
Wyobraźcie sobie wywiadówkę. Zazwyczaj wygląda ona w wielu szkołach podobnie. Zbierają się rodzice, oczywiście zarówno ci, którzy zdążą dojechać z pracy, bo reszta stoi w korkach (oficjalnie), jak i ci, którzy na takich zebraniach czują się jak ryby w wodzie i pojawiają się już pół godziny wcześniej z niecierpliwością przebierając nogami. W końcu można swobodnie ponarzekać, obarczyć winą za wszelkie niepowodzenia dziecka nauczycieli i innych rodziców, (bo nie potrafią wychować dzieci), co wpływa na to, że czyjeś "biedne dziecko" dostaje uwagi.
Budząca się szkoła to inicjatywa, której celem jest propagowanie kultury uczenia się opartej na rozwoju potencjału uczniów, nauczycieli i szkół. To dzięki akcjom przez nich wymyślonym i rozpowszechnianym, coraz więcej dobrego dzieje się w polskich szkołach.
W tym roku postawiliśmy na trzy aspekty: uczniowie jako twórcy materiału, szkolne biuro podróży oraz wywiadówki inaczej. Chodzi o budowanie pozycji uczniów, mówienie nie o nich, tylko rozmawianie z nimi. Jeśli chcemy, by to oni wzięli na siebie odpowiedzialność za swój proces uczenia się, to nie możemy ich wykluczać. Rodzice i nauczyciele podejmują decyzje za uczniów, traktują ich przedmiotowo, dzieci mają tylko słuchać zaleceń i poleceń. A ich trzeba traktować podmiotowo, nic o was bez was.
Dopuszczane uczniów do głosu, pokazywanie, że to oni tam są ważni, że my nie możemy ciągle ich urabiać, bo i tak ich przecież nie urobimy jest niezwykle ważne. Dzieci nie lubią szkoły, bo one nie mogą tu swojej podmiotowości wyrazić. Wiadomo przecież, że człowiek najintensywniej pracuje, gdy może być kreatywny.
Dowiedzieliśmy się o możliwości wprowadzenia takiego modelu trójstronnych wywiadówek z programu „Szkoła współpracy”. Chodziło tu o nawiązanie współpracy pomiędzy rodzicami, uczniami i nauczycielami. Wybrana grupa osób pojechała na specjalne warsztaty, by porozumieć się z osobami z całej Polski i nauczyć się, jak przeprowadzić taką rewolucję w swojej szkole. Nasza kadra nauczycielska na szczęście przyjęła proponowane zmiany pozytywnie.
Nawet jak ktoś był początkowo oporny, to szybko się przyłączał, ale my też nie robiliśmy nic na siłę. U nas większość pedagogów ma ok. 50 lat, więc istniały obawy, że będzie sprzeciw, ale nie. Padały oczywiście słowa, że to może się nie sprawdzić, że nie wiadomo, jak to wyjdzie, ale wszyscy szybko się przekonali, bo skoro teraz robi się coś, co się nie sprawdza, to po co to dalej robić? Lepiej więc spróbować czegoś nowego.
Niestety nie we wszystkich szkołach dyrekcja chce przeprowadzić zmiany. Niechęć nauczycieli, jak i rodziców często jest barierą nie do pokonania. Zwłaszcza że jednym z założeń tego programu jest wskazywanie w czasie takich trójstronnych spotkań osiągnięć dziecka. Okazuje się, że zarówno dla nauczyciela, jak i rodzica, jest ogromnym problemem opowiedzenie publicznie o dobrych i złych cechach zarówno swoich, jak i innych.
Gdy poprosiliśmy na pierwszej takiej wywiadówce rodziców o powiedzenie czegoś pozytywnego na temat dzieci, zapadło milczenie. Nauczycielom także nie było łatwo przygotować informacji o każdym dziecku, bo niekiedy trzeba było dłużej szukać tych pozytywnych cech. Szukaliśmy więc tego, w czym każde dziecko jest dobre, a to, że pomaga nauczycielowi, a to, że pięknie rysuje, o każdym można powiedzieć coś dobrego.
Tak samo jest z problemami. Przedstawiamy, nad czym rodzic z dzieckiem powinien popracować wspólnie z nauczycielem, co warto udoskonalić, co można zmienić, jak warto popracować, może zmienić metodę uczenia. To mają być wskazówki do rozwoju, a nie ocena i wskazywanie błędów. Dziś dzieci czekają na te trójstronne spotkania, zawsze odbywają się w listopadzie, raz w roku szkolnym.
Mało tego, rodzice sami przychodzą, gdy są jakieś problemy i proszą o zorganizowanie takiego spotkania trójstronnego. Ostatnio mieliśmy problem w jednej z klas i tam właśnie wspólnie rozwiązywaliśmy waśnie.