"Nie uważasz, że trochę skrzywdziłaś dzieci tymi imionami? Trzeba bardzo przemyśleć imiona dla pociech, by potem traumy nie było" – takie i podobne komentarze i wiadomości to dla blogerki Zuzanny Marczyńskiej codzienność. Jakie imiona wywołują aż tak wiele emocji u jej obserwatorów? Gniewko, Iwo, Joszko i Zelia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zuzanna Marczyńska jest artystką i fotografką, autorką bloga zaduzomysle.pl, matką. O sobie pisze: "Kobieta Chaos". Ten chaos można zauważyć na jej zdjęciach i filmach na Instagramie, ale – paradoksalnie – to właśnie on przynosi ukojenie, jest powiewem świeżości wśród setek (tysięcy?) perfekcyjnych instamatek. Zresztą spójrzcie na jej profil – czy nie jest miło zobaczyć, że nie tylko my mamy w domu bałagan?
Zuza porusza tematy ważniejsze – jak te dotyczące zdrowia psychicznego czy wypalenia w macierzyństwie – i mniej ważne. Łatwo się domyślić, że to te "lżejsze" przemyślenia wzbudzają największe zainteresowanie.
"Dzieciaki będą cierpieć z powodu wyzwisk"
Iluż to rzeczy można się o niej dowiedzieć z wiadomości i komentarzy zupełnie obcych ludzi! Na przykład: że skrzywdziła swoje dzieci. W jaki sposób? Nadając im imiona, których nie znajdziemy na pierwszych miejscach w rankingach publikowanych co roku przez Ministerstwo Cyfryzacji. Ba, nie znajdziemy ich nawet w kilku pierwszych dziesiątkach, a nawet setkach. Są unikalne i właśnie dlatego spotykają się z tak dużą krytyką.
Jak słusznie zauważa Marczyńska, krytykujący jej wybór internauci próbują przerzucić na nią odpowiedzialność za potencjalne uwagi czy zachowania innych ludzi. Rzecz w tym, że sami nakręcają spiralę hejtu: uważają niektóre imiona za "śmieszne", "żenujące", "dziwne", przekazują taki komunikat dalej, najpewniej również własnym dzieciom. Później to ich dzieci, nauczone przez rodziców, będą te nietypowe imiona postrzegać właśnie w taki sposób. Będą "kpić", "wyśmiewać", "szydzić", bo taki przykład dali im rodzice.
"Uważam, że dziś jest coraz większa różnorodność i otwartość na nietypowe lub rzadkie imiona i tymi, których najmniej one dziwią, są właśnie dzieci. Dodajmy, że od 2015 roku obowiązuje prawo, które zezwala polskim obywatelom na nadawanie imion zagranicznych (w dowolnej pisowni) i mocno to zmieniło podejście urzędników w USC" – opisuje Marczyńska.
Przytoczyła historię sprzed lat, kiedy podczas rejestracji w USC urzędniczka się przesłyszała i nie miała żadnych obiekcji, by zezwolić na imiona Joszko Samuraj (choć rodzice chcieli nazwać chłopca Joszko Samuel).
Przestańmy dzielić imiona na "normalne" i całą resztę
Hejterzy nietypowych imion często posługują się argumentem: a to normalnie już dziecka nie można nazwać? Tylko, właśnie: co to znaczy normalnie? Jakie imiona są normalne? Te, które przodują w rankingach popularności? A co z innymi? Kazimierz? E, to imię jak dla dziadka! Grażyna? To baba z memów, wszyscy będą się śmiać! Janusz? No nawet nie zaczynaj. Jessica? Chyba zwariowałaś. Kuba? Znaczy się Jakub, tak?
Wszelkie obawy, że inne dzieciaki będą kpić z oryginalnego imienia kolegi czy koleżanki, projektujemy my, dorośli. A może, jak napisała na wstępie Marczyńska, zacząć doceniać różnorodność? Cieszyć się, że nie żyjemy w świecie samych Kaś i Kubusiów, Hań, Zoś i Stasiów?
Zamiast pisać: "Jak dzieciaki trochę podrosną, pójdą do szkoły, to wtedy dopiero poczują, jak mocno zostały przez rodziców skrzywdzone" (taki komentarz pojawił się pod jednym ze zdjęć Zuzy), zróbmy wszystko, żeby żadne dziecko nie musiało czuć się odrzucone z powodu swojego imienia. Te, które naprawdę doświadczają krzywdy, potrzebują naszej uwagi bardziej niż te, których imiona wyróżniają się na tle pozostałych.