Ostatnie tygodnie mocno dają mi się we znaki, ciągle chce mi się spać, brak mi chęci na cokolwiek. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, okazuje się, że mimo pięknej pogody - większość z nich ma ten sam problem. Znajoma psycholog w czasie takiej rozmowy zapytała mnie, o ile wzrosła nasza rata kredytu. Kiedy odpowiedziałam, stwierdziła, że to jest odpowiedź na stres, który w sobie duszę.
Reklama.
Reklama.
Czasy są niełatwe, wszyscy martwimy się, co będzie dalej, jednak obsesyjne analizowanie przyszłości może przynieść tylko szkody.
Przygotowując się na najgorszy scenariusz, nie rozwiązujesz problemu, tylko się w nim pogrążasz.
Techniki relaksacyjne, dystans, pozytywne myślenie, a nawet terapia - GAD można pokonać.
Co będzie jutro?
Wszystkich nas łączy jedno. Mamy młode rodziny, dzieci, kredyty hipoteczne i obsesyjnie myślimy o tym, co będzie dalej. Pomijając kwestie poczucia bezpieczeństwa w obliczu wojny w Ukrainie, każdy z nas ma ten sam powód, żeby się martwić - pieniądze.
I choćbyśmy nie wiem, jak starali się tego nie analizować, to zbliżający się termin spłaty raty za dom, a nawet tankowanie samochodu czy zakupy spożywcze, napawają nas lękiem.
Nasz koszyk zakupowy znacząco zdrożał, już w styczniu musieliśmy zapłacić o około 40 proc. więcej względem grudnia. Od tamtej pory inflacja poszybowała w górę o kolejne 3 punkty procentowe. Kredyt, cóż, prawie 40 proc. więcej. Ile kosztują ubrania, wycieczki szkolne i cała reszta chyba nie trzeba mówić. Jest drogo, a będzie jeszcze drożej.
Nic dziwnego, że się martwimy, nawet jeśli na co dzień staramy się na tym nie skupiać, stres jest w nas. Bywa, że obsesyjnie zaczynamy analizować, na czym można zaoszczędzić, żeby dzieci nie poczuły różnicy. Nawet jeśli bardzo się staramy, co jakiś czas dopadają nas myśli, a co jeśli...?
To normalne, choć wcale nie rozwiązuje problemów, a przeciwnie, takie myślenie ciągnie nas w dół i paraliżuje, a do tego przynosi z czasem objawy somatyczne. Jak uwolnić się od zamartwiania o przyszłość? Czy to w ogóle możliwe?
Martwią się wszyscy
To zupełnie normalne, że analizujemy możliwe scenariusze na przyszłość. Zwłaszcza kiedy mamy dzieci i długoletnie zobowiązania finansowe, nie da się żyć od pierwszego do pierwszego. Dziś martwimy się głównie o nasze finanse, ale przecież jeszcze nie do końca opadł z nas strach o zdrowie bliskich w związku z pandemią.
Bać się to jedno, ale obsesyjnie rozpatrywać czarne scenariusze, to już zupełnie inna sytuacja. Nadmierne i niekontrolowane zamartwianie się może być objawem uogólnionego zaburzenia lękowego (GAD). Osoby z GAD odczuwają przewlekłe zmęczenie, mają problemy z koncentracją, a także zaburzony rytm snu. W efekcie cierpi ich praca, relacje z innymi ludźmi, a i oni sami stają się nieszczęśliwi.
Martwienie się wiele osób traktuje jak drogę do rozwiązania problemu. Często można usłyszeć, że ktoś woli przygotować się na najgorsze. Tyle że zdaniem psychologów, takie zamartwianie się wcale nie przybliża nas do rozwiązania problemu, przeciwnie. Choć wydaje nam się, że taka fiksacja, przepracowanie wszelkich możliwych scenariuszy, zwiększa nasze szanse, w rzeczywistości jest odwrotnie.
Najlepiej jest nabrać dystansu i spróbować spojrzeć na sprawy obiektywnie. W przypadku finansów jest to jeszcze łatwiejsze, bo tu muszą przemówić liczby. Policz, ile pieniędzy wpływa na twoje konto, oblicz, ile kosztują stałe opłaty i zbierz rachunki z zakupów spożywczych z całego miesiąca. Zobacz, ile zostaje po opłatach i zweryfikuj paragony.
Czy możesz to zmienić?
To pierwsze pytanie, na które powinnaś sobie odpowiedzieć. Czy to, czym się martwisz, zależy od ciebie? Wysoka inflacja i rosnące wydatki niestety nie zależą od nas. Nie mamy na nie wpływu, więc zamartwianie się tym niewiele zmieni. Masz za to wpływ (w pewnym stopniu) na to, ile wydajesz oraz (już bardziej) na to, jak zarządzasz kapitałem.
Skoro martwisz się, czy dasz radę spłacać kredyt, policz, ile pieniędzy zostaje ci już po zapłaceniu raty, pozostałe pieniądze podziel na tyle dni, ile ma miesiąc - to twój budżet. W kryzysowym zarządzaniu kapitałem bardzo ważne jest planowanie wydatków.
Poświęć czas na ustalenie jadłospisu rodziny, najlepiej od razu na cały tydzień. Wtedy naprawdę mniej jedzenia się marnuje, a kiedy w lodówce jest to, na co domownicy mają często ochotę, udaje się unikać wyskakiwania do sklepu na dole.
Jeśli martwisz się, że od dłuższego czasu kłuje cię w boku, idź do lekarza, nawet na NFZ, jak dostaniesz skierowanie i zapiszesz się na badania, to zbliżasz się do niego, również wtedy, gdy termin będzie za pół roku. Każdy dzień zwłoki z zapisem, oznacza kolejny dzień czekania dłużej, a to zmartwienie, do którego rozwiązania się nie zbliżasz.
Odzyskanie kontroli i skupienie na wykonaniu zadania na początku może być trudne, bo strach powraca i bywa naprawdę trudno go zagłuszyć, ale wyznacz sobie małe kroki. Jeden za drugim i skup się na tym, co możesz zmienić, naprawić. Zajęcie myśli skrupulatnym planem ułatwia oderwanie się od zmartwień.
Myśl pozytywnie
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ale da się. "Bogatemu to i byk się ocieli". Bo dobre pozytywne myśli przyciągają dobre, pozytywne wydarzenia. I to naprawdę działa. Choć na początku będziesz czuć się dziwnie i nienaturalnie, zacznij sobie mówić miłe i motywujące rzeczy. Za każdym razem będzie łatwiej.
Witaj się ze sobą każdego ranka, nie musisz robić tego na głos, ale pomyśl "dzień dobry kochana, jesteś dobra, mądra i pracowita, świat chce ci pomóc, dasz radę". Uśmiechaj się do siebie, kiedy mijasz lustro. Przypomnij sobie sytuacje z przeszłości. Te trudne, z których udało ci się wyjść bez szwanku, bo byłaś naprawdę dzielna i waleczna. Teraz też ci się uda.
Nie masz powodów, żeby sądzić, że tamta dziewczyna odeszła. Może dziś wydaje ci się, że jesteś bardziej zachowawcza, niż kiedy nie byłaś mamą. Ale to doświadczenie życiowe pomoże ci znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Skup się na oddechu, medytuj, praktykuj jogę. Rób co w twojej mocy, żeby zatrzymać pozytywne myślenie o sobie i świecie na dłuższą chwilę przy sobie.
Pomyśl o terapii
Kiedy lęk przejmuje kontrolę nad twoim życiem, warto rozważyć terapię. Często w przypadku GAD stosuje się terapię behawioralno-poznawczą, która ma na celu uświadomienie przyczyny lęku. Pacjent musi zrozumieć, co tak naprawdę się z nim dzieje. Terapeuta skupia się na uczeniu go technik relaksacyjnych, które pozwalają "odpocząć" od obciążającego strachu.
To właśnie to nabranie dystansu, który pozwala spojrzeć na problem z zupełnie innej perspektywy. Wówczas znacznie łatwiej się z nim uporać. I z lękiem, i z jego źródłem. Z kolei terapia psychodynamiczna, którą również stosuje się w tej sytuacji, dąży do odsłonięcia wewnętrznych konfliktów i "wyciągnięcia" lęków z zakamarków naszej świadomości.
W niektórych przypadkach psycholog może zalecić wizytę u lekarza psychiatry celem wsparcia terapii lekami.