Reklama.
Elie Wickens od dwóch lat fotografuje naturalne porody. Od zawsze pragnęła utrwalać te wzruszające i intymne chwile, kiedy to na świat przychodzi nowa istota. A już najpiękniejszy jest ten moment, gdy między noworodkiem a jego mamą widać początki rodzącej się niezwykłej, niezniszczalnej, jakby magicznej więzi.
Fotografka stara się nie pomijać szczegółów i nie upiększać nic na siłę. Pragnie pokazywać wszystko tak, jak wygląda naprawdę. Na jej zdjęciach widać pępowinę, łożysko, spocone, nagie ciała, brudną wodę. Dzieci na zdjęciach są jeszcze przed myciem, nie owinięte w żadne kocyki, beciki, tylko brudne, spuchnięte, takie jakie widzi je mama tuż po wyjściu z jej łona. Na wielu zdjęciach Wickens uchwyciła chwilę, gdy maluszek po praz pierwszy chwyta pierś matki i zaczyna ją ssać.
Może cię zainteresować także: "Wszystko jest wywożone za granicę". Brak mleka dla niemowląt... Rodzice są zrozpaczeni
Earth Babes - tak nazywa się konto 21-letniej fotografki z Australii, które założyła raptem 4 miesiące temu. Obecnie obserwuje je już ponad 7 tysięcy osób. Ku zaskoczeniu fanów i jej samej, naturalizm widoczny na zdjęciach nie spodobał się moderatorom Instagrama, którzy postanowili je zablokować. Wickens otrzymała komunikat, że treści znajdujące się na jej koncie są niezgodne z etyką społeczną.
"Zamknięcie mojego konta było dla mnie nie tylko szokujące, bo kochałam instagram, ale przede wszystkim podkopało moją wiarę w społeczeństwo. Dlaczego kobieta musi walczyć o to, by inni dostrzegli w niej to, kim jest: matką? Dlaczego w porządku jest pokazywanie naszych ciał jako obiektów seksualnych, ale już nie tego, że dajemy życie?"
Fotografka dwukrotnie odwoływała się od decyzji. Wparcie otrzymała również od innych fotografów oraz od kobiet, które wysyłały maile wyrażajac swój sprzeciw na blokowanie Earth Babes. Ostatecznie, konto udało się przywrócić. Zobaczcie więcej zdjęć tej autorki na Instagramie.