Do drugiego roku życia nie miała nawet kataru. Potem sytuacja radykalnie się zmieniła. Diagnoza: choroba nieuleczalna, trudna, medycyna nie zna przyczyny. – Przerażenie, panika. To był dla nas szok. – mówi Anita Michalik, której córka choruje na Leśniowskiego–Crohna.
– Nazwy sterydów, kolejnych antybiotyków, sonda, leczenie żywieniowe, pozajelitowe, hiperalimentacja... Tych słów nie było wcześniej w naszym słowniku. A potem… brak jakiejkolwiek poprawy mimo włączania nowych terapii. Wstrząs anafilaktyczny, podawanie krwi, toczenie albumin, kolonoskopia za kolonoskopią... Tak było na początku, gdy życie Igi wisiało na włosku. – dodaje pani Anita.
Mama Igi pamięta ciągły ból i strach w oczach dziecka. Jak łzy ciekły jej po policzkach z tęsknoty za zwykłym posiłkiem – dziewczynka kilka miesięcy nie mogła otrzymywać pokarmu doustnie. I jeszcze te pampersy, z których wylewał się śluz i krew. Szpital był ich domem. Wychodzili i za chwilę znów do niego wracali. Po dwóch miesiącach tata Igi wrócił do pracy. Mamie nie udało się to do dziś, chociaż Iga ma już 10 lat i znaleziono lek, który jej i wielu innym dzieciom z chorobą Leśniowskiego-Crohna pomaga.
Uzależnieni
11-letni Kamil choruje na nieswoiste zapalenie jelit od ponad 8 lat. Na początku podawano mu sterydy, nie mógł bez nich funkcjonować, nie mógł chodzić, stał się sterydozależny. Aż wreszcie podano mu leki biologiczne. – Wtedy jego stan zdrowia zaczął się poprawiać i na twarzy pojawił się uśmiech. – mówi pani Grażyna, mama Kamila.
– Iga była w ciężkim stanie, kiedy lekarze zdecydowali się podać jej lek biologiczny: najpierw Infliximab, a od 7 lat jest leczona Adalimumabem. W Polsce dziecko musi być naprawdę w opłakanej kondycji, żeby zakwalifikować się do takiego leczenia – denerwuje się pani Anita.
Mama 9-letniej Kasi, u której choroba rozwinęła się rok temu, musiała wykazać się determinacją, by wyprosić u lekarzy Adalimumab. Najpierw dziewczynka ponad pół roku z krótkimi przerwami spędziła w szpitalu, przyjmując różne leki. – Była kłuta ponad 400 razy, co zdecydowanie bardzo odbiło się na jej psychice. Całe leczenie miało bardzo ciężki przebieg. Niestety nie przyniosło to oczekiwanego skutku i Kasi groziła całkowita likwidacja jelita grubego. – opisywała w liście mama Kasi.
Lek został w końcu podany dziewczynce. Niestety, było już za późno. Kasia musiała przejść operację wycięcia jelita i stomię.
Podobnych historii jest niestety wiele. Do końca 2016 roku refundacja tego biologicznego leku obejmowała wyłącznie pacjentów dorosłych, a dzieci? Tylko w ramach Jednorodnych Grup Pacjentów i to w bardzo ciężkich przypadkach, czyli sytuacji zagrożenia życia. Dopiero wtedy mali pacjenci mogli liczyć na podanie Adalimumabu.
Od 1 stycznia 2017 roku, zbliżone kryteria zostały zastosowane w przypadku dzieci i dorosłych. Kłopot w tym, że nowy program refundacyjny ma trwać 12 miesięcy. Dla rodziców dzieci zależnych od tego leku jest to niezrozumiałe. Stowarzyszenie J-elita, skupiające osoby chore, oraz rodziców dzieci chorych na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, chorobę Leśniowskiego – Crohna lub mikroskopowe zapalenie jelita, jest rozczarowane decyzją Ministerstwa. Według nich pacjenci powinni mieć możliwość korzystania z refundacji przez dwa lata a przerywanie terapii, która jest dla wielu skuteczna, to nic innego jak skazywanie dzieci na gwałtowny nawrót choroby.
Tak też było w przypadku 15-letniego Barka. Chociaż w jego przypadku lek ten musiał zostać odstawiony z uwagi na inne powikłania, to jednak po tym fakcie natychmiast powróciły ciężkie bóle brzucha i cierpienie. Fakt ten, że nowy program refundacyjny będzie trwał rok, ministerstwo tłumaczy dokumentem, jaki został do nich złożony. – Wniosek refundacyjny złożony przez Wnioskodawcę obejmował leczenie przez 12 miesięcy. Taki czas leczenia został też oceniony przez Agencję, która sporządzała analizę weryfikacyjną. – informuje w odpowiedzi na nasze pytania rzecznik prasowy Ministra Zdrowia, Milena Kruszewska.
Szpital, drugi dom
– Już nie liczymy pobytów w szpitalu. Kilka lat temu mieliśmy 500 wypisów z oddziału. – mówi mama Bartka. Dramat rodziny jest tym większy, że dwa lata temu zmarł tata chłopca. Dojazdy do szpitala w Krakowie oddalonego o ponad 100 km po lek, to ogromny trud dla samotnej mamy.
Iga co 2 tygodnie jest hospitalizowana, musi być na specjalnej diecie, uczy się indywidualnie. Często choruje – zazwyczaj to infekcje przywiezione ze szpitala: wirusówki, rotawirusy.
Kamil kolejne swoje urodziny spędził w szpitalu. Pokonał 200 km już ponad 300 razy, tyle rodzice mają wypisów ze szpitala. – Proszę pomyśleć o kosztach ponoszonych przez szpital całkiem niepotrzebnie, bo lek ten może dziecko przyjąć również w domu, czy poradni przyszpitalnej w miejscu zamieszkania. – mówi pani Grażyna, i dodaje: – Dziecko jest obarczone stresem związanym z ciągłymi wyjazdami do szpitala. Bez uśmiechu na twarzy, smutne, ciągle pytające, dlaczego nie może spędzać czasu jak inne dzieci.
Chłopiec będąc na oddziale, sam podaje sobie lek. Terapia polega na podaniu podskórnego zastrzyku, co trwa 5 sekund i starsze dzieci robią go same.
– Na całym świecie ten lek rodzice podają dzieciom w domu, można go np. kupić na receptę w Szwecji, Czechach. To tak, jakby cukrzyków pozamykać w szpitalach, bo przecież insulina to też lek biologiczny – mówi Anita Michalik, mama Igi, która podkreśla, że chociaż koszt terapii nie jest tani, to mniejszy od kosztów hospitalizacji. – Trudno jest nam się pogodzić z tym absurdem – dodaje.
Mama Igi jest szczęśliwa, że leczenie biologiczne działa. Przyczyniło się ono do dużej poprawy kondycji jelit. Jednak częste wizyty w szpitalu wiążą się z wykluczeniem, dodatkowym cierpieniem, samotnością, ryzykiem infekcji. Od dawna razem ze Stowarzyszeniem J-elita, apelują w tej sprawie do Ministerstwa. – Od ponad 6 lat jelita córki nie chorują, choroba jest właściwie w remisji, ale my i tak nie możemy wyjść ze szpitala – denerwuje się Anita Michalik, która jest także wiceprezesem zarządu Małopolskiego Oddziału Stowarzyszenia „J-elita”.
Jak się okazuje, oficjalnie realizacja programu lekowego na chorobę Leśniowskiego- Crohna jest możliwa w trzech trybach: ambulatoryjnym, jednodniowym oraz szpitalnym. – Wybór metody jest podyktowany względami klinicznymi – informuje nas rzecznik Ministra Zdrowia. – Jeżeli stan zdrowia pacjenta nie wymaga hospitalizacji, lek może być podawany w trybie ambulatoryjnym. Decyzję podejmuje lekarz, który odnotowuje ten fakt w dokumentacji medycznej. – odpowiedziało nam Ministerstwo.
Jednak taka możliwość pojawiła się dopiero wraz z nowym programem refundacyjnym, czyli od 1 stycznia. Kłopot w tym, że nie skorzystają z niej dzieci chorujące od lat na Leśniowskiego – Crohna.
– Nasze dzieci nie mogły otrzymywać leku ambulatoryjnie, bo taką opcję gwarantuje jedynie program lekowy, a taki dotychczas w Polsce nie istniał. Teraz program jest i może mogłyby być leczone w domu, ale nasze dzieci, od kilku lat zależne od Adalimumabu, zostały z niego przez Ministerstwo Zdrowia wykluczone. Aby mogły się ubiegać o leczenie, muszą mieć na kilka miesięcy zawieszoną zupełnie terapię oraz ich stan zdrowia musi ponownie dramatycznie się pogorszyć. Na polskim rynku nie ma leków nowszej generacji, co wtedy? Czym będziemy je leczyć?! – martwi się pani Anita.
Ciągły strach
Nigdy nie wiadomo, kiedy może nastąpić zaostrzenie choroby. Mama Igi nie pracuję, podobnie jak wielu innych rodziców w tej sytuacji, bo to zwyczajnie niemożliwe. Iga, Kasia, Kamil, Bartek to dzieci, które święcą jajka w szpitalu, tam przystępują do pierwszej komunii czy bierzmowania, świętują urodziny. Spędzając kolejne dni w szpitalu, nawet jeśli uda im się zakwalifikować do nowego programu, będą mieć również obawy o to, co będzie, jak minie 12 miesięcy.
– Pacjent ponownie kwalifikuje się do terapii, jeżeli spełni kryteria kwalifikacji do programu. – informuje nas resort. Jednak kwalifikacja oznacza tu bardzo poważne pogorszenie się stanu zdrowia dziecka. Dochodzi również czas na rozpatrywanie wniosków – to nie są decyzje podejmowane z dnia na dzień. Na ogół mijają tygodnie, miesiące, a w tym czasie wszystko się może wydarzyć. Mama Igi mówi wprost: – Skutki mogą być dramatyczne. I to wszystko w majestacie prawa, przy deklaracjach, że rząd będzie pomagać rodzinom z niepełnosprawnymi dziećmi.
Jak się dowiedzieliśmy, podmiot odpowiedzialny za lek wystąpił o odwieszenie wcześniejszego wniosku i zamierza złożyć nowy, mający wydłużyć czas leczenia Adalimumabem do dwóch lat. Jednak wyłącznie w przypadku osób dorosłych.