"Nie spoufalaj się z nią zbyt mocno". Teściowa chce chronić moje nastoletnie córki… przede mną!
List do redakcji
10 maja 2022, 14:44·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 maja 2022, 14:44
Uwagi teściowej o wychowaniu dzieci można traktować jako radę czy sugestię, ale jako rodzice to my jesteśmy w głównej mierze odpowiedzialni za dzieci. Napisała do nas czytelniczka, która opowiedziała o tym, jak to jej teściowa neguje jej metody wychowawcze.
Reklama.
Reklama.
Babcia i dziadek mogą pomagać przy opiece nad wnukami, ale nie jest to ich obowiązek, bo ich rola powinna skupiać się na pogłębianiu relacji.
Napisała do nas czytelniczka, której teściowa neguje jej metody wychowawcze i na każdym kroku krytykuje to, jak kobietę postrzegają jej córki.
Teściowa uważa, że nowoczesne metody wychowawcze to spoufalanie się z dziećmi, które przez to tracą do rodziców szacunek.
"Jestem mamą dwóch dziewczynek, z których młodsza właśnie zaczyna wkraczać w wiek nastoletni, a starsza jest już nastolatka pełną gębą. Córki maja 11 i 16 lat. Od pewnego czasu zaczęłam je już traktować nieco poważniej, bo tego też wymaga wychowanie nastolatek. I w związku z tym w wielu kwestiach, jeśli dziewczynki o to pytają, jestem z nimi naprawdę szczera.
Odpowiadam na pytania o to, jak się uczyłam, jakie miałam oceny, ilu chłopaków miałam i kiedy przeżyłam swój pierwszy raz. Uważam, że zamiast być doskonałą i nieskazitelną w oczach dzieci, wolę być prawdziwa, szczera. Liczę też na to, że córki na moich historiach i popełnionych przeze mnie błędach, nauczą się co nieco o życiu i nie powielą moich nastoletnich pomyłek" - rozpoczyna swój list Kasia, mama dwóch nastoletnich córek.
Kobieta opisuje, że jej sposobem na wychowanie dziewczynek jest to, by zawsze być z nimi szczerą, a nie tworzyć w ich oczach obraz idealnej i nieskazitelnej matki.
Różne podejście do przestrzegania przed błędami
Kasia opisuje, że wśród jej znajomych taki sposób wychowania jest postrzegany bardzo różnie. Są znajome, które uważają, ze dobrze robi, ale również i takie, które twierdzą, że każdy musi popełnić jakieś błędy i nie ustrzeże się dziecka przed wszystkim: "Moje przyjaciółki i znajome, które mają również nastoletnie dzieci, mają różne opinie na temat takiego podejścia do wychowania, bo część twierdzi, że jednak przestrogi to nie to samo, co nauczenie się na swoich błędach.
Albo, że jeśli nie popełnią tych samych, to jednak zrobią coś innego nie tak. Ja uważam, że jednak moje przestrogi to nie zwykła teoria, bo jednak te błędy, które popełniła bliska im osoba, własna mama, są jakoś bliżej nich. Przez to wydają się może bardziej realne? Ja też dzięki nieudawaniu idealnej, mam poczucie, że jednak dzieci widzą mnie jako wzór do naśladowania, który jest tylko człowiekiem, ma wady i popełnia błędy, bo tacy są ludzie.
To mówienie o rzeczach złych i wstydliwych nie jest dla mnie zawsze miłe i łatwe, ale robię to dla dobra córek. Moja teściowa jest jednak innego zdania. Podczas niedawnych urodzin starszej córki, rozmowa zeszła na temat matur i matka mojego męża zapytała 16-letnią wnuczkę, czy przygotowuje się już do matury (mimo że córka dopiero jest w 2 klasie liceum). Konwersacja tak się potoczyła, że zaczęliśmy wspominać własne egzaminy dojrzałości i ja sama przyznałam, że na maturze ustnej z polskiego poszło mi dużo słabiej, niż to wcześniej zakładałam.
Okazało się, że nie przygotowałam się dostatecznie z tematów, o które mnie pytano, o czym głośno powiedziałam przy rodzinnym stole. Moja teściowa zrobiła wielkie oczy w reakcji na to wyznanie, ale go wcale nie skomentowała" - przyznaje mama dwóch nastolatek. Kobieta wie, że takie przyznawanie się do błędów i opowieści o wstydliwych rzeczach z przeszłości może być trudne, ale jest potrzebne dzieciom, bo pokazuje, że mama nie jest ideałem i że one również mogą w życiu popełnić błędy. A także, że wszystko można naprawić i podnieść się po porażce.
Teściowa prawdę ci powie
"Dopiero później, gdy sprzątałyśmy naczynia ze stołu i wynosiłyśmy je do kuchni, zaczepiła mnie 'w pół drogi' i powiedziała, że nie podoba jej się to, jak rozmawiam z córkami. Teściowa zauważyła, że takie obnażanie się i przyznawanie do wszystkich błędów i porażek to wcale nie chronienie dzieci przed powieleniem błędów rodziców, tylko jakieś niezdrowe spoufalanie się.
Myślę, że to wynika trochę też z wychowania, bo mama mojego męża pochodzi jeszcze z pokolenia, w którym rodzice byli alfą i omegą i nie wolno było dzieciom pokazywać, że ma się słabości i wstydliwe strony. Powiedziała mi wprost, że takie spoufalanie się może się źle skończyć dla wszystkich, bo dzieci nie będą miały do mnie szacunku, wiedząc, że robiłam za młodu takie głupoty.
Ja jestem zdania, że nie można być całkowicie przyjacielem swoich dzieci, bo nie chcę ich obarczać np. teraźniejszymi problemami dorosłych, na które przecież i tak nie mają wpływu. I jeśli - mimo mojej opowieści - zdecydują się ma popełnienie podobnych błędów lub podjęcie takich samych decyzji - maja do tego prawo. Ja starałam się tylko je uczulić, pokazać, jakie mogą być konsekwencje.
Uważam, że to ważna lekcja i dobry sposób wychowawczy, szczególnie w przypadku nastolatków, którzy zaraz będą dorosłymi ludźmi i samodzielnie będą musieli podejmować w życiu mnóstwo decyzji i kroków" - kończy swój list Kasia. Kobieta uważa, że jej teściowa, mimo życiowej mądrości i wielu doświadczeń , nie ma racji i jej metody wychowawcze są przestarzałe. Mama nastolatek jest zdania, że to, jak nastolatki widziały rodziców 30 lat temu jest zupełnie czym innym niż obecnie i teraz takie podejście by się nie sprawdziło.
Bądź przewodnikiem i doradcą
Wychowanie nastolatków to tak samo trudna sztuka jak wychowanie małych dzieci i opieka nad niemowlętami. Prawdą jednak jest to, że - jeśli ma się w domu nastolatka - trzeba mu pozwolić na coraz więcej swobody, popełnianie własnych błędów i uczenie się samodzielności w każdym calu.
Mama dwóch nastoletnich córek, która do nas napisała ma sporo racji - jeśli chcemy, możemy w rozmowie opowiedzieć dzieciom o swoich błędach, bo dzięki temu nie będziemy postrzegani jako idealni i nieskazitelni rodzice. To sprawia, że dzieci widzą, że rodzic jest tylko człowiekiem i też ma powody do wstydu czy smutku.
Równocześnie nie można wejść całkowicie w rolę przyjaciela zamiast rodzica, bo nie wszystkie problemy, z którymi się borykamy jako dorośli, możemy powierzyć dziecku tak jak przyjacielowi. To obarcza jego psychikę. Ale wiedza, że rodzice popełnili w ich wieku jakieś pomyłki, może być pomocna. Taka postawa rodzicielska uczy również dzieci tego, że życie to nie tylko pasmo sukcesów, a z porażek można się podnieść i walczyć dalej o różne rzeczy.