bardzo dużo czasu sam na sam ze swoimi pociechami. Wyjście z bezdzietną koleżanką na kawę może być miłą odskocznią, chyba że rozmówczyni wie wszystko lepiej. "Nie mogłam uwierzyć w słowa znajomej, jednak robiło się coraz dziwniej. Nie mogłam tego dłużej znieść" – skarży się Paulina.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"2 lata temu urodziła się Pola. Chyba jak każda mama malucha aktualnie nie dosypiam i momentami nie wyrabiam na zakrętach. Gdy już mam wrażenie, że panuję nad swoim życiem, nagle zaczyna się dziać coś niepodziewanego. Takie jest rodzicielstwo, ale można to zrozumieć dopiero wtedy, gdy w domu pojawi się dziecko.
Choć wiem, że to dość normalne na tym etapie, to też często czuje się zmęczona i potrzebuję się wygadać i usłyszeć, że będzie dobrze albo że świetnie daję sobie radę. Jednak ostatnio uświadomiłam sobie, że bardzo trzeba uważać, z kim się rozmawia o swoich bolączkach...
Nie mogłam uwierzyć
Mam serdeczną koleżankę. Poznałyśmy się przed laty w pracy i choć jest nieco młodsza ode mnie, to złapałyśmy świetny kontakt. Teraz widujemy się nieco rzadziej, bo jesteśmy na innym etapie życia. Ja trochę utknęłam z dzieckiem w domu, ona robi karierę i dopiero planuje rodzinę. Niedawno się zaręczyła ze swoim facetem i para ta postanowiła sobie sprawić psiaka.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie powód, dla którego go sobie kupili. Zdębiałam, gdy znajoma wyznała mi, że w ten sposób chcą sprawdzić, czy poradzą sobie z wychowaniem dziecka. I owszem, zarówno niemowlaki, jak i psy wymagają uwagi i zmuszają do dopasowania swojego życia do ich podstawowych potrzeb, to bez przesady. Zacisnęłam jednak zęby, ale zaczęło się robić coraz dziwniej.
To takie męczące
Teraz gdy tylko wspominam o jakimś problemie, ona porównuje moje dziecko... do swojego szczeniaka, twierdząc, że świetnie mnie rozumie. Np. gdy wyznałam, że jestem potwornie zmęczona, bo córka chce ciągle z nami spać i na dodatek co chwilę się budzi, to w odpowiedzi usłyszałam, że jej piesek skomle pod łóżkiem, bo też chce z nimi spać. Dodała, że to jest tak męczące, że mu ulega, ale potem żałuje, bo je boi, że go zgniecie w pościeli i nie może się wyspać. A i rano trzeba wstać, wyprowadzić psa na siku... Miałam ochotę parsknąć śmiechem, gdy usłyszałam, że z tego powodu aktualnie jest wrakiem człowieka.
Za każdym razem odbywa się jakaś dziwna licytacja i mam wrażenie, że to ona jest bardziej zmęczona i umordowana opieką nad małym psiakiem, niż ja zajmowaniem się Polą 24h na dobę.
Koleżanka absolutnie w każdej sytuacji odnajduje punkt odniesienia: przy karmieniu, spaniu, spacerach, leczeniu... A ja nie pojmuję, jak można w ogóle porównywać opiekowanie się psem do zajmowania się dzieckiem.
Tego było zbyt wiele
Gdy któregoś dnia powiedziała, że 'nasze dzieci tak ślicznie się razem bawią' to coś we mnie pękło. Powiedziałam, że opowiada głupoty, a porównywanie dziecka do psa obraża mnie i moją córkę.
Starałam się szanować jej punkt widzenia i uczucia, ale mogę tego dłużej znieść. Oczywiście znajoma jest oburzona, ale nie jestem w stanie tego tolerować.