
Pani Agnieszka jest nauczycielką i na swoim profilu podzieliła się historią z metra. Z pozoru błaha opowiastka o spotkanych w komunikacji miejskiej przedszkolakach, może być dobrym punktem wyjścia do rozważań, chociażby na temat edukacji. I motywacji.
– A co chcesz?
– Królewnę! – stanowczo stwierdza mała i "częstuje się" kredką".
– A może narysujemy chłopczyka? – podaję chłopcu pudełko.
– On nic nie umie! – śmieje się jego siostra. – Nie ma ani jednego słoneczka. A ja się zawsze słucham Pani i nie wychodzę za linię i dostanę ciasteczko z sercem za 10 słoneczek, a on nie – i zaśmiewając się, rysuje głowę królewny."
– No takie! – dziecko z dumą pokazuje kolorowanki. – I wychodzi za linię, a ja się już umiem podpisać – pokazuje dwie koślawe literki w rogu każdej kolorowanki.
– Co to znaczy? – pytam.
– Nie wiem, ale Pani mówi, że podpisujemy się inicjałami.
[...]
– No i widzisz, twój brat potrafi świetnie rysować chłopczyków, a ty królewny – podsumowuję pracę dzieci. Chłopiec z promiennymi oczami oddaje mi kredkę, którą trzymał nadal w rączce.
– Ale to jest byle co – kwituje dziewczynka. – Trzeba umieć takie. On w życiu nie dostanie ciasteczka, bo się nie stara – wskazuje na kolorowanki, jako miarę swojego przedszkolnego sukcesu. Oczy chłopca gasną. Mam ochotę go przytulić, ale to koniec podróży i oczywiście nie przytula się dzieci, ot tak".
Może cię zainteresować także: 7 prostych sposobów, żeby twoje dziecko NIE odniosło w życiu sukcesu. Sprawdź, czy je stosujesz